- Giuseppe? - zapytałem, przechodząc przez próg naszego mieszkania. Fioletowowłosy stał przy oknie jak osiedlowy monitoring, zaglądając przez rolety za szybę - Masz jakieś problemy z Felicianem?
- Nie, nie odzywał się ostatnio - odparł mężczyzna, popijając powoli z kubka jakiś napój.
- A ma coś przez co mógłby cię skrzywdzić?
- Uh... Tak jakby? - granatowe oczy pizzamamy skupiły się na mnie - Ale to nie tak, że jest to coś strasznego.
- Bo rozmawiałem z nim.
- Co? Po co? - zapytał, podchodząc do mnie szybkim krokiem. Wyciągnąłem przed siebie karton z rzeczami Giuseppe, a chłopak spojrzał na nie już nic więcej nie mówiąc. Podniósł z pudełka notes, który leżał na samym wierzchu.
- Mówi, że przeprasza - wyjaśniłem - I że nie będzie cię więcej nachodzić, ani nie zrobi ci krzywdy.
- Co mu powiedziałeś...? - wyszeptał Giuseppe, patrząc na mnie z przerażeniem i zmartwieniem w oczach. Jego dłoń zacisnęła się na notatniku, którego nawet nie otworzył - Co dałeś mu w zamian?
Nie odpowiedziałem, stałem chwilę cicho, spuszczając wzrok na kilka kolorowych rzeczy w pudełku.
- Lulu - szepnął Giuseppe, kładąc dłoń na moim policzku z troską - Co dałeś mu w zamian?
Zacisnąłem usta, czując wpływający we mnie wstyd za moją decyzję, którą głupio podjąłem, aby chronić swojego przyjaciela.
- Lulu, co dałeś mu w zamian? - pytał coraz bardziej zrozpaczonym głosem, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Nie chciałem, aby skrzywdził ciebie i Daniela. Nie chciałem się zgodzić, naprawdę! - krzyknąłem, zmuszając się aby spojrzeć w przerażone granatowe oczy - Ale mówił o tym co może zrobić tobie, co zrobić może mi, myśląc że jestem Danielem i naprawdę się bałem o was.
Giuseppe zabrał ode mnie pudełko i postawił je obok siebie na ziemi. Przytulił mnie mocno, kładąc dłoń na tyle mojej głowie jak zatroskana matka, której ktoś miałby odebrać dziecko.
- Zgodziłem się z nim spotykać raz w tygodniu - wymamrotałem w klatkę piersiową mężczyzny, otulając go w talii ramionami - Czy on zrobi mi krzywdę?
- Nie dam mu zrobić ci żadnej krzywdy - obiecał pizzamama, składając bardzo czuły pocałunek na moim czole - Włos ci z głowy nie spadnie. A niech tylko spróbuję podnieść na ciebie rękę, to przysięgam że wezmę patelnię i mu przypierdolę.
- To moja rola - zaśmiałem się cicho, patrząc na twarz Marcusa, który starał się mnie uspokoić - Jako Roszpunka, to ja powinienem mieć patelnię.
- A, racja - odparł mężczyzna, chwilę dłużej się zastanawiając - To pozostaje mi piła mechaniczna albo nóż do pizzy w rozmiarach XXL.
- Piła mechaniczna to taki nóż do pizzy, ale ekstremalny - skomentowałem na co Giuseppe cicho zachichotał.
- Dobra, więc jak tylko Felician spróbuje zrobić ci krzywdę, to przyjdę z piłą mechaniczną i wałkiem. Najpierw go rozwałkuje, a potem podzielę na osiem części.
- Na osiem?
- Jak pizzę - odparł Giuseppe uśmiechając się. Może, gdybym go nie znał, nie widziałbym w jego oczach tego strachu i zmartwienia. Może wtedy uwierzyłbym temu ciepłemu uśmiechowi.
Znam jednak Giuseppe na tyle, aby wiedzieć że nie powinienem naciskać pytaniami, tylko mocniej go przytulić i zapewnić, że będzie dobrze, że się ułoży.
CZYTASZ
"Dowiozę twoje serce" ~ Glovo x Pyszne.pl
FanfictionSłuchaj, przeczytałeś tytuł, wiesz czego można się spodziewać, zapraszam.