II

29 5 2
                                    

Jessica obudziła się w szpitalu.

Otworzyła oczy. Ujrzała biały sufit oraz twarz wykrzywioną niepokojem.

-Mama?- Jess widziała jak przez mgłę na osobę, która nachylała się nad nią.

-Dzień dobry. Ty jesteś Jessica, tak?

Nazywam się Bob i jestem lekarzem.

-Mama?- dziewczyna nie była w stanie powiedzieć niczego innego. Za bardzo bolało ją gardło oraz się bała. To rozpędzone auto, dźwięk zgniatanego metalu i niepokojąca cisza, która rozległa się zaraz potem. Cisza i ciemność.  Tylko tyle pamiętała. W jej pamięci była wielka dziura, pomiędzy wypadkiem a pojawieniem się tego człowieka.

-Ty jesteś Jessica, prawda?

-Gdzie mama?

-Twoja mama niestety, nie miała tyle szczęścia co ty.  Zmarła na miejscu.

-Cco?

Znowu ciemność.

                        ***

-Musimy wypisać panią ze szpitala. Uniknęła pani większych obrażeń, a miejsc w szpitalu nigdy nie jest za dużo. Znaleźliśmy twojego prawnego opiekuna. Nazywa Tobias Morgan.

-Tata? Ale przecież odebrano mu prawa rodzicielskie do mnie przy rozwodzie z mamą. Miałam wtedy niecałe sześć lat!

- Przykro mi, ale masz tylko szesnaście lat i jesteś nie pełnoletnia.  Albo twój tata, albo dom dziecka. Co pani wybiera?- kobieta uśmiechnęła się złośliwie. Nie miała najmniejszej ochoty kłócić się z głupią dziewczyną, wolała zająć się swoją kawą i gazetą. Faktycznie, mężczyzna nie miał żadnych praw rodzicielskich do Jessice ale szef domu dziecka, z którym szpital miał umowę, nakazał ostatnio by każde dziecko które może być odesłane do domu, natychmiast tam pojechało. Żeby umieścić Bell w domu jej taty musieli złamać kilka przepisów i pozmieniać kulczowe słowa w dokumentach, ale udało się bez większych trudności. Największym problemem było przekonanie pana Tobiasa Morgana do przyjęcia córki.

-Nie mogę pomieszać u babci od strony mamy?

-Próbowaliśmy przekonać panią Bethany Bell do przejęcia opieki nad tobą ale cię nie chciała. Twierdzi, że nie ma z tobą nic wspólnego oprócz wypadku, który zabrał wam ważną osobę. Bardzo mi przykro. - ton w jakim to powiedziała nie pozostawiał żadnych wątpliwości, że wcale nie jest jej przykro- a oprócz pani Bethany, jedyną twoją rodziną jest pan Tobias, dla ciebie tata.

-Kiedy mam do niego jechać?

-Jeszce dziś lekarz Norman odwiezie cię do ojca.

-Kto?

-Lekarz Norman, na imię ma Bob. Leczył cię.

-Przepraszam, nie podał mi nazwiska. O której mam być gotowa?

-Masz być gotowa na 10 minut temu.

-Że co proszę? 10 minut temu to ja tu przyszłam do pani! Gdzie on czeka?

-Czarne auto na parkingu, po lewej stronie od wejścia. Żegnam. - i teatralnym sięgnięciem po gazetę i kubek zakończyła rozmowę.

Jessica podbiegła do szeregu aut i przyglądała się im, szukając znajomej twarzy lekarza.

Zauważyła go dopiero po dłuższej chwili.

-Hej! Myślałem że nigdy nie przyjdziesz. Dokąd chcesz najpierw jechac?

-Do mojego domu. Muszę zabrać parę rzeczy.

Chwilę potem jechała autem w niewiadomym kierunku z obcym mężczyzną.

JessicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz