Odnalazłem rower dwie przecznice od szkoły. Był środek nocy, padał ulewny deszcz. Podbiegłem do niego zdejmując kaptur z głowy. Wyjąłem telefon i zacząłem rozświetlać okolicę. Na ramie i kierownicy zauważyłem czerwone ślady. Rozejrzałem się po okolicy. Nie zauważyłem nikogo. O godzinie 2 w żadnym z okolicznych domów nie świeciło się światło. Zadzwoniłem do znajomego.
•••
— Cześć — powiedział Leo przybijając ze mną piątkę na przywitanie. — Co tu mamy?
— Rower porzucony na poboczu — wskazałem w stronę przedmiotu. — Prawdopodobnie ślady krwi.
Harper wykonał ruch w stronę pozostałych funkcjonariuszy. Przekazał im tę informację, a oni poszli w tamtą stronę.
— Co tu robiłeś? — zastanawiał się. Rozumiałem go, w tej branży nawet przyjaciela trzeba podejrzewać. Taka praca.
— Mam ostatnio problemy ze snem. — Podrapałem się po głowie chcąc odgonić nieprzyjemne wspomnienia. — Chciałem pobiegać. Zauważyłem światło lampy rowerowej. Podbiegłem i to znalazłem.
— W porządku, powtórzysz to Brad'owi. Widzimy się jutro w pracy. Idź się przespać. Jutro może nas czekać sporo pracy.
Tak jak polecił, opowiedziałem wszystko drugiemu funkcjonariuszowi i wróciłem do domu. Przebrałem się, wysuszyłem mokre od deszczu brązowe włosy i wróciłem do łóżka.
Z samego rana ruszyłem na komisariat. Zanim pojawił się Leo zdążyłem zamknął raport z ostatniej akcji.
— Cześć Oskar — usłyszałem znajomy damski głos.
— Hej Ava. — Uściskałem drobną blondynkę. — Jak leci?
— Po staremu. Stęskniłam się. — Posłała mi nieśmiały uśmiech. — Wszystko już u ciebie w porządku?
— Jest lepiej, dziękuję Av — odpowiedziałem cicho wzdychając.
— Dean, chodź — powiedział przechodząc z obojętną miną Harper.
— Do zobaczenia — rzuciłem krótko do Wood i ruszyłem za przyjacielem. Weszliśmy do jednego z pokojów konferencyjnych. Na stole leżała już czarna teczka.
— Czarny kojarzy się z śmiercią — rzuciłem dla rozluźnienia atmosfery. Udało mi – stwierdziłem, gdy zauważyłem jak jego kącik ust się unosi. Z Leo poznaliśmy się na studiach. Gdy zaczynaliśmy pracę w Doiton Office był moim partnerem. Potem jako pierwszy dostał awans. Gdy już ja go dostałem przypisali mnie do Ava'y Wood.
— Na razie nikt nie umarł.
— Co w niej jest?
— Badania wskazały, że miałeś rację. Ślady krwi znalezione na rowerze należały do jednej osoby. Tak samo odciski palców na kierownicy.
— Wiadomo kto to?
— Dolly Graham. Dziewczyna, chodzi do miejscowego liceum, czarne włosy, brązowe oczy, wzrost około metr siedemdziesiąt dwa — odpowiedział.
— Nikt z bliskich nie zgłosił zaginięcia?
— Póki co nie. Nie rozmawialiśmy jeszcze z nikim z rodziny. Z tego co wiemy mieszkała z ojcem przy Savile Row.
— Jakieś podejrzenia?
— Na razie żadnych. Nie ma innych śladów. Padał deszcz, mogły zostać rozmyte zanim przyjechaliśmy.
— Czyli trzeba wyruszyć do jej domu.
— Właśnie chciałem ci to zaproponować.
— Jestem na tak.
— Na pewno już chcesz się brać za kolejną sprawę po tamtym? — zapytał z troską w głosie.
— To ja znalazłem rower, czuję się zobligowany do uczestnictwa w śledztwie — odparłem pewnie.
— Rozumiem. W takim razie ruszajmy.
Piętnaście minut później znaleźliśmy się pod zadbanym domem pana Grahama i jego córki. Leo zapukał do drzwi, a chwilę później otworzył je wysoki mężczyzna. Miał blond włosy ułożone żelem na bok oraz gęsta brodę sięgającą do połowy szyi.
— Dzień dobry, detektyw Leo Harper... — Pokazał odznakę. — ...oraz detektyw Oskar Dean.
— Dzień dobry — odpowiedział zdezorientowany. — Co panów sprowadza?
— Może lepiej żebyśmy porozmawiali w środku.
Mężczyzna ruchem ręki wskazał przedpokój, a dalej zaprowadził nas do przestronnego salonu. Był raczej chłodny w odbiorze, panowały tu biel i szarości. Nigdzie nie stały pamiątki, ani kwiaty.
— Chcą państwo coś do picia? — zapytał właściciel siadając na fotelu.
— Nie, dziękujemy — powiedział mój przyjaciel. Zapadła chwilowa cisza, którą w końcu przerwał Leo. — Kiedy widział pan ostatni raz córkę?
— Dolly? Wczoraj wieczorem. Mówiła, że jedzie do przyjaciółki na noc. Często tak robiła. Coś się stało?
— Powiem wprost, znaleźliśmy rower pańskiej córki na poboczu z widocznymi śladami krwi.
— To nie możliwe — rzekł, kiedy zaczął drgać mu policzek. — Może to rower kogoś innego.
— Ślady krwi i odciski palców sugerują, że to pańskiej córki — odpowiedział chłodno mój wspólnik.
— Nie, to nie może być prawda — szeptał przestraszony ojciec. Nachyliłem się do niego nieznacznie i zapytałem:
— Czy pańska córka miała z kimś problemy?
— Nie, nie. Oczywiście, że nie. To miła dziewczyna, ma pełno znajomych i przyjaciół.
— Może pokłóciła się z kimś ostatnio?
— Nic o tym nie wiem.
Ciszę przerwał znów głos mężczyzny.
— Co się z nią stało? — wyszeptał ledwo słyszalnie. Normalne, że był przerażony. Miał tylko ją.
— Próbujemy to ustalić. Niestety na razie nie mamy żadnych poszlak. Nasi specjaliści przeczesują teren. — Nagle telefon Harpera rozbrzmiał informując, że ktoś do niego dzwoni. — Przepraszam na chwilę.
Wstał i wyszedł do innego pomieszczenia. Widziałem jak blondyn na przeciwko kuli się i chowa twarz w dłoniach.
— Musi pan być dobrej myśli, robimy wszystko co w naszej mocy.
Starałem się go pocieszyć bzdetnymi wiązankami. Graham nie odpowiedział. Oddychał ciężko najprawdopodobniej hamując płacz.
— Musimy, już jechać. Będziemy pana o wszystkim informować. — Usłyszałem głos Leo. Wstałem i razem wyszliśmy z domu. Właściciel nawet nas nie odprowadził, był w zbyt ciężkim szoku.
— Co jest?
— Dzwonił Brad Jenkins. Mają coś.
Bez słowa wsiedliśmy do pojazdu i pojechaliśmy na miejsce, gdzie znalazłem wczoraj rower.
Tam stało już kilku funkcjonariuszy. Jeden z nich przepuścił nas i wskazał drogę, gdzie mamy iść. Weszliśmy do pobliskiego lasu. Po kilku metrach zauważyliśmy więcej pracowników policji. Między nimi stał Jenkins wyraźnie nas oczekując.
— Znaleźliśmy poszarpane damskie ubrania. Podejrzewamy, że mogą to być rzeczy Dolly Graham. — powiedział od razu. Podeszliśmy do miejsca, które badali specjaliści. Zauważyłem podartą, krótką, czarną bluzkę. Niedaleko leżała granatowa, plisowana spódnica, a na krzewie obok wisiały resztki rajstop.
— Tam dalej — mówił Brad idąc w tamtą stronę — znaleźliśmy rozgarnięte liście. Widać tam ślady paznokci. Szukamy śladów... — zawiesił się. Wiedzieliśmy o co mu chodziło, ale Harper nie lubił niedomówień.
— Śladów gwałtu — dokończył za niego.