V

127 6 0
                                    

Kłótnia, zgoda. Kłótnia, zgoda. Wcześniej dało się przyzwyczaić, ale teraz z kazda kłótnia bolało to coraz bardziej. Jednak ta ostatnia klotnia była najgorsza. Dean wstydził się ze mną być. Z tego powodu zabrałem parę rzeczy i wyszłem z bunkra nie informując nikogo. Pojechałem na jakieś bezludzie by położyć się na ziemię i spojrzeć w niebo na gwiazdy. Przypomniało mi się kiedyś o pewnej rozmowę z blondynem. Gdzieś na początku naszej znajomości.

- Widziałem jak patrzysz z bratem w gwiazdy. O co z tym chodzi? - Winchester uśmiechnął się do mnie lekko.

- Ty się modlisz i wierzysz w Boga. My patrzymy w gwiazdy by cieszyć się ich widokiem i momentem normalności.

- Normalność?

- Gdy możesz spędzić czas ze swoimi bliskimi nie myśląc o tym, ze w moim i Sama przypadku skończy się świat lub drugi umrze. - zmarszczylem czoło nadal słabo rozumiejąc.

- Dla mnie popatrzylbys w gwiazdy? - spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem. Jego mina była nie pewna. - Ja bym z tobą spojrzał, bo cię lubię. - uśmiechnął się.

- Też cię lubię Cas i też poogladalbym z tobą gwiazdy. - nie wiem czemu, ale poczułem ciepło w srodku. - Pod warunkiem, ze wkoncu zrozumiesz co to przestrzeń osobista! - dodał patrząc jak nasze nosy się prawie stykają.

- Oj. Tak. Wybacz....

Było to dość nietypowe wspomnienie, ale spowodowało, ze poczułem w oczach łzy i się rozpłakałem.

- Castiel? - gwaltownie się spialem słysząc tajemniczy głos - Castiel? - szybko wstałem lapiac za anielskie ostrze. Po chwili wszędzie nastala cisza, a przed sobą ujrzałem Meg. Ale to przecież było nie możliwe. Ona nie żyła.

- Meg? - uśmiechnęła się szyderczo. - Pustka?

- Prosto w punkt. - po zabiciu przez Lucyfera trafiłem do niej i nie zamierzałem wracać, ale w moim życiu nic nie szło dobrze po myśli.

- Czego chcesz? - spytałem mocniej ściskając ostrze. Udała zamyślona.

- Jacka Kline. Oddasz mi go. - zabrakło mi tchu - Jest przypadkowym działaniem zabaw Lucyfera. Trzeba wyrzucić go na śmieci. - rzuciłem się w niej stronę, ale szybko sie przemieściła powodując mój upadek. Stanęła nade mną ujmując moja twarz. - Pamiętasz, ze wiem co czujesz? - kolejne łzy padły z moich oczu. - Wiedzę, ze wkoncu zrobiłeś parę kroczków ze starszym Winchesterem. Go też chcesz stracić? - poczułem bezsilność. - Masz czas do jutra do pomocy albo sama zabiorę chłopaka. - następnie puściła moją twarz i nastała ciemność. Gdy się ocknąłem słońce już dawno powitało nowy dzień. Najszybciej jak byłem w stanie udałem się do bunkra. Na dźwięk otwierania drzwi pojawili się natychmiastowo.

- Cas?! Gdzieś ty do cholery był?! - krzyknął nerwowo blondyn. Zignorowałem go natychmiast podchodząc do syna.

- Jack jesteś cały? - zmarszczył czoło.

- A czemu miałbym nie być? - westchnalem z ulgą.

- Cas co jest? - dodał od siebie szatyn, ale go również zignorowałem podchodząc do książek.

- Kurwa mać! Cas mów co się dzieje do jasnej cholery!?! - krzyknął popychając mnie na ścianę zielonooki. Spojrzałem na niego steptycznie. Nadal bylem zły za noc, ale również się o niego bałem.

- Odwiedziła mnie pustka. - wymamrotalem cicho. Wyraz jego twarzy złagodniał.

- Po co? - dopytal nastolatek.

- Chce ciebie. - chłopak posmutniał podobnie jak ja. - Ale bez obaw. Nie pozwolę jej cię tknąć. - podniosłem jedna z ksiąg. - Może jest tu coś na temat jak się jej pozbyć?

DESTIEL - "Urok"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz