I

311 10 4
                                    

Właśnie oglądałem serial na Netflixie. Dean pokazał mi na nim naprawdę wiele, ciekawych filmów i seriali. Z ciekawością patrzyłem jak lekarz i lekarka po cichu uprawiali seks z sali pooperacyjnej. Spałem raz z April. Podobało mi się, ale wiem, ze bardziej podobałoby mi się z kimś innym... Dean. Ciekaw bylem jak ich sprawa w Stanford. Spojrzałem na ekran telefonu. Jakbym zawołał go myślami na ekranie pojawiło się imię blondyna. Od razu odebrałem przykładając komórkę do ucha.

- Dean?

- Cas pomóż. - miał przerażony ton.

- Co się stało?

- Nie teraz. Przyjedź... - od razu po usłyszeniu adresu, opuściłem bunkier udając się do samochodu i naszybciej jak byłem w stanie znalazłem się w jak się okazało motelu, ktory był jakąś godzinę drogi od bunkra. Trochę się zdziwiłem, bo Stanford był grupę godziny dalej, ale bardziej się bałem. Winchester nie brzmial dobrze. Udałem się pod podany pokój. Zapukałem, ale nikt nie otworzył. Wyjmując anielskie ostrze z płaszcz uchyliłem drzwi.

- Dean! Sam! - było podejrzanie pusto. Na łóżku leżała torba z rzeczami starszego Winchestera.

- Cas! - odwróciłem się. Dean stał z poważną minę.

- Gdzie Sam? Co się stało? - schowałem ostrze spowrotem na swoje miejsce.

- Zdejmij prochowiec.

- Ale po co?

- Zdejmij! - podniasl głos. Posłuchałem. - Marynarkę i koszule też. - zrobiłem pytająca minę. Powaga nie znikała z jego twarzy. Rzuciłem górna część garderoby na podłogę. Podszedł do mnie i dotykając mojek piersi, skierował na łóżko. Usiadłem ciągle patrząc mu w oczy. - Buty. - zdjąłem je szybko. Uśmiechnął się.

- Dlaczego tak mnie nie słuchasz gdy wpadasz na glupie pomysły? - posmutniałem.

- Bo myślę, ze robię dobrze. - kręcąc głową podszedł do mnie i objął polik.

- Głupi anioł.

- Dean co się... - nie skończyłem, bo mnie pocałował. Mój najlepszy przyjaciel, a zarazem mój ukochany mnie pocałował. Zdezorientowany nie odwzajemnilem pocałunku. Nie zniechęciło go to. Szybko usiadł na mnie okrakiem przyciągając do materaca i znowu całując. Tym razem nie mogłem się oprzeć. Położyłem mu dłonie na biodrach zatracając się w pocałunku. Nagle się odsunął by zdjąć koszule. Następnie złapał za pasek moich spodni. - Dean... - spojrzał mi w oczy.

- Nie chcesz? - spytał robiąc smutną minę. Zabrakło mi tchu. Wziąłem się za jego spodnie. Usmiechnal się szeroko. Wkoncu byliśmy nadzy. Wisiał nade mną z pewnością siebie. Myślałem, ze to sen. Nie wiedziałem co robić. Bałem się go zawieść. - Mówiłem ci kiedy, ze masz piękne oczy? - spytał podgryzając wargę. Poczułem rumieńce na polikach. Kręcąc głową pocałował mnie ponownie w usta. Następnie zszedl niżej. Jeknalem z rozkoszy. - Mój anioł... - znajdując się między moimi nogami podniasl je do góry ułatwiając sobie miejsce do mojego odbytu. Już nie było wyjścia. Wszedł we mnie patrząc mi pewnie oczy. Pamiętam wszystko z dokładnością. Doszlem brudząc go białym płynem. Wyszedł ze mnie od razu załączając nasze usta. Następnie położył się obok głośno dyszac. Nastała cisza.

- Dean to było... Dlaczego? - nie odpowiedział, więc na niego spojrzalem. Mial zamknięte oczy. Zasnął.

*

Z niepewnego i cichego przyglądaniu się mężczyźnie obudził mnie dzwoniący telefon. To był Sam.

- Halo?

- Cas! Widziałeś Deana!? - miał przerażony głos. Usiadłem gwaltownie. - Wiedźma rzuciła na niego zaklęcie! Ogłuszył mnie i uciekł! - w oczach poczułem lzy. Wiedziałem, ze coś było nie tak. Dlaczego na to pozwoliłem? Dlaczego nie powstrzymałem przyajciela? Dlaczego byłem taki samolubny. - Cas?

DESTIEL - "Urok"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz