Rozdział 17

238 30 92
                                    

- Giuseppe? - zapytałem, przechodząc przez próg naszego mieszkania. Fioletowowłosy stał przy oknie jak osiedlowy monitoring, zaglądając przez rolety za szybę - Masz jakieś problemy z Felicianem?

- Nie, nie odzywał się ostatnio - odparł mężczyzna, popijając powoli z kubka jakiś napój.

- A ma coś przez co mógłby cię skrzywdzić?

- Uh... Tak jakby? - granatowe oczy pizzamamy skupiły się na mnie - Ale to nie tak, że jest to coś strasznego.

- Bo rozmawiałem z nim.

- Co? Po co? - zapytał, podchodząc do mnie szybkim krokiem. Wyciągnąłem przed siebie  karton z rzeczami Giuseppe, a chłopak spojrzał na nie już nic więcej nie mówiąc. Podniósł z pudełka notes, który leżał na samym wierzchu.

- Mówi, że przeprasza - wyjaśniłem - I że nie będzie cię więcej nachodzić, ani nie zrobi ci krzywdy.

- Co mu powiedziałeś...? - wyszeptał Giuseppe, patrząc na mnie z przerażeniem i zmartwieniem w oczach. Jego dłoń zacisnęła się na notatniku, którego nawet nie otworzył - Co dałeś mu w zamian?

Nie odpowiedziałem, stałem chwilę cicho, spuszczając wzrok na kilka kolorowych rzeczy w pudełku.

- Lulu - szepnął Giuseppe, kładąc dłoń na moim policzku z troską - Co dałeś mu w zamian?

Zacisnąłem usta, czując wpływający we mnie wstyd za moją decyzję, którą głupio podjąłem, aby chronić swojego przyjaciela.

- Lulu, co dałeś mu w zamian? - pytał coraz bardziej zrozpaczonym głosem, kładąc dłoń na moim ramieniu.

- Nie chciałem, aby skrzywdził ciebie i Daniela. Nie chciałem się zgodzić, naprawdę! - krzyknąłem, zmuszając się aby spojrzeć w przerażone granatowe oczy - Ale mówił o tym co może zrobić tobie, co zrobić może mi, myśląc że jestem Danielem i naprawdę się bałem o was.

Giuseppe zabrał ode mnie pudełko i postawił je obok siebie na ziemi. Przytulił mnie mocno, kładąc dłoń na tyle mojej głowie jak zatroskana matka, której ktoś miałby odebrać dziecko.

- Zgodziłem się z nim spotykać raz w tygodniu - wymamrotałem w klatkę piersiową mężczyzny, otulając go w talii ramionami - Czy on zrobi mi krzywdę?

- Nie dam mu zrobić ci żadnej krzywdy - obiecał pizzamama, składając bardzo czuły pocałunek na moim czole - Włos ci z głowy nie spadnie. A niech tylko spróbuję podnieść na ciebie rękę, to przysięgam że wezmę patelnię i mu przypierdolę.

- To moja rola - zaśmiałem się cicho, patrząc na twarz Marcusa, który starał się mnie uspokoić - Jako Roszpunka, to ja powinienem mieć patelnię.

- A, racja - odparł mężczyzna, chwilę dłużej się zastanawiając - To pozostaje mi piła mechaniczna albo nóż do pizzy w rozmiarach XXL.

- Piła mechaniczna to taki nóż do pizzy, ale ekstremalny - skomentowałem na co Giuseppe cicho zachichotał.

- Dobra, więc jak tylko Felician spróbuje zrobić ci krzywdę, to przyjdę z piłą mechaniczną i wałkiem. Najpierw go rozwałkuje, a potem podzielę na osiem części.

- Na osiem?

- Jak pizzę - odparł Giuseppe uśmiechając się. Może, gdybym go nie znał, nie widziałbym w jego oczach tego strachu i zmartwienia. Może wtedy uwierzyłbym temu ciepłemu uśmiechowi.

Znam jednak Giuseppe na tyle, aby wiedzieć że nie powinienem naciskać pytaniami, tylko mocniej go przytulić i zapewnić, że będzie dobrze, że się ułoży.

"Dowiozę twoje serce" ~ Glovo x Pyszne.plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz