Rozdział I - Nie życzę nikomu takich misji

277 17 2
                                    


(Czemu mi nie napisaliście, że było "Prequel" zamiast "Prolog"...)



Po krótkiej chwili skanowania terenu, nagle dostrzegła znów ruch na ogródku. Przekręciła lufę w tamtą stronę i głos uwiązł jej w gardle. Do bawiącej się w piaskownicy dwójki podeszła dorosła osoba, prowadząc drugą postać. Po kilku sekundach dla Alexandra stało się jasne, że nie tyle, co prowadzącą, co ciągnącą ją ze sobą dzięki wampirzej sile. Dzieci natychmiast zwróciły się w stronę wampira i jego ofiary, zastygając w niesamowitym bezruchu, dopóki nie podszedł... nie, podeszła. Wampir był kobietą, pewnie jedna z opiekunek w przedszkolu.

Alexandra bez zastanowienia wycelowała w klatkę piersiową wampirzycy i nacisnęła spust. Wystrzał wyciszony przez tłumik trafił ją idealnie w pierś, ale nie w serce. W słuchawce w uchu rozległo się stłumione przekleństwo Teehlego, ale bez wyjaśnienia łowczyni błyskawicznie przeładowała karabin i znów wystrzeliła, tym razem celując w głowę. Jej ofiara nie zdążyła nawet zareagować zaskoczona pierwszym strzałem, a już upadła z roztrzaskaną głową. Półprzytomny człowiek upadł obok niej, a dwójka dzieci poruszyła się błyskawicznie w jego stronę, ignorując martwą wampirzycę. Alexandra znów wyrzuciła łuskę z komory i kolejnym strzałem zdążyła trafić jednego z wampirków, ale drugi wgryzł się w okolice szyi mężczyzny. Znów z karabinu wystrzeliła łuska i dzieciak padł obok mężczyzny.

Zapach świeżej krwi nie dotarł do wyczulonych zmysłów Alexandra, ale wiedziała, że to nie było to bezpieczne ugryzienie, które miała okazję wiele razy odczuć na sobie lata temu.

– Nie dam rady strzelać tak szybko, nawet z wyborowego – warknęła, gdy kolejny strzał minął swoją ofiarę w postaci biegnącego do mężczyzny pięcioletniego chłopca – Idę do ciebie.

– Zostań tam-

– W ogrodzie jest ranny, ale żywy mężczyzna i biegnie do niego wampir – przerwała mu, wciągając broń i przykrywając ja płachtą.

***

Teehle więcej nie zaprotestował, gdy usłyszał o żywej ofierze. Natychmiast pobiegł na ogródek. Znał plan budynku, Jeremy wywiad oddziału zawsze robili dobrą robotę. Jakiś cień mignął w chwili, gdy otworzył na oścież wyważone drzwi. Alexandra ubrana w ciemny kombinezon i kamizelkę łowcy cięła na odlew dziecko, które skoczyło ku niej od leżącego na ziemi ciała.

Odkąd została pełnoprawnym łowcą do Teehlego dochodziły plotki o nadnaturalnej szybkości dampirzycy, według nich większej niż powinna posiadać jako dampir. Zazwyczaj zbywał te pogłoski stwierdzeniem, że dla ludzi "szybko" i "bardzo szybko" ponad ich możliwości było nieodróżnialne.

Alexandra jako jeden z dwunastu dampirów – jej zdolności, siła, szybkość, były wymieszane całkowicie poza możliwością przewidywania. Każdy dampir inaczej okazywał swoje możliwości. Michael ostrzegał przed tym, zanim ich zostawił. Co gorsza, Alexandra, jak się okazało, miało bardzo niefortunny układ wampirzo-ludzki. Musiała pić krew zawsze, chociaż rzadziej niż wampiry Bez niej nic tylko nie miała nadnaturalnych zmysłów, ale także słabła z każdym dniem. Wypiła krew przed misją, jednak czas w jakim pokonała odległość ze swojego punktu obserwacyjnego był taki sam w jakim Teehle wybiegł na zewnątrz. A odległość dwa razy większa A nawet kilka razy. Będzie musiał się temu przyjrzeć.

Póki co ten anioł śmierci zabił kolejnego wampira, tym razem dorosłą kobietę, strzałem w głowę. Pistolet zaraz zniknął w kaburze. Teehle odciął się od rozmyślań i sam zastrzelił kolejnego dzieciaka, który z pragnieniem krwi w oczach wybiegł z budynku, prawie wpadajac na niego. Przez chwile po wystrzale panowała cisza. Oboje nasłuchiwali, czy ktoś jeszcze nie biegnie. Teehle słyszał w budynku kilka niepokojących dźwięków i kilka osób – zarówno wampirów jak i ledwo dosłyszalnych, urywanych oddechów i łkanie.

AlexandraWhere stories live. Discover now