Na cmentarzu było ponuro. Oni sprzątnęli co trzeba i postawili nowy bukiet kwiatów oraz kilka zniczy, mówili też do pomnika, na co niektórzy się dziwili, jednak dla nich było to normalne. Chociaż czuli namiastkę rozmowy z Jay.
- Odeszła za szybko - Louis był wpatrzony w nagrobek - Powinna być tu z nami i czekać na wnuki, uwielbiała szczeniaki, nie ważne czyje były, potrafiła się z nimi dogadać.
- Stanowczo za szybko - przytulił się w ramię Louisa, trzymając go mocno. Wiedział, jak bardzo go kosztowała każda wizyta tutaj.
- Była najlepszą mamą, przyjaciółką, właściwie dzięki niej poznałem ciebie, bo strasznie chciała zagadać do twojej mamy wtedy w kinie na premierze - przymknął oczy - Ale cieszę się, że czuwa nad nami.
- Matka zawsze czuwa nad swoimi dziećmi - przysiągł szatynowi - Może miałem tylko namiastkę tego i tylko przez minuty... To, ja poczułem taką ogromną miłość, której nie potrafię wyjaśnić.
- Miała dla każdego wielkie serce - pociągnął nosem, po czym chrząknął by oczyścić gardło - Chyba zbiera się na deszcz...
- Pożegnajmy się z mamą i chodźmy do samochodu - poprosił momentalnie, patrząc w ciemne chmury.- Do zobaczenia, na pewno przyjdziemy szybciej, koniec wielkich przerw - Louis jakby obiecywał jej.
- Postaramy się o to mamo - potwierdził Harry, dotykając lekko marmuru i powoli ruszyli, mając na uwadze nogi Harry'ego.
Zdążyli wsiąść do auta przed deszczem, chwilę po ruszeniu z parkingu naprawdę mocno się rozpadało. Mieli szczęście, bo mogłoby się to skończyć przemoczeniem i przeziębieniem.
- Nie wiem jak ty, ale poczułem jakby pewien ciężar z serca zszedł - dłoń Harry'ego znalazła się bezpiecznie na udzie Louisa.
- Tak ja też, zdecydowanie mi lepiej - skinął, włączając jednocześnie wyższy bieg wycieraczek - Powinniśmy częściej odwiedzać mamę.
- Zwolnimy z tym szaleńczym trybem życia co wcześniej i nie będzie problemu - sam czuł, że naprawdę rzadko tu przyjeżdżali.
- Już to po części zrobiłem - był świadomy swoich ruchów - Gdybym tego nie zrobił, miałbym co najmniej trzy filmy do przodu już zarezerwowane. I to jeden w stanach.
- I cieszę się, że zrezygnowałeś, wiesz? Czasem naprawdę tęskniłem, ale wiedziałem że aktorstwo jest tym co kochasz - uniósł kącik ust - Nie mogłem ci tego zabronić, albo robić głupie kłótnie.
- Wiem i z perspektywy czasu czuję, że w pewien sposób zaniedbywałem naszą relację, a ty nie pokazywałeś tego po sobie ani trochę - westchnął - Ale koniec z takim zachowaniem, więcej czasu dla rodziny. Tym bardziej kiedy planujemy ją powiększyć.
- Kocham cię, dlatego walczę zawsze aby nasz związek był jaki jest - przejechał dłonią po udzie Louisa - Ale teraz jestem stanowczo spokojniejszy i... Mam dziwne wrażenie, że ten wypadek dużo nas nauczył. Co jest w życiu najważniejsze.
- W przykry sposób, ale tak... Myślałem, że śmierć mamy mnie wiele nauczyła, ale twój wypadek... Jeszcze więcej, bo jesteś tu ze mną - chwycił dłoń omegi i splątał ich palce - Kocham cię.
🐾🐾🐾🐾🐾
Góry były dla nich naprawdę dobrym czasem. A święta? Luźne, pełne śmiechu, a sam Louis miał cudownie zorganizowane urodziny. Mieli kilkugodzinny kulig, wyprawę na łyżwy, gdzie Harry dla swojego bezpieczeństwa odpuścił i siedział w małej kawiarni obok pijąc gorącą czekoladę.
Zachichotał pod nosem, doskonale zauważając jak alfa padł tyłkiem na środku lodu. Nawet z takiej odległości świetnie się bawił, widząc swojego męża tak beztroskiego i pełnego życia. Niesamowitym było czuć szczęście z powodu drugiej osoby, a Harry miał tą przyjemność.
CZYTASZ
Faith in the future
FanficLouis jest znanym na całym świecie aktorem, który czuje że może osiągnąć wszystko przy wsparciu swojego ukochanego małżonka. Jednak nie wiedział, jak jeden telefon może wszystko zmienić, a wiara w przyszłość stać się silniejsza niż cokolwiek innego.