Rozdział 3

375 41 102
                                    

Louise

Kłamca. Kłamca. Kłamca. Kłamca. Kłamca. Kłamca.  Kłamca. Kłamca. Kłamca. Kłamca.

Mogłem nic nie mówić. Nic to też odpowiedź! "Jeśli Victoria miałaby się przed kimś otworzyć to przy tobie". Tekst zajebistego skrzydłowego, nie ma co, po prostu zajebiście.

Ale to jak się przez te słowa uśmiechnął, miał tak wielką nadzieję w oczach! Naprawdę chcę sądzić przez to, że Victoria nie jest czystego rodzaju kurwą. Może naprawdę gdzieś wewnątrz siebie jest miła, może nawet ciepła?

Jasne, a ja czarodziejka z księżyca. Lulu sailor moon.

- Nie chce was wywalać - przeszkodził nam w rozmowie Daniel - Ale dobra, chcę i muszę. Ustanawiajcie nowe standardy dla związków gdzieś indziej, bo zamykamy.

- Co? Już? - zdziwiłem się, wyglądając przez okno. Jasne, było ciemno, ale jest ciemno od kilku godzin... Oh - Która godzina?

- Dwudziesta druga - odpowiedział brunet, opierając dłonie o swoje biodra - Więc możecie tak ładnie wypierdalać, proszę? Muszę ogarnąć stoliki.

- Jasne, złam nogę na mokrej podłodze - odpowiedziałem, wstając z Martinem z miejsca i zabierając naszą tacę nieszczęsnych papierków po jedzeniu.

Wyrzuciliśmy opakowania do kosza, a następnie wyszliśmy z praktycznie pustej restauracji.

- Wiesz co? - zaczął temat Martin, nakładając na głowę swoją śmieszną czapkę z daszkiem - Powinniśmy wymienić się numerami albo przynajmniej czymś gdzie można rozmawiać. Masz messengera?

- Jasne - odpowiedziałem, bez zastanowienia wyjmując telefon z kieszeni.

- Moglibyśmy rozmawiać przez to częściej niż raz na tydzień. Chcę cię poznać Lulu - wyjaśnił, wyjmując swój telefon i sprawiając, że moje serce na chwilę się zatrzymało - Masz konto jako Lulu czy Louise?

- Louise - odpowiedziałem, pokazując mu swój profil - Louise Gant.

- Ha, znalazłem! - uśmiechnął się szeroko, wysyłając mi zaproszenie do znajomych - To co, jedziemy po Pożeracza Głodu, odstawiamy jego i Poppy do miejsc spoczynku i może gdzieś razem wyjdziemy? Niekoniecznie na jedzenie, ale po prostu się przejść?

- Nawet jak jest tak zimno?

Martin zastanowił się krótką chwilę.

- Nie masz psychy wytrzymać ze mną na spacerze w takiej temperaturze - spojrzał na mnie swoimi piwnymi, wpadającymi w zieleń oczami, przez które błyszczało wyzwanie rzucane w moją stronę. W formie żartu, ale wyzwanie.

- Ja nie mam psychy? To pa tera - zaśmiałem się, zakładając bardziej na głowę swoją czarną czapkę - Przeziębie się, ale pokaże ci ze mam psychę.

- Więc kierunek McDonald's, aby zabrać Pożeracza Głodu i odstawić...

- Jeźdźcę apokalipsy, pożeracza światów, zwiastuna śmierci i żarcia do jego statku matka, gdzie będzie mógł odpocząć aż do dnia gdzie rozpocznie się Armaggedon i zacznie na nowo swoją pracę - dokończyłem za Martina, który powstrzymywał się z trudnością od śmiechu.

- A jego właściciel tego dnia wyżydzi podwózkę samochodem na miejsce, bo jest zbyt zimno.

- Nie, nie. Jego właściciel uzna, że pedał nie może za długo pedałować w dniu Armaggedonu, a Pożeracz Głodu to kompletnie zrozumie i sam zamarznie przed restauracją, bo... Właściciel drugiego jeźdźca apokalipsy zwanego Poppy, porwie właściciela Pożeracza Głodu - kontynuowałem wymyśloną historię, kiedy oboje wsiedliśmy do pomarańczowego samochodu.

"Dowiozę twoje serce" ~ Glovo x Pyszne.plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz