Rozdział 4 -Co się czai w ciemnościach?

4 1 0
                                    

Uwaga!

Rozdział jest w trakcie zman!

Sebastian z miotłą i szufelką w jednej ręce oraz mopem i wiadrem w drugiej wszedł do gabinetu Williama, i to co tam zobaczył przywołał go o ból głowy. Szare pozostałości po gościach jego pana zabrudziły cały czerwony dywan oraz kawałek ciemnej drewnianej podłogi, co znaczy, że nie tylko czeka go usunięcie prochów i umycie podłogi lecz także szorowanie trzy metrowego dywanu. Lokaj spojrzał z zabójczym wzrokiem na sprawcę całego tego bałaganu, który beztrosko siedział przy biurku czytając dokumenty. Po chwili mężczyzna przeniósł swój znudzony wzrok znad papieru na siwowłosego.

-Ile razy panu mówiłem żeby palić ludzi na zewnątrz nie w domu. A gdyby coś się przypadkowo podpaliło? - Sebastian rzucił cały swój zestaw sprzątający na ziemię i oparł ręce na biodrach.

-Wybacz Sebastianie. Tak rzadko to robię że znowu zapomniałem... - Odparł beztrosko brunet wracając spojrzeniem na kartkę trzymaną w ręce.

-Raz w miesiącu... - Westchnął lokaj.

Chwycił miotłę i zaczął zamiatać cały dywan.

-Niech ten nowy ci pomoże, trzeba go skarcić za szpiegowanie. - Zaproponował pan domu.

-Z tego co widziałem panienka Cara zamknęła się z chłopakiem w jego pokoju. Od dłuższego czasu nikt z niego jeszcze nie wyszedł. - Poinformował lokaj.

-Czyli Cara znalazła sobie nową zabawkę. - Brunet złożył podpis na dokumencie a następnie rzucił je na stertę papieru.

-Ciekawe na jak długo. - Zaśmiał się William.

-Jak pan sądzi, ile wytrzyma? - Zapytał Sebastian zbierając kupkę popiołu na łopatkę, następnie spojrzał na swojego rozmówce.

- Dwa miesiące... - Odparł bez zastanowienia William.

⚜️

Cara leżała spokojnie w ramionach śpiącego Chrisa. Nie mogła zasnąć, nie wiedziała czemu, więc po prostu przyglądała się jego spokojnej twarzy. Dziwiło ją to że po wszystkim co chłopak dzisiaj widział nie miewał koszmarów. Chyba że one dopiero nadejdą gdyż nie minęło dużo czasu odkąd jej gość zasnął a nadchodziło dopiero popołudnie. Powoli uniosła rękę i delikatnie palcami przejechała po jego policzku. Był taki ciepły. Coś ją ciągnęło do tego chłopaka, nie wiedziała jeszcze co to takiego. Bardzo przyciągał jej wzrok, wzbudzał ciekawość. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyła, a wielu młodych przystojnych mężczyzn przewinęło się przez tą rezydencję. Jednak żaden jej tak bardzo nie zaintrygował jak Christian Carter. Kim on takim był że tak bardzo interesowała się jego osobą. Nie wiedziała, ale z czasem się dowie. Nagle ogarnęło ją nieco inne niepokojące uczucie. Poczucie zagrożenia ogarnęło całe jej ciało, aż się spięła. Wyczuwała że coś zbliżało się do rezydencji. Powoli uwolniła się z uścisku chłopaka a następnie usiadła, wzrok mając wbity cały czas w śpiącym szatynie. Chris jęknął cicho i Cara myślała że się obudził, ale zaraz odwrócił się na plecy pochrapując lekko co jakiś czas. Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Zamknęła oczy i skupiła się na swych dwóch najważniejszy zmysłach, wzroku i słuchu. Wtedy istna ciemność zniknęła a zamiast niej pojawił się las cały owiany gęstą białą mgłą. Między drzewami czaiła się czworonożna bestia, o świecących czerwonych ślepiach. Z powodu mgły nie była zbyt dobrze widoczna, ale słysząc jej groźne warczenie można było stwierdzić że stworzenie ma złe intencję. Cara przeniosła się z powrotem do pokoju Chrisa, otworzyła oczy i poczuła ekscytację. Nie widziała dokładnie co to było za zwierzę, ale domyślała się że to znana jej istota, więc nie odczuwała już takiego wielkiego zagrożenia jak wcześniej. Z rodzeństwem bez problemu da sobie z nią radę. Wstała ostrożnie z łóżka, chwyciła buty leżące obok i po cichu powędrowała do drzwi, otworzyła je i również cicho za sobą zamknęła. Będąc na korytarzu mogła już zachowywać się normalnie więc założyła na nagie stopy czarne czułenka po czym szybkim pewnym krokiem zmierzała w stronę schodów, stukając obcasami po coraz to niższych stopniach. Na dole zebrało się już całe jej rodzeństwo.

Rezydencja MicaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz