ROZDZIAŁ 3

10 1 0
                                    

Chłopak opuścił podniesioną lekko rękę, po czym podszedł do leżącej sztywno
na ziemii dziewczyny. Pochylił się ostrożnie, przykładając dwa palce do jej nadgarstka w celu sprawdzenia pulsu. Całe szczęście, wszystko było w normie. Jedynie częstotliwość uderzeń serca spadła, ze względu na omdlenie. Ze szczerym zmartwieniem wypisanym na twarzy, delikatnie musnął kciukiem czoło Liwii.
- Biedactwo...- Wyszeptał sam do siebie odgarniając pasmo włosów opadłe na blady policzek wyczerpanej piętnastolatki. Poczuł nagły przypływ głębokiego współczucia i troski, który objawiał się poprzez dalsze gładzenie nieco zmarzniętych lic. Tylko tyle było dane mu zrobić. I zrobił wszystko co mógł.
Wtem usłyszał radosną pogawędkę grupki młodych osób, które zapewne chciały
niezauważone wyskoczyć za szkołę na papierosa w czasie przerwy. Z powodu niebezpiecznie szybko zbliżających się kroków, młody mężczyzna był zmuszony wycofać się tam, skąd powrócił i choć cieszył się, że ktoś odnajdzie dziewczynę oraz udzieli jej potrzebnej pomocy, to czuł, że nie może dopuścić do powtórzenia takiej sytuacji... Poczuł ukłucie żalu gdzieś w sercu. Poruszony tym nagłym zrywem emocjonalności, wycofał się jeszcze o krok, po czym uniósł swoją dłoń i przyłożył w miejsce wspomnianego wcześniej serca. Dawno nie czuł... Zadrżała w nim wrażliwa dusza romantyka, pobudzona tymi wyjątkowymi zdarzeniami. Tego dnia coś w nim pękło. Coś się zmieniło. I czy tego chciał czy nie, powoli zaczynało to do niego docierać
Z głębokiej zadumy wyrwały
go coraz głośniejsze chichoty dochodzące
zza rogu. W atmosferze melancholii wycofał się, a jedynym śladem jaki zostawił po swojej obecności były mieniące się w słońcu, złote skry odzwierciedlające kształt ludzkiej sylwetki i jeszcze przez chwilę unoszące się w powietrzu. Ostatecznie, drobinki zawirowały nieznacznie i rozpłynęły się w powietrzu. Tak samo jak ten, dzięki któremu zostały tu sprowadzone.
Trójka nastolatków pewnym krokiem wmaszerowała w alejkę za szkołą. Wtem, powietrze przeszył przeraźliwy krzyk dziewczyny z wesołego towarzystwa. Wysoka brunetka pobladła, jakby zapadła się w sobie i zdecydowanym gestem szturchnęła chłopaka stojącego z boku, aby zawołał kogoś z nauczycieli.
Już po chwili na miejscu
zjawiła się cała kadra, wraz z ciekawskimi uczniami.
Kilka sób już zaczęło podśmiewać się z ofiary, obgadywać ją i snuć niestworzone teorie, o których nawet filozofom się nie śniło. Natomiast przerażeni nauczyciele, ciągle w niedowierzaniu, wezwali pomoc. Ich reakcje były różne. Jednym robiło się słabo, drudzy zasłaniali usta. W powietrzu wyraźnie czuć było napięcie i konsternację.
Panował popłoch i wrzawa, wielkie poruszenie wśród tłumu. Wszyscy poruszeni, wszyscy próbowali tłumaczyć jakoś całe zajście, tak samo również wszyscy włączyli się w pomoc poszkodowanej- niedoszłej samobójczyni.
Kiedy na miejscu zjawiła się karetka z pobliskiej przychodni, wokół poszkodowanej zapanowała kompletna cisza. Cisza ta jednak zdawała się być głośniejsza nawet od najgłośniejszych komentarzy, które pojawiały się przed chwilą. Jak na zawołanie, dziewczyna nagle oprzytomniała. Z początku tylko delikatnie otworzyła oczy, przyglądając się niewyraźnym sylwetkom. Perspektywa i to, co widziała, przypominało obiektyw niewyostrzonego aparatu. Ponownie zmrużyła powieki. Kolorowe plamki zdawały się pląsać radośnie w samym środku jej tęczówek, przyprawiając skołowaną Liwię o zawroty głowy. Ponownie otworzyła oczy. Tym razem, ujrzała nad sobą dwie osoby, pochylające się nad nią. Niezupełnie świadoma tego, iż już się wybudziła, ponownie pozwoliła sobie na kolejne odpłynięcie w stan błogości.
Z pewnością leżałaby tak
jeszcze długo, gdyby nie bolesny
cios wymierzony jej w głowę czymś twardym przez nieznanego sprawcę. W momencie, w którym poczuła nad swoim uchem stróżkę ciepłej cieczy, energicznie poderwała się na równe nogi, a że była jeszcze pod wpływem doznanego szoku, po próbie przejścia kilku kroków w celu ucieczki z miejsca zdarzenia, spektakularnie straciła najpierw równowagę, potem ponownie świadomość.
Finalnie, pełną kontrolę nad
swoim ciałem ponownie odzyskała
Trzy godziny później, chociaż sama nie wiedziała czy minęła godzina, czy minuta. Wciąż leżąc na łóżku, w jak się zdaje szpitalu, nie myślała nawet żeby podjąć jakąkolwiek działalność fizyczną. Dokładnie analizowała swoją przeszłość, przyszłość, a również swoje wcześniejsze przedsięwzięcie. W głowie miała już obraz swoich rodziców, rzucających w jej strony całym wianuszkiem epitetów pogardy. Wyobrażała sobie osoby z jej szkoły wytykające ją na korytarzu. W tamtym momencie żałowała, że nie umarła. Że o ironio, miała wtedy wiecie szczęścia niż przez całe swoje życie. Swoje smutne, szare życie przepełnione bólem i milczeniem owiec... A dokładniej to jednej, bezbronnej owcy zdanej na litość swojego oprawcy.
Kończąc rozmyślania nad swoim żałosnym żywotem,
przekręciła się na drugi bok z zamiarem oddania się w ramiona Morfeusza, jednak jej zamiary zostały udaremnione przez mężczyznę w białym kitlu, który bezceremonialnie wkroczył na salę.
- Panienka się obudziła?- Zagaił w stronę Liwii, podchodząc do jej łóżka.- Przespałaś dobre trzy godziny, chyba pora wstać.- Odpowiedziało mu milczenie.- Rozumiem, ciężkie przeżycia i tak dalej, nie musisz się odzywać. Jednak pamiętaj, że mamy tu na względzie twoje dobro. Nie przeszkadzam dalej, odpoczywaj. Póki co zostaniesz u nas na obserwacji, jeśli nic nie będzie odbiegało od normy, wyjdziesz już jutro. Wcześniej byli tu rodzice i zostawili ci parę rzeczy. Wyglądało na to, jakby naprawdę się martwili, może wypadałoby zadzwonić?- Kolejne pytanie zbyła ciszą, czekając aż lekarz zorientuje się, że jest niechcianym gościem.- To tyle z mojej strony.- Podniósł się i wyszedł.
Liwia, poruszona wyrzutami sumienia, wyciągnęła spod poduszki telefon i wybierając numer mamy, przyłożyła go do ucha.Trzy sygnały minęły, aż w końcu usłyszała znajomy głos.
-Wstałaś wreszcie...- Wyraźnie dało się odczuć troskę kobiety.- Jak się czujesz?
-Jak na sytuację, w której się znajduje, całkiem nieźle.- Próbowała żartować. Po chwili ciszy jednak, do jej uszu dobiegł stłumiony szloch mamy.
-Przepraszam Cię, tak bardzo cię przepraszam! Gdybym tylko mogła cofnąć czas, naprawiłabym wszystkie swoje błędy...- Planowała jeszcze coś dopowiedzieć, jednak dziewczyna gwałtownie jej przerwała.
-Mamo, wszystko jest dobrze. Niczego nie mam ci za złe. To ja mogłam sobie z tym lepiej poradzić. I wybaczcie mi to, proszę.- Na nowo zaczął rozpalać ją wstyd za to, co zrobiła. I choć była w pełni świadoma swojego czynu, nie była pewna czy tego żałuje, czy też nie. Póki co jej głowę zaprzątało poczucie winy, zawód na samej sobie i autoobrzydzenie. Przy tym wszystkim odczuwała bolesną pustkę emocjonalną, spotęgowaną głosem mamy, który nawet nie wzbudził w niej jakiejkolwiek nostalgii czy nawet nienawiści. Czysta obojętność
- Moja mądra córeczka... Czujesz się na siłach, aby kontynuować rozmowę czy może chcesz jeszcze poleżeć?- Zawachała się, jednak gdy odpowiedziała jej cisza, sama zrozumiała.- Jasne, drzemka. Gdybyś czegoś potrzebowała, w każdej chwili możesz zadzwonić, pamiętaj.- Zaoferowała się.- Zadzwonię jeszcze jutro.Kocham Cię.
- Ja Ciebie też, mamo.- Rzuciła Liwia na odchodne. Po czym usłyszała sygnał dźwiękowy świadczący o zakończeniu połączenia.
Pomimo dochodzącej już
godziny osiemnastej, na dworze wciąż było umiarkowaniem jasno, gdyż kończyła się właśnie dość ponura wiosna. Całe szczęście lato zapowiadało się nieco lepiej, bo z dnia na dzień temperatura podnosiła się, a wiatry stawały się coraz mniej odczuwalne. Zachęciło to samotnie leżącą dziewczynę do podniesienia się w celu uchylenia okna. Już za chwilę piętnastolatka stała przy oknie, biorąc głębokie oddechy i napawając się świeżym powietrzem. Powoli docierało do niej, że to co się stało nie było fikcją, tylko brutalną rzeczywistością. Jeszcze bardziej brutalną od rzeczywistości, była myśl, która wdarła się jej do głowy, że tak naprawdę nie miała do czego wracać.
Zrobiła dwa kroki w tył i siedząc na skraju łóżka, sięgnęła do walizki stojącej obok szpitalnej
szafki. Wyciągnęła z niej słuchawki i włączywszy na nich swoją ulubioną playlistę, zatopiła się w widoku zza szpitalnego okna, który ukazywał perfekcyjnie wypielęgnowany ogród. Nie kryła swojego zachwytu nad pięknymi kolorami i fantazyjnymi przycięciami roślin. W dalszym ciągu wsłuchana w lecąca w tamtym momencie piosenkę, wyciągnęła z walizki przygotowaną dla niej kosmetyczkę do kąpieli z samymi najpotrzebniejsztmi rzeczami takimi jak szczoteczka, pasta do zębów, szampon i żel pod prysznic. Schylała się po ręcznik i już akurat podnosiła go do siebie, kiedy mimochodem zwróciła wzrok na okno i zamarła...
Jej bladej twarzy przyglądała się teraz para intensywnie zielonych oczu, stonowanych przez zimny wyraz twarzy. Liwia byłaby pewna, że to co widzi było prawdą gdyby nie jeden fakt... Jej okno znajdowało się na czwartym piętrze budynku, co nie dawało prawa bytu przedziwnej lewitacji chłopaka. W lekkim szoku, oparła się ledwo o ramę łóżka, wzięła trzy głębokie wdechy i już prawie była gotowa stanąć o własnych siłach, kiedy znany jej tajemniczy osobnik zastukał palcem w szybę, wskazując na uchwyt otwierający zamek.
Kiedy już nastolatka
wydobyła z siebie resztki odwagi i siły, z duszą na ramieniu zaczęła zbliżać się do niespodziewanego gościa. W momencie, w którym od wpuszczenia go do środka dzieliło ją jedynie wyciągnięcie ręki poczuła jak w jednej chwili wracają jej wszystkie dotychczas utracone siły. Krew w niej zagotowała się niemal od przepełniającej ją determinacji i natłoku pytań.
Zdecydowanym ruchem dłoni przekręciła klamkę, na skutek czego okno otworzyło się
z cichym jękiem. Nieznajomy zręcznie wskoczył do wnętrza pomieszczenia, od razu stając na równe nogi. Nijak miało się to do stanu Liwii, która miała wrażenie, że zaraz się przewróci. I tak zapewne by było, bo z tego wszystkiego kolana ugięły się pod ciężarem stresu, jednak przybyły przed chwilą mroczny rycerz sprostał zadaniu, chwytając dziewczynę w ostatniej chwili.
- Cieszę się, że znów mam tę przyjemność pannę ratować...- Rzucił swobodnie, z odrobiną nonszalancji w głosie.

Druga strona gwiazd Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz