Rozdział 7

311 23 3
                                    

VIVIAN

Wchodzę do przyciemnianego samochodu, właściwie na drżących nogach, co rusz zerkając na faceta, który dopiero po chwili zamyka za mną drzwi i wsiada na miejsce pasażera obok siedzącego z boku kierowcy.

Dopiero kiedy kiwa głową mężczyźnie, ten rusza, zerkając wcześniej w lusterko.

Jedziemy w całkowitej ciszy. Co rusz otwieram usta, aby coś powiedzieć, ale kiedy już z moich ust ma paść jakieś słowo, gula gardle nie za bardzo mi na to pozwala.

Jestem tak strasznie przerażona, że nie potrafię się nawet ruszyć.

- Dokąd jedziemy?

Kiedy tylko wypowiadam te słowa, obaj faceci jednocześnie spoglądają na mnie w lusterku, a następnie wymieniają się głupkowatym spojrzeniem, żeby po chwili totalnie mnie zlać.

- Nie jesteście zbyt rozmowni. - próbuje dalej. - Powtórzę pytanie. Dokąd mnie zabieracie?

- Posłuchaj, laleczko. - w końcu odpowiedzi udziela jeden z mięśniaków. Odwraca się do mnie i mierzy mnie pełnym złości, wściekłości oraz podminowania spojrzeniem. - Jeśli za chwile się nie zamkniesz, to gorzko tego pożałujesz, rozumiesz?

Patrzę na niego całkowicie wytrącona z równowagi. Strach i lęk, który czułam jeszcze kilka chwil temu, zastępuje miejsce podminowaniu i wkurwieniu.

Co za chamski i bezczelny typ. Zapytałam spokojnie, gdzie jedziemy i nawet z grzeczności wypadałoby odpowiedzieć na moje proste pytanie. Ale nie... Facet wyjechał z jakąś głupią groźbą, której pewnie i tak nie spełni, ponieważ jego szef sprałby go na kwaśne jabłko.

I w ogóle, o co ta cala spina? Przecież nie zapytałam ,,jak dolecieć na księżyc?"

Wzdycham ciężko i zostawiam to pytanie mimo uszu.

Pewnie znając moje głupie szczęście, mięśniak poskarżyłby się swojemu szefowi i dopiero wtedy miałabym przejebane.

- Rozumiem.

Po kilkunastu minutach docieramy na miejsce.

Ale kiedy jeden z mężczyzn, który kilka chwil wcześniej mi groził, na siłę wypycha mnie z tylnego siedzenia i ciągnie za ramię, zwyczajnie nie wytrzymuje.

- Puść mnie, ty pieprzony dupku. - wyrywam mu się. Na początku moje próby uwolnienia się są dość chaotyczne i bezmyślne, ale kiedy facet bezczelnie się szczerzy, lustrując moje ciało jak jakieś jebane trofeum, uderzam go kolanem w jaja. Wtedy momentalnie mnie puszcza i łapie się rękami za klejnoty, sycząc z bólu.

- Ty suko. - syczy przez zaciśnięte zęby, zbliżając się w moim kierunku z jebanym mordem w oczach. - Pożałujesz tego.

- Zostaw ją Max.

Kiedy tylko słyszę te słowa, moja wściekłość jedynie przybiera na sile. Zaciskam, pięści tak mocno, że aż czuje napływ bólu.

Dopiero po chwili spoglądam w kierunku Christiana, który zmierza w naszym kierunku, z rekami w kieszeni materiałowych czarnych spodni. Ma podwiniętą koszule w tym samym kolorze, a na dłoni sporej wielkości tatuaż. Niestety z tej odległości nie jestem w stanie powiedzieć, co przedstawia.

INDESTRUCTIBLEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz