Rozdział 13

235 34 140
                                    

Daniel

- W życiu nie widziałem tak przerażającego widoku.

- Co? Siebie w lustrze?

- Nie, ciebie szczerzącego się do telefonu jak pojebany - wyjaśnił Lulu, patrząc na mnie z drugiej części kanapy. Oboje leżeliśmy na niej rozwaleni, na swoich telefonach, z cichą muzyką lecącą w tle.

- Jak pisałeś z Martinem-

- Ale nie piszę - przerwał mi współlokator.

- Bo jesteś debilem - kontynuowałem, patrząc z dumą na wysłane filmy z psami do Giuseppe - Kiedy zaczniecie znowu rozmawiać?

- Kiedy zaczniesz chodzić z Giuseppe?

- Jesteśmy na dobrej drodze - odparłem dumnie, patrząc na nową wiadomość od Giuseppe z zapytaniem czy mógłby u nas przenocować - Będzie mieszkać chwilę z nami.

- Co proszę?

- Nocować. Znaczy, nocować - poprawiłem się, odpisując szybko najprzystojniejszemu mężczyźnie jakiego znam - Pizzarskie sprawy.

- Kiedy przychodzi?

- Za jakieś... Pięć minut? - mruknąłem niepewnie, spoglądając w zielone oczy przyjaciela.

- I chcesz wyjść do niego w piżamie?

- Nie byle jakiej piżamie, wypraszam sobie. Ta piżama ma kaptur z maską Batmana i pelerynę - założyłem na głowę wspomniany kaptur, poprawiając filc w taki sposób, aby znalazł się na moich oczach - Twoja to jest jakieś... Co to jest jeszcze raz?

- Kigurumi szopa, zjebie - burknął, kopiąc mnie w biodro. Dzwonek do drzwi wydał radosne brzmienie, typowe dla dzwonków i reklamy "Pyszne.pl" - Idź ratować Gotham.

- A ty grzebać w śmieciach.

- Nic dziwnego, że cię znalazłem w takim razie - zaśmiał się cicho kolorowowłosy, dając mi wstać z kanapy.

Kolory zjaranej tęczy pozostawały na jego włosach. Trudno powiedzieć czy dlatego, że nie chciał zmywać koloru, bo się mu podobał czy bardziej obawiał stracenia włosów.

Wstałem z salonowej kanapy i podszedłem do drzwi, wziąłem głęboki wdech, zdejmując kaptur z głowy. Otworzyłem drzwi do klatki.

Nie spierdol tego.

Spierdolę to.

- DAWAJ BATMAN! - krzyknął z salonu Lulu, którego miałem ochotę udusić. Zmierzyłem go ostrzegawczym wzrokiem i w końcu otworzyłem drzwi wejściowe.

- Zajebię się.

- Nie dam ci - odparł mój współlokator, staczając się z kanapy i stając za mną, w wyczekiwaniu na Giuseppe, który szedł po schodach.

- Dzięki za wsparcie - szepnąłem do przyjaciela, czując jak pod miękkim, czarnym materiałem piżamy, moje serce było bliskie zawału ze stresu. To w ogóle możliwe?

Najpierw zobaczyłem fioletowe włosy, potargane przez wiatr i rozpuszczone, później te ślicznie granatowe jak morze oczy, które z całych sił starały się błyszczeć radością pomimo opuchnięcia przez łzy i zimno. Podejrzewam, że łzy, nie wygląda na szczęśliwego.

Co ci ludzie ostatnio tyle płaczą?

Mężczyzna miał przy sobie wielką torbę, był w tych samych ubraniach co wcześniej i nie miał nawet kurtki. Dłonie i policzki miał całe czerwone.

Jego usta jednak wygięły się w delikatnym uśmiechu, kiedy tylko na mnie spojrzał. Trochę wymuszony, trochę szczery. Trudno powiedzieć.

Nie wiedziałem co powiedzieć, wyszedłem na bosaka z mieszkania, nie zważając na zimno kafelków i przytuliłem mocno Giuseppe. Mężczyzna zacisnął ramiona wokół mojej talii.

"Dowiozę twoje serce" ~ Glovo x Pyszne.plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz