Marzenie o śmierci

6 0 0
                                    

############################

O! Depresja! Witaj, witaj.... Dawno żeśmy się nie widziały! Kawa, herbata, czy od razu wódeczka?

############################

Dzień dobry, chociaż wcale taki nie jest, żaden dzień już nie jest dobry odkąd ich nie ma zemną. Ale wypadałoby się przedstawiać tak, więc od początku. Dzień dobry, nazywam się Clara Robbie mam 20 lat, a moje życie jest do dupy. Prawie w ogóle nie pamiętam swoich rodziców moją jedyną rodziną był brat. Właśnie był, Joel Robbie to on mnie wychował starał się ze wszystkich sił bym była szczęśliwa, choć życie nas nie rozpieszczało.

Ja w wieku 6 lat trafiłam do domu dziecka. Mój brat miał w tedy 16, tak między nami jest aż 10 lat różnicy. Lecz to wcale nie przeszkadzało byśmy byli, że sobą bardzo zżyci. Joel był bardzo zdolny i szybko udało mu się znaleźć dobrze płatną pracę kupił domek jednorodzinny i znalazł sobie dziewczynę. Nazywała się Viola Marez i była od niego 2 lata młodsza. Z początku jej nie lubiłam, bo zabierała część czasu Joela dla siebie, lecz z czasem zrozumiałam że nie mogę mieć go na własność no i zaczęłyśmy się dogadywać. Kiedy mój brat miał dobre warunki dom i stałe dochody mógł zostać moim prawnym opiekunem. On miał w tedy 19 lat a ja 9. Mój pokoik nie był duży, ale był przytulny, był w kolorach zielono-miętowych i naprawdę bardzo mi się podobał. Spędzałam w nim większość czasu wiec znałam każdy jego kąt.

Mieścił się on na poddaszu, więc miałam okno balkonowe, ale również posiadałam niewielki balkonik. Łóżko było jednoosobowe na mim mnóstwo misi i poduszek, biała szafa, komoda i biurko, każdy mebel był biały. Miętowy dywan z białymi elementami zajmował połowę pokoju. Ale z roku na rok zmieniało się ułożenie mebli i zmieniały się dekorację.

Kiedy miałam 18 lat stało się coś, co zniszczyło mi życie. Dokładnie tydzień po moich 18 urodzinach miała się odbyć skromna impreza z tej okazji. Z racji tego, że było ciepło organizowaliśmy ją w ogrodzie. Alkohol głośna muzyka garstka ludzi kołysząca się w rytm muzyki. W środku imprezy zadzwonił telefon brata wiec musiał wyjść a ja bawiłam się dalej.

Rano miałam ogromnego kaca, weszłam do kuchni po szklankę wody i tabletki na ból głowy. Zegar w kuchni wskazywał 11 rano, poszłam zobaczyć czy Joel już wstał. Zastałam pusty pokój zdziwiło mnie to. Zadzwoniłam do niego, lecz nikt nie odebrał. To właśnie w tym momencie moje serce miało pierwszą poważną ranę.

Mijały godziny, lecz dalej nie miałam kontaktu z moim bratem. Minęły 24 godziny nie dostałam od niego żadnego znaku życia. Zgłosiłam jego zaginięcie, lecz policja nie może namierzyć ani jego komórki ani niczego.

Dokładnie 48 godzin później ktoś zapukał do drzwi. Czym prędzej do niech pobiegłam. Zobaczyłam wysokiego mężczyznę, który bez żadnego słowa wyjaśnienia wręczył mi kopertę.

Czym prędzej ją otworzyłam a to, co tam znalazłam było okropne. Ręcznie pisany list gdzie jedyna ważna dla mnie osoba informuje mnie, że jeśli to czytam to znaczy, że nie żyje. Wyjaśnia też, że pracował w gangu i że mężczyzna, który wręczył mi ten list będzie mnie chronić.

Izak, bo tak miał na imię powiedział mi kolejną druzgocącą rzecz. Narzeczona oraz przyjaciel mojego brata również nie żyją. To był cios, który odebrał mi chęć do życia.

Moje życie straciło sens, kupiłam żyletkę, wzięłam głęboki wdech i przecięłam nadgarstek. Krew płynęła a życie ulatywało, zamknęłam oczy i...... Otworzyłam je, ktoś uratował mnie i to nie był Izak. Lecz, po co kto chce bym żyła nie ważne spróbuję raz jeszcze.

Kupiłam sznur zamknęłam drzwi od piwnicy, związałam pętle. Sznur jak boa odbierał mi oddech, moje oczy były coraz cięższe, lecz i tym razem mi się nie udało. Ktoś niczym mój anioł uratował mnie z objęć śmierci. Byłam zła załamana bez chęci do życia. Jedynym znakiem, jaki dostałam od anioła był krótki list

Marzenie o śmierci One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz