Kiedys wypiłem bar, ale kiedyś też polowałem po całym kraju. Połączyłem to w jedno, jeżdżąc po całych Stanach i wypiajajc każdy napotkany bar. Nie pamiętam ile razy mnie wyrzucili, bo byłem zbyt pijanym. Zasypiałem w samochodzie, bo miałem wybór albo alkohol, albo motel. Nie chciałem być trzeźwy, bo myślałbym o Deanie, a tego by nie zniósł. Właśnie siedziałem w jakim barze we Florydzie, odbijając drobniaki od blatu tak by trafiły do kieliszka. Nauczył mnie tego blondyn. Alkohol miał mi o nim zapomnieć, ale i tak wszystko mi się z nim kojarzyło. Nawet cholerny ketchup.
- Agent Smitch. Agnet Fray. Agenci FBI. - spialem się natychmiastowo. Moneta, która celowałem w kieliszek rozbiła go. Szybko wstałem chcąc uciec, ale zostałem zauważony. Nie minęło pięć sekund, a poczułem dłoń na ramieniu.
- Cas? - odwróciłem się. Przed sobą ujrzałem Sama. Jego brat był zajęty rozmowa z barmanem.
- Nie widać? Piję. - jeknalem wzruszając ramionami.
- Pijesz czy wypijasz cały bar?- zachichotalem. Też to pamiętał.
- Bije rekordy. Teraz bary w liczbie mnogiej. - westchnął kręcąc głową.
- Poczekaj. Zaraz wrócę. - oparłem się patrząc jak podchodzi do zielonookiego. Szepnal mu coś do ucha. Mężczyzna nie był z tego zadowolony, ale grał agenta, więc nie mógł nagle zacząć krzyczeć. Szatyn wrócił do mnie. - Idziemy. - złapał mnie pod ramię.
- Do motelu. Nie daleko stąd.
- Nie. On mnie nie chce. - chciałem mu się wyrwać, ale w tym stanie byłem za słaby.
- W dupie mam zdanie Deana. Cztery miesiące to dość długo na strzelanie focha, nie uważasz? - spojrzałem na niego rozszerzając oczy.
- Cztery miesiące? - spytałem kręcąc glowa. Ponownie wzdychając przewrócił oczami.
- Po prostu chodź. - opuściliśmy bar. Powoli zaprowadził mnie do Impali.
- Nie mogę tu wejść. To jego samochód.
- Możesz. - siła wepchnął mnie na siedzenie obok kierowcy. Usiadł za kierownicą wyjmujac kluczyki z kieszeni i wkładając do stacyjki.
- Skąd masz klucze? - uśmiechnął się lekko.
- Dean nie chciał powiedzieć co się stało, więc zabrałem mu klucze. Uparciuch nie chce nic powiedzieć nawet nie mając możliwości prowadzenia dziecinki.
- Aż tak się mnie brzydzi? - wyszeptałem smucąc się
- Co? - dzieki Bogu mężczyzna nie usłyszał.
- Muszę spać. - oparłem się o okno.
- Przeciez anioły nie śpią.
- Spać. - zamknalem oczy słysząc kolejne westchnienie przyjaciela.
*
Gdy sie przebudziłem, a raczej ocknąłem leżałem w łóżku. Niepewnie otworzyłem oczy. Znajdowałem się w motelowym pokoju. Sam siedział przyglądając coś w laptopie.
- Sam? - od razu na mnie spojrzał.
- Cas. - wstał ma równe nogi - Jak się czujesz? - alkohol nadal płynął w moich żyłach, wiec zachichotalem sztucznie. - Cholera Cas?! - złapał się za głowe. - Jesteś aniołem. Nie wytrzezwiales już?!
- Od jak powiedziałeś czterech miesięcy pije codziennie. Tak, jestem pijany. - ponownie usiadł na krzesło. - Gdzie Dean?
- Bada sprawę. - powoli usiadłem - Chciałem poczekać aż poczujesz się lepiej.
CZYTASZ
DESTIEL - "Urok"
Teen FictionKochałem Deana Winchestera. Dzięki niemu zrozumiałem co jest ważne w życiu u co to znaczy czuć. Nie mogłem mu tego powiedzieć, bo był moim najlepszym przyjacielem. W życiu nie spodziewalbym się, że dojdzie do tego do czego doszlo