Jak szaleć to szaleć

14.5K 60 34
                                    

Na zamówienie

   Każdy skrywa jakieś sekrety, a w tym ja. W końcu, jak długo można być idealną żoną lub perfekcyjnym pracownikiem, gdy ma się pewne, dość kontrowersyjne, uzależnienie?

Odpowiedzi nie znam, ale wiem ile czasu ja byłam w stanie - całe dwa lata.

Przez dwa lata starałam się z tym walczyć. W tajemnicy chodziłam na wizyty do lekarzy specjalistów, ale nic mi to nie dało. Mało tego, dostałam zalecenie, by się nie przejmować i zaakceptować swoje uzależnienie! Tylko, że był drobny, aczkolwiek najważniejszy szczegół - miałam męża. Uroczy Walter Fritz, moja bratnia dusza, która diametralnie zmieniła się po ślubie. Niby mieliśmy oboje po trzydzieści dwa lata, ale on... no cóż, zaczął się zachowywać, jakby miał ich co najmniej siedemdziesiąt. Jego ulubionymi zajęciami były między innym okropnie długie spacery z naszym psem, gra w bingo po godzinach pracy i to cholerne szydełkowanie!

Jak długo można patrzyć, jak twój facet z chęcią obraca kłębkiem wełny godzinami zamiast tobą?

Dwa lata.

Tyle też czasu miałam nadzieję, że w pewnym momencie wszystko wróci do normy. Że Walter znowu stanie się tym pełnym werwy i energicznym mężczyzną, w którym się zakochałam. Że przestanie bawić się w księdza i będzie robił ze mną to, co kiedyś potrafiło nam zająć pół dnia.

Surprise.

Nic się kurwa nie zmieniło.

Podjęłam decyzję i rzuciłam mu przed twarz papiery rozwodowe. Jego kontra mnie zaskoczyła - rzucił mi przed twarz podanie o wstąpienie do zakonu.

Czy chciałam przywalić z całej siły głową w ścianę?

Bardzo.

W końcu męczyłam się przez dwa lata, by go nie zdradzić. Nie chciałam go zranić, a on objaśnił, że będzie księdzem. Po prostu zajebiście!

Wyniosłam się tego samego dnia i również tamtego dnia dałam sobie spokój z głupimi pogadankami z lekarzami. Pozwoliłam moim instynktom nade mną zapanować i bez zawahania przespałam się z pierwszym pociągającym facetem, jakiego spotkałam w klubie.
Poczułam się wolna, ale było mi mało, dlatego tamtego dnia zaliczyłam łącznie jeszcze dwóch innych kolesi.

Ktoś już wyłapał moje uzależnienie?

Tak moi drodzy, jestem nimfomanką. Cholernie dumną nimfomanką.

***
   Rzuciłam torebkę na ziemię, zaraz po przekroczeniu progu. Niezdarnie pozbyłam się płaszcza i kozaków, a następnie runęłam, jak długa na salonowej sofie.

Byłam potężnie zmęczona, ale też wyjątkowo zadowolona. Takie dni były dla mnie najlepsze: siedem godzin udawania w pracy idealnej pracownicy i pół wieczora spędzonego w grzechu. Byłam zmęczona psychicznie, fizycznie i nie na głodzie.

- Bzzzzt, bzzzt, bzzzt!

- A miało być tak pięknie - mruknęłam sama do siebie.

Podniosłam się ciężko z kanapy po to, by pójść wygrzebać dzwoniący telefon z porzuconej przeze mnie torebki.

"Micah".

- Ugh, czego on chcę? - jęknęłam poirytowana. - No co tam braciszku - zmieniłam ton na fałszywie szczęśliwy i pełen radości.

- O, dobrze, że odebrałaś - ucieszył się.

Jaka szkoda, że ja nim wręcz rzygałam.

- Wiesz, robię imprezę w przyszłą sobotę i tak sobie pomyślałem, że...

Dwa plus jeden [18+] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz