Rozdział 3

1K 64 2
                                    

Wirujące zawroty głowy wywołane aportacją przeszyły Draco, aż stopy jego i Hermiony wylądowały na twardej ziemi przed stadionem Jastrzębi z Falmouth. Kiedy bezpiecznie dotarli na miejsce, Draco instynktownie chciał zwolnić ich uścisk, ale Hermiona chwyciła go mocniej.

- Trzymamy się za ręce - wyszeptała do niego, a Draco nie walczył z nią o to - częściowo w świetle kłótni, którą właśnie mieli, ale głównie dlatego, że był zbyt pochłonięty widokami.

Otaczały ich chmary czarownic i czarodziejów, w większości zbyt pochłoniętych podekscytowaniem zbliżającego się meczu, by zauważyć szokującą parę. Pulchny, łysiejący mężczyzna sprzedawał proporczyki i przypinki z obu drużyn. Czarownica o żywych fioletowych włosach i podejrzanie wyglądający czarodziej wymieniali zakłady. Dwóch młodych chłopców śmigało wokół na zabawkowych miotłach, podczas gdy wyczerpana czarownica goniła ich.

Draco przesiąknął każdym aspektem atmosfery. Zawsze lubił energię, która promieniowała z tłumu podczas dobrego meczu quidditcha, a dzisiejszy wieczór nie był wyjątkiem. Przypomniało mu to jego dzieciństwo, dreszczyk emocji związany z zagubieniem się w emocjach związanych z grą, oczekiwanie, że jego drużyna może wygrać w każdej chwili. Quidditch zawsze był dla niego źródłem błogości i nawet towarzystwo Hermiony nie mogło mu zepsuć tego dnia.

Chociaż nie uwzględniał towarzystwa innych ludzi.

Właśnie mieli wejść na stadion, kiedy Draco usłyszał za nimi wołanie jego imienia. Obejrzał się przez ramię i udał, że nie zauważył czarownicy i czarodzieja zmierzających prosto w ich stronę.

Kurwa.

Draco puścił rękę Hermiony i objął teraz wolną ręką jej talię. Zaskoczona tą zmianą, Hermiona odwróciła się i zamrugała na niego. Ukradkiem skinął głową na ich towarzystwo, a Hermiona szybko to pojęła.

- Astoria Greengrass i Adrian Pucey - Draco przypomniał jej ich imiona, zanim nieuchronnie się do nich zbliżyli. - Grałem w quidditcha z Puceyem do piątej klasy. Greengrass'owie to starzy przyjaciele rodziny. Co roku w lipcu spędzaliśmy razem wakacje w Nicei i...

- Draco!

Nie mógł udawać, że tego nie słyszał. Draco odwrócił się wraz z Hermioną, gdy Astoria i Pucey zmniejszyli odległość między nimi.

- Astoria - Draco przywitał wiedźmę z uśmiechem. - Wiedziałem, że kogoś usłyszałem.

Oboje pochylili się i wymienili uprzejmy pocałunek w policzek.

- Pucey - kontynuował Draco. - Ciebie też dobrze widzieć. - Uścisnęli sobie ręce. - Ufam, że oboje pamiętacie moją narzeczoną, Hermionę.

Te słowa wydały mu się dziwne, ale Draco wkrótce stał się zbyt rozproszony wynikającymi z tego reakcjami, by długo zastanawiać się nad tą myślą. Astoria uprzejmie przywitała Hermionę, ale wahanie Puceya było oczywiste. Astoria musiała delikatnie szturchnąć czarodzieja, zanim wyciągnął rękę do uścisku Hermiony.

– Tak, twoja narzeczona – powiedziała Astoria z zachwytem i intrygą. - To niespodziewane ogłoszenie, o którym wszyscy mówią.

Jednak uwaga Draco nie była już całkowicie skupiona na wiedźmie. Obok Astorii, Pucey ukradkiem wycierał swoją prawą rękę, którą właśnie uścisnął Hermionę, o swoją szatę.

Niewytłumaczalna irytacja zaczęła narastać w Draco. W jego umyśle zaczęły formować się ostre słowa mające na celu zwrócenie uwagi Pucey'a na niegrzeczne zachowanie, ale szybko się zagubiły, gdy głos Astorii ponownie wypełnił jego uszy.

- Nie każ nam czekać! Opowiedz nam, jak to się stało!

- Jestem pewien, że przeczytałaś artykuł w Proroku - odrzucił krótko Draco, nie będąc już w nastroju, by w pełni angażować się w rozmowę, ale Astoria nigdy nie była łatwa do zbycia.

A Proposal of SortsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz