Tego no, żyję! Wiem że nieliczni czekali i specjalnie dla Was zmusiłam się do napisania tego rozdziału. No dobra, dla siebie trochę też, bo jakoś trzeba ten warsztat pisarski rozwijać.
---
Tym razem Harley pilnował się, żeby poprzestać na jednym piwie, co sprawiło, że wrócił do pokoju w całkiem znośnym stanie, a co najważniejsze Peter miał jego numer. Może to nie było zbyt zdrowe, ale nie umiał przestać o nim myśleć. Trochę zmartwiła go informacja, że chłopak jest hetero, ale przecież zawsze mógł zmienić zdanie oczarowany jego wdziękiem. No dobra, może z tym wdziękiem nie było aż tak dobrze, ale zamierzał postarać się zmienić jego zdanie, a dopóki się to nie stanie, mogli przecież być przyjaciółmi. Do takich rzeczy potrzeba było czasu, a on zamierzał mu go zapewnić. Całe mnóstwo czasu w jego towarzystwie.
Peter był idealnie w jego guście, a na dodatek po samej rozmowie z nim stwierdził, że jest inteligentny. Może nie zamienili zbyt wielu słów, ale sam sposób, w jaki mówił, sugerował, że nie był głupi. Na początku miał wrażenie, że też się mu podoba, ale kiedy powiedział, że jest hetero, nie był tego już taki pewny. Przecież na pewno nie mówił tego bez powodu. Może tak naprawdę zauważył, jak Harley pożera go wzrokiem i chciał mu delikatnie dać do zrozumienia, że nie jest nim zainteresowany w taki sposób? To go jednak nie zniechęcało. Wyzwania to było coś, co uwielbiał. Jeśli chciał go tym odstraszyć, to na jego nieszczęście osiągnął przeciwny efekt.
Czekał na jego wiadomość cały dzień, ale ta jak na złość nie przychodziła. Czyżby tym razem naprawdę zamierzał go olać? Jeśli tak miało się stać, Harley zamierzał przejść się tam jeszcze raz, a potem kolejny i kolejny aż do skutku. To było coś, czego sam nie rozumiał, ale wystarczyły dwie rozmowy z tym chłopakiem i przepadł zupełnie. Nie wiedział, czy to zasługa jego pięknych brązowych oczu, czy może loków opadających mu niesfornie na oczy, ale wiedział, że nie chciał odpuścić tej znajomości. Nawet jeśli miał tkwić w wiecznym friendzone.
Musiał przestać myśleć, bo czuł, że jeszcze trochę, a wpadnie do baru zobaczyć czy go tam dzisiaj nie ma. Nie chciał wyjść na desperata. Wybór był prosty, tylko jedna rzecz potrafiła zająć jego myśli w równym stopni jak teraz Peter. Wyciągnął z uśmiechem niewielką walizkę spod łóżka i wyszedł z nią z pokoju, zmierzając na tyły budynków kampusu. Już dawno znalazł odpowiednie miejsce — osłonięte od widoku ludzi, bez żadnych kamer. Idealnie na zakładane zbroi, jeśli chciał zachować anonimowość.
Już po chwili wzbił się w powietrze, robiąc zwinne uniki. Uwielbiał tę zbroję, kochał w niej latać, dawało mu to poczucie wolności, którego pragnął od zawsze, a dodatkowo przywoływało miłe wspomnienia o Tonym i ich wspólnej pracy. Na samym początku było to bardzo bolesne, ale kiedy udało mu się nieco pogodzić z jego śmiercią, odnajdywał w tych wspomnieniach pociechę. To Tony przygarnął go, kiedy zawalił mu się cały świat i został całkiem sam. Dzięki niemu mógł spędzić wspaniałe pięć lat w pełnej rodzinie i choć zawsze wiedział, że Tony za czymś tęskni, a może za kimś, to zawsze traktował go jak syna, a Harley jego jak ojca. Nie było to zresztą dla niego nic trudnego, bo jego biologiczny wyszedł po zdrapkę, jak miał sześć lat i tyle go widział. Starka znał i podziwiał od lat, zawsze patrzył na niego jak na kogoś w rodzaju rodzica. Zupełnie inaczej było z Pepper. Nie mógł się przemóc, żeby nazywać ją mamą. Miał mamę i to na dodatek taką, która wypruwała sobie żyły, żeby miał za co żyć. Ona też zniknęła, tylko że w przeciwieństwie do ojca nie miała na to wpływu. Thanos wybrał za nią.
Przez to jego stosunki z Pepper były bardzo napięte przez długi czas i chociaż przed Tonym starali się oboje udawać, że wszystko jest w porządku, to dopiero jego śmierć ich do siebie zbliżyła. Zaczął wtedy powoli rozumieć obsesję Pepper odnośnie do bezpieczeństwa Starka. Wcześniej podawał w wątpliwość czy ona na pewno go kocha, czy nie jest z nim tylko dla kasy i prestiżu. Nie zawsze się między nimi układało, a on był świadkiem większości kłótni. Czasami miał wrażenie, że Pepper na siłę starała się zmienić Tony'ego w gorszą wersję siebie, tak jakby tęskniła za czasami, kiedy był dupkiem nieliczącym się ze zdaniem innych, ale po jego śmierci zaczął dopuszczać do siebie myśl, że może się mylił. Nigdy z nią o tym nie rozmawiał, ale wydawało mu się, że chciała po prostu uniknąć właśnie takiego scenariusza, w którym Tony poświęci się i zginie, zostawiając ją samą z dzieckiem, więc próbowała wyeliminować potencjalne niebezpieczeństwo, jakim była troska Starka o los innych ludzi.
CZYTASZ
From Beginning | Parley | Irondad |
FanfictionCały świat zapomniał o Peterze Parkerze, który został pozostawiony sam sobie i musiał poukładać sobie życie na nowo. Wszystko powoli zaczyna iść w dobrym kierunku, jednak pojawia się ktoś, kto wytrąca go z kruchej równowagi , którą udało mu się osią...