-Hej dziewczyno, rozchmurz się trochę! Zabraliśmy przecież tonę tego badziewia, a ty tak mi dziękujesz? Jakbyś pojechała autem opieki spolecznej, zabrałabyś do tej wsi tylko walizkę. Ty masz ich sześć! W całym aucie!- zachichotał Bob. To właśnie martwiło Jess. Nie wiedziała czemu nie pojechała autem specjalnie przeznaczonym do wywożenia dzieci ze szpitala. No na przykład karetką czy coś. Albo tak jak mówił lekarz, autem opieki spolecznej. Nie wiedziała jak to zinterpretować. Nie powinni się przecież zgadzać by ktoś odwoził ją taką furą!
-Nie wiem, jak mam rozumieć pana pomoc- wyznała mu w końcu- przecież nie musi pan tego robić. Nie płacą panu nadgodzin za to, nie dostaje pan za paliwo. Nie chcę być niegrzeczna i naprawdę dziękuję za to, co pan dla mnie robi, ale nie do końca rozumiem.
-Eh, wiesz co, nie potrafisz cieszyć się własnym szczęściem. Widzisz, moja historia życia jest bardzo podobna do twojej. Jak ci to powiedzieć- zawahał się- miałem piętnaście lat, gdy straciłem rodzinę. To też był wypadek samochodowy. Jechałem do wujka, którego nienawidziłem, a on mnie. Jednak wtedy niestety, został zmuszony do opieki nad mną, zagrożono mu, że straci pracę. Bardzo mi się żal zrobiło ciebie, jak zobaczyłem, że takie samo auto, jak te z twojego wypadku miało cię odwieźć.
-Dziękuję. Naprawdę, bardzo. - Jessica pozwoliła, by Bob w spokoju mógł sobie chwilę pomyśleć.
***
-Daleko jeszcze, proszę pana?
-Nie, już dojeżdżamy. Właśnie wyjeżdżamy z Rosewood, a jeśli dobrze zrozumiałem, to dojedziemy za około trzy minuty. Boisz się?- Lekarz spojrzał na Jess z współczuciem.
-Trochę. Mam spotkać tatę, którego nie widziałam od jedenastu lat!
-Przykro mi Jess, naprawdę. Jedyne co mogę dla ciebie zrobić, to dać ci mój numer telefonu, na kryzysową sytuację. Ok?- Bob uśmiechnął się.- Przyjadę najszybciej jak się da i zabiorę cię z tąd do najlepszego domu dziecka w tym kraju. Co ty na to?- Mrugnął do dziewczyny. Wiedziała, że próbuje poprawić jej humor, ale bała się zbyt mocno, by coś odpowiedzieć.
-Jesteśmy, to tutaj.
Dojechali do zapuszczonej rudery, z której wyszedł mężczyzna, jak na oko nie golący się już od kilku dni.
Tobias Morgan, mój tata, pomyślała Jessica.
-Dzień dobry, nazywam się...
-Zjeżdżaj mi pan z tąd! Wysadź Jess, a potem jazda! Chyba że lubisz żreć ołów! To moja ziemia! - Tobias wyraźnie był wściekły.
-A ty- wskazał palcem na Jess- do domu!
Jessica wzięła swój podręczny bagaż i najważniejsze dwie walizki, jedną małą, drugą dużą i wyszła z auta. Skierowała się w stronę drzwi wejściowych. Witaj w domu, córeczko, stęskniłem się, pomyślała. Spojrzała przez okno. Lekarz odjechał. Zostawił ją. Usiadła na krześle, złożyła ręce na głowę i zaczęła płakać.
W tym samym czasie Tobias wyrzucał jej walizki do jeziora obok domu.
CZYTASZ
Jessica
HorrorJessica to nastolatka, które wracaja do rodzinnego miasta. Jednak w momęcie w którym poznała Jessabell orientuje się, że nie jest tu bezpiecznie. Sytuacji nie polepsza fakt, że dostają dziwne wiadomości, które mogą dać odpowiedzi na ich pytania, ja...