Rozdział 3

13 0 0
                                    


Chciałabym powiedzieć, że wszystko jest łatwe, lecz skłamałabym. Czy mam powód do szczęścia? Tylko dlatego, że mnie przyjęli.
DOSTAŁAM SIĘ! Gdy powiedziałam rodzicom, byli w szoku, że opuszczę rodzinne miasto i całą rodzinę. Samej było mi smutno z tego powodu.

Dnia 23 sierpnia 2022 roku
Informujemy pannę Eve Wallingham o przyjęciu na University of Manchester.
Czekamy na panią!

Czy to jest normalne? Czy to naprawdę jest normalne, że dziewczyna ze wsi wielkości hali sportowej nagle została przyjęta ma prestiżowy uniwersytet. I szczerze mam gdzieś opinie durnych sąsiadów lub nadopiekuńczych i samolubnych rodziców. Trochę żal mi będzie zostawić mojego brata Steve'a. Tylko my się rozumiemy nawzajem i wspieramy od najmłodszych lat. Jest starszy o dwa lata, ale pomimo tego nigdy nie myślał o studiach. Z resztą tak jak ja... Do czasu.
Jeśli mam być subiektywna, nie jestem jak reszta dziewczyn. Nie zbiera mi się na to, aby iść na ciuchowe zakupy i okupować się badziewiami. Nie stawiam tego na pierwszym planie.

Przeraża mnie myśl o tym, że z Fairfield Park przeniosę się do jednego z bardziej czołowych miast w moim kraju.
Stres mnie zaczyna zżerać od środka kiedy o tym myślę.
– Będzię dobrze, będzie dobrze – powtarzam sobie w głowie.
Rodzina przeboleje, nasze relacje nigdy nie były na tyle silne żebyśmy byli rodziną jak z obrazka.
I wiem, że mówiłam o tym, iż nie obchodzą mnie ubrania i inne bzdety, ale raczej moje białe sukienki na które zakładam kolorowe t-shirty nie zrobią wrażenia na rówieśnikach.
Jutro zapowiada się wolny poniedziałek. Mama jedzie do pracy, tata też się wybiera.
Ile razy mam to jeszcze powtarzać? Jestem dorosła. To, że mieszkam z rodzicami nie ma wpływu na to, że nie będę decydować o tym, gdzie i kiedy będę jeździć. Przejadę się do Manchesteru, przy okazji zobaczę jak tam jest.
Będę musiała przywyknąć do dużego miasta, co wcześniej się nie zdarzało zbyt często w moim życiu.

Dwie pary dzwonów,
kilka beżowych swetrów,
koszulki w kolorze butelkowej
zieleni i ,,modnego" brązu,
czarny płaszcz,
beżowe kozaki ponad kolano.

Tak wygląda moja lista ciuchów, które planuję kupić. W tych czasach ciężko jest się dopasować do reszty, kiedy ma się swój własny styl, który został w dwutysięcznym- szesnastym roku. Moim skromnym zdaniem te ubrania, a właściwie ich kolorystyka jest ponura i jednaka u każdego z osobna.
Ten miesiąc oczekiwania na studia będzie równy wieczności. Będę musiała jeszcze czuć moją codzienność w domu, a potem wszystko zmieni się na czas pierwszego semestru.

Czwartek, 1 września. Właśnie ubieram buty i wychodzę na autobus do Manchesteru. Powiedziałam mamie że wrócę przed dwudziestą drugą, bo chciałam zobaczyć jeszcze trochę miasta. Ledwo co mnie puściła, pomimo tego, że mam dwadzieścia lat.

Autobus spóźnia się już siedem minut, co jest trochę uciążliwe przy 32°C na dworze. Dawno nie byłam tak podekscytowana, bo ostatnio w tym mieście moja noga stała z pięć lat temu, kiedy jechałam pomóc wybrać mamie sukienkę na sylwestra, gdzie wybierała się z ojcem do ciotki Emmy. Ja rzecz jasna zostałam wtedy w domu ...sama. Pomimo tego, że Steve jest ode mnie starszy tylko o dwa lata, mama puściła go do kolegi na imprezę. Nie chcę pamiętać tamtej nocy. Siedziałam sama z margheritą w ręku, oglądając młodzieżowe seriale i kreskówki.

No dzięki Bogu, w końcu Bus podjechał. Najgorsze siedem minut w moim życiu. Niepotrzebnie przypomniałam sobie o najstraszniejszym sylwestrze, jaki kiedykolwiek mnie spotkał, co automatycznie zepsuło mi humor. Dzień zapowiadał się całkiem dobrze. Mam ogromną nadzieję, że już dziś mnie nic nie zirytuje.

Jestem z miastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz