Rozdział Piąty

7 2 1
                                    

 Ponowne wejście na piętro opuszczonego domu po wydarzeniach sprzed chwili można uznać za szaleństwo. Nie chciałam tam wracać zwłaszcza iż omal nie dostałam tam zawału. Jednak iść z kimś niż zostać samemu w salonie wydaje się być bardziej bezpieczniejszym i rozsądnym działaniem nawet w tym pierdolniku.

— Obstawiałem że impreza zacznie się w godzinę czarów czy coś, ale żeby parę minut przed północą? Panie Danielu podzi... auć! Kobieto nie bij mnie — mruknął niezadowolony Victor, kiedy w brutalny sposób Melanie przerwała jego głośne rozmyślanie. — Jestem zagrożonym gatunkiem.

— Raczej zagrożonym głupkiem. Tylko ty jesteś tak kreatywny, aby podziwiać mordercę rodziny. — powiedziała córka koronera z wyrzutem w głosie.

Victor nic nie odpowiedział, tylko wraz z Melanie otworzył drzwi szafy, do której jeszcze kilka minut temu wściubiałam nosa. Kiedy weszliśmy do sypialni małżeństwa od razu zaczęliśmy przeszukiwać pokój. Nie wiedziałam czego mamy szukać i szczerze chyba nie byłam chętna poznawać odpowiedzi.

W momencie kiedy przeszukiwałam szuflady poniszczonej komody, Alexander zaglądał pod łóżko małżonków ani na moment nie komentując konwersacji między bratem, a córką koronera.

— Znalazłeś coś?— zapytałam nie pewnie zamykając ostatnią szufladę komody. W duchu modliłam się, aby dwudziestolatek podał przeczącą odpowiedź. — Alex?

— Coś tam jest... Victor podaj scyzoryk — Alexander bardziej przysunął się w stronę szczeliny między łóżkiem, a podłogą.

Chłopak natychmiast podał bratu scyzoryk, który ponoć znaleźli na strychu w kartonach rzeczy, które należały do ich ojca. Przez parę minut w ciszy słuchaliśmy dźwięków, które wytwarzał niebieskooki pod łóżkiem. Z początku wydawały się być wiecznością, chociaż tak naprawdę nie zmieniły zbytnio czasu na zegarze w telefonie.

— To jakiś zeszyt... — podsumował starszy Stone podnosząc się na równe nogi z podłogi trzymając w dłoni poza latarką, stary poniszczony mocno zeszyt.

Ostrożnie podeszłam do chłopaka kiedy ten otwierał zawartość nowo znalezionej z zdobyczy. Zeszyt bardzo różnił się od tego, który należał do taty. Był pisany chaotycznie, zawierał rysunki oraz szkice, a także miał niechlujnie powklejane różne wycinki.

— To zapewne notatnik Daniela Grancy'ego — mruknął Stone zatrzymując wzrok na niechlujnie wypisanej stronie — Ted Bundy. Potwierdzone i zidentyfikowane ofiary.

— Nie mów że tu wypisał wszystkie ofiary. — powiedziała z skrzywioną miną Melanie, podczas gdy ja w ciszy analizowałam wypisane nazwiska na kartce papieru.

— Cała dwudziestka. Od Lyndy Ann Healy z Seattle, aż po Kimberly Leach z Lake City. — powiedziałam za starszego z braci, przeglądając dalej następne strony w notatniku młodego mordercy.

Pomiędzy wycinkami różnych papierów znajdowały się również notatki informacyjne o Kanibalu z Milvaukee, Hermanie Mudgett czy też Richardzie Ramirez. Nie chce nawet wiedzieć jakim cudem ten człowiek wypisał wszystkie ich ofiary z dokładnymi szczegółami. Patrząc w sumie na jego niezbyt pięknie pisane notatki miałam dosłowne odczucie że on stał przy tych ludziach w momencie dokonywanych przez nich zbrodni.

— To szalone... — powiedziałam w trakcie, gdy Alex powoli przekręcał kolejne kartki notatnika.

Zamarłam widząc pustą prawie że kartkę z nieschludnie wypisanymi czarnymi literami.

— Genene Jones — spojrzałam zdezorientowana na towarzyszy próbując zrozumieć kim jest nieznajoma kobieta wypisana w notatniku.

— Słyszałam o niej — cichy głos młodej Crane zwrócił naszą uwagę od zapisków młodego mordercy — Tata rozmawiał o niej z jednym z policjantów. To kobieta z Teksasu zamordowała jedenaścioro dzieci wstrzykując im chlorek suksametonium. Ponoć ofiar może być więcej, ale niektóre szpitale zniszczyły karty zdrowia zmarłych pacjentów.

— Przepowiedział dzieciobójczynie, no proszę. — mruknął niezbyt zadowolony odpowiedzią rówieśniczki, Victor podczas gdy ja z starszym bratem powróciliśmy wzrokiem do notatnika Daniela.

Następne kartki nie miały zbyt dobrego i czytelnego pisma by w tych ciemnościach dostrzec jakiekolwiek informacje, ale mocno wykonturowane rysunki ciała dawały więcej do myślenia niż można było zrozumieć.

Ostrożnie przejęłam notatnik od dwudziestolatka, aby spróbować wyczytać więcej z niechlujnych zapisków syna małżonków, co nie należało do bardzo łatwego zadania. W tym czasie Alex w towarzystwie swojego brata postanowił przesunąć szafę w zapewne nadziei że podobnie jak pod łóżkiem znaleźć coś wartego naszej uwagi.

Niestety ledwie chłopcy zdążyli przesunąć szafę o milimetr kiedy do naszych uszu dotarł krzyk. Pełen rozgoryczenia, strachu i paniki. Przeraźliwy krzyk nie należący niestety do żadnej obcej nam osoby. Przeraźliwy krzyk należał do mojej siostry. Do Lucienne.

~ • ~ • ~

chlorek suksametonium - , środek zwiotczający , działający przez , stosowany przede wszystkim w celu umożliwienia tchawicy. Lek budową i działaniem przypomina , ale działa dłużej. Powoduje zwiotczenie, poprzedzone charakterystycznymi , głównie mięśni twarzy, szyi i kończyn. W czasie skurczu uwalniane są jony potasu, co powoduje zwiększenia ich stężenia.

Killtown: Dom Zła | Tom II |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz