Rozdział 3

1K 52 4
                                    

Wyjęłam słuchawki z uszu i rzuciłam Hiszpanowi mordercze spojrzenie. - Co ty tutaj robisz?! - Zapytałam z oburzeniem. Ponieważ jest ostatnią osobą, której się tutaj spodziewałam. - A pamiętasz jak mówiłem Ci, że choruje na bezsenność? - Powiedział z tym swoim uśmieszkiem na twarzy. - A z resztą złość piękności szkodzi Gavira. - Powiedział i puścił mi oczko. Czy ja coś brałam czy on powiedział do mnie po nazwisku  - Z moim pięknem jest wszystko w porządku raczej kłóciłabym się o twoje. - Fuknęłam w jego stronę. Chłopak nic mi nie odpowiedział. To co? 2:1 González?

- W takim razie zapytam jeszcze raz. - Powiedziałam. - Co tutaj robisz. - Spaceruje nie widać? - Rzucił w moją stronę. - Musisz akurat tutaj? - Zapytałam. - Tak, a co w tym złego? - Zapytał. - Bo ja tutaj jestem. Może dlatego hm?  - Rzuciłam po czym wypuściłam ciężko powietrze z ust. - Spokojnie też nie podoba mi się twoja obecność tutaj. - Powiedział z wyrzutem. - To czemu tutaj przyszedłeś skoro też Ci przeszkadza moja obecność. - powiedziałam z irytacją w głosie.

- No wiesz lubię tutaj spacerować. - Powiedział z widocznym zakłopotaniem, miałam ochotę się zaśmiać bo kłamał jak z nut. - W takim miłego spaceru . - Powiedziałam odwracając się w przeciwną stronę i uśmiechnęłam się pod nosem. - Ta miłego - Powiedział już bardziej ściszonym tonem starszy Hiszpan i skierował się w drugą stronę.

Moje bieganie właśnie dobiegło końca. Po spotkaniu tego ilorazu inteligencji nie miałam ochoty dalej ryzykować ponownym spotkaniem go. Prosto z plaży udałam się do domu. Było trochę po piątej co oznaczało, że najprawdopodobniej mój braciszek jeszcze sobie spokojnie spał.

Od razu po wejściu do domu zdjęłam swoje buty i weszłam schodami na górę by wziąć prysznic. Po dosyć szybkim prysznicu ubrałam ciepłe dresy i jeszcze wilgotnymi włosami zeszłam na dół. Odkąd wróciłam do domu minęło trzydzieści minut, a González'a dalej nie było, może wrócił do domu? To chyba lepiej dla mnie bo mam serdecznie dość tego Hiszpana.

Przesiedziałam chwilę na kanapie i te dwie godziny naprawdę szybko mi minęły.  Usłyszałam kroki, które dobiegały ze schodów czyli jak się zdążyłam domyśleć był to mój wprost kochany brat, który wczoraj postanowił zafundować mi traumę związaną z jego przyjacielem.

  - Wiesz może gdzie jest twój kochany kolega? - Zapytałam. - Przecież spał w twoim pokoju nie w moim. - Odpowiedział. - A co aż tak stęskniłaś się za nim? - Dodał ironicznie. - Naprawdę zabawne. - Fuknęłam w stronę bruneta. - Lepiej powiedz jak przygotowania do Klasyka. - Powiedziałam, aby szybko zmienić temat Pedro. - Czym bliżej to coraz ciężej trenujemy. Stres trochę jest nie będę oszukiwał - Powiedział, drapiąc się po karku. - Będziesz? - Zapytał zaciekawiony ale jednocześnie widziałam, że martwił się, że nie będzie mnie z nimi. Pomimo, że wróciłam do Barcelony i camp nou mam na wyciągnięcie ręki mój brat i tak się bal.

- Oczywiście, że jadę z wami. Jak mogłabym nie zobaczyć jak mój brat wygrywa tak ważny mecz. - Zaśmiałam się i szturchnęłam go w ramię. - To dla mnie bardzo ważne, ale wolę się nie nakręcać by potem się nie zawieźć. - Powiedział już trochę bardziej poważnie. - Spokojnie Pablo dacie radę. Wierzę całym sercem, że wygracie. - Zbliżyłam się do brata by go przytulić, chłopak odwzajemnił uścisk i poklepał mnie lekko po plecach. - Dziękuje, że jesteś Rose. - Wyszeptał. Nic nie odpowiedziałam staliśmy jeszcze chwile w tym uścisku. Gdy odczepiliśmy się od siebie usłyszeliśmy dźwięk otwierających się drzwi do domu.

Jak już chyba każdy się domyśla był to przyjaciel mojego brata. Wyglądał na zdenerwowanego, a jednocześnie smutnego. Chociaż szczerze? Mam go gdzieś, jest głupim piłkarzykiem z ego większym od niego. Chcę spędzić dzisiejszy dzień z bratem i nie zepsuje tego żaden Pedro González. Spojrzeliśmy oboje na Hiszpana, który głośnymi krokami przeszedł przez wielki salon i bez słowa skierował się schodami na górę. Wydaje mi się, że tak samo jak ja Pablo zignorował przyjaciela. - Co powiesz by zrobić sobie maraton filmów? Ja i ty tak jak wtedy gdy byliśmy mali. - Zaproponował. Dosłownie wyjął mi to z ust, pomyślał o tym samym co ja.

- Brzmi świetnie tylko tym razem nie oglądamy aut tak jak kiedyś kazałeś mi je oglądać. - Powiedziałam przez śmiech, a brunet wybuchł śmiechem. Oboje już zapomnieliśmy, że Pedri siedzi na górze. - A pamiętasz jak powiedziałaś, że jak jeszcze raz będę kazał ci to oglądać to w snach będzie nawiedzał Cię złomek? - Powiedział, a ja zaśmiałam się jeszcze głośniej. - Weź ja naprawdę bałam się, że mnie nawiedzi mieliśmy wtedy może z sześć lat. - Powiedziałam. - Tęskniłam za tobą Pablo. - Powiedziałam już trochę bardziej poważniej.

Właśnie uświadomiłam sobie jak bardzo tęskniłam za bratem podczas tego pobytu w Paryżu. Brakowało mi tych rozmów, wspólnych wieczorów, a najbardziej naszych wspólnych głupawek. Po śmierci rodziców dużo się zmieniło, my się zmieniliśmy. Gavi jest bratem, którego chyba każdy by chciał. Mogłam na niego zawsze liczyć, nie byliśmy może rodzeństwem idealnym ale gdy któreś z nas potrzebowało pomocy czy wsparcia zawsze je dostawało. Oboje bardzo przeżyliśmy śmierć rodziców, teraz zostaliśmy tylko we dwoje i jakieś wujostwo ale z nimi rzadko się kontaktujemy. Można powiedzieć, że mieliśmy tylko siebie. Pablo jest dla mnie najważniejszy, zawsze stawiałam rodzinę najwyżej z resztą tak samo jak Gavi.

Wiem jak bardzo Gavi marzył aby rodzice zobaczyli jak biega po wielkim stadionie w barwach FC Barcelony, odbiera wielkie nagrody, wygrywa mecze czy strzela bramki, a najbardziej marzył aby zobaczyli jak gra na mistrzostwach świata. Obiecał im to jak był mały. Obiecał, że zagra na mistrzostwach. Nie udało im się zobaczyć tych rzeczy ale wiem, że są z niego bardzo dumni i ja też jestem dumna z tego ile osiągnął mój brat. Mój sławny brat Pablo Martín Páez Gavira.

What about feelings?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz