Epilog 2. 👥Z Tobą👥

106 14 4
                                    

Z oczu płynęły mi łzy, a ja z pętlą na szyi stałem na krześle. Na stole leżał list, a ja nie byłem w stanie kopnąć krzesła, aby się przewróciło. Byłem zwykłą pizdą. Nie umiałem nawet dobrze popełnić samobójstwa. – Robert! – Po tym, jak usłyszałem to jedno słowo z ust Kuby nie wiem, co działo dookoła. Słyszałem kolejne krzyki. Później poczułem, że ktoś ściąga mnie z krzesła i przytula. Dostałem jakieś leki i po kilkunastu minutach czułem się lepiej. Widziałem twarze, które sprawiały jeszcze większy ból. Wszyscy wpatrywał się we mnie z pewnym współczuciem, ale nie on. Kuba gładził mnie po włosach delikatnie uśmiechnięty. – Robert myślałem, że cię straciłem – powiedział do mnie w pewnym momencie, a z jego oczu znowu pociekły łzy. – Co to za różnica. I tak nic dla ciebie nie znaczę – Powiedziałem prawie szeptem.
– Nawet nie waż się tak mówić. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu… Tylko nie potrafiłem Ci tego okazać w odpowiedni sposób – powiedział smutnym głosem, wpatrując się w moje oczy – Kocham cię Robert… Tak bardzo cię kocham – Uśmiechnął się łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. – Nie wiem, kiedy wszyscy opuścili pokój i zostaliśmy we dwoje, ale wiem, że będzie już tylko lepiej.

I wtedy już wiedziałem. Nieważne, co będzie działo się później, mając obok siebie Kubę będzie już tylko lepiej.

***

– Robert! – Usłyszałem krzyk, więc podniosłem się do pozycji siedzącej – za godzinę przyjadą Łukasz i Kamil, a ty nie zdarzyłeś nawet wstać – Westchnął zrezygnowany mężczyzna. Mężczyzna mojego życia. – I tak beze mnie nie zaczniecie, więc w czym problem – mruknąłem, wychodząc z łóżka – no wiesz jednak nie wypada spóźnić się na własny ślub – Zaśmiał się całując mnie w policzek
– Kawa i tosty czekają na stole zjedz, a później zacznij się ogarniać wyprasowany garnitur leży na stole – Powiedział, stając w drzwiach – Kuba nie przejmuj się tak wszystkim będzie idealnie – Powiedziałem, patrząc na spiętego mężczyznę. – powiedzenie mi nie stresuj się to jakbyś powiedział Grzechowi, że idziemy do restauracji w dresach – Oboje Zaśmialiśmy się na to porównanie – No ale garnitury załatwił nam zarąbiste – Dodałem, gdy weszliśmy do kuchni. – Racja, teraz już jedz, a ja idę zadzwonić do Wojtka żeby nie zapomniał umyć auta – Pokiwałem zrezygnowany głową – ja ci ewidentnie muszę zabrać dzisiaj telefon, bo Ty im żyć nie da – W odpowiedzi wytknął mi język i poszedł na korytarz.

***

Jeszcze 4 lata temu stałem na krześle. A teraz stoję przed ołtarzem w butelkowo zielonym garniturze i patrze w oczy mojej miłości z lat licealnych.

~~~

Tak to już koniec. DOKŁADNIE W MIESIECZNICE OD POCZĄTKU! Pierwsza książka na tej platformie którą skończyłem i jestem w chuj dumny z siebie. Ogólnie to ten nie martwcie się to nie koniec mojej kariery na tym Koncie ;]

~402 słowa

Dark.Humanoid :))


THE END
:((

Do ostatniej kropli potu (Błaszczykowski Lewandowski) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz