-No i elegancko-rzucił się na łóżko mój brat-Szykuj się na wyjazd z naszą ulubioną drużyną!
-Śmieszne-przewróciłam oczami, nie odrywając wzroku od laptopa-Co brałeś?
-Szkoda gadać-rzucił we mnie poduszką, przez co momentalnie się odwróciłam-A tak na serio, to po prostu Jules nas zaprosił. Jadą do Stanów Zjednoczonych a my razem z nimi. Barca on Tour!
-Przestaniesz robić sobie żarty? Nie mam humoru do tego-przymrużyłam oczy, bawiąc się długopisem.
-Nie żartuję! Za trzy dni lecimy-podniósł się-Wiesz że Hiszpanie średnio potrafią mówić po angielsku a ty akurat znasz idealnie ten język. Ktoś musi im pomóc.
-Na bank będą mieć jakiś tłumaczy czy coś-mruknęłam.
-No wiadomo-kiwnął głową-Ale nie będą z nimi przecież wszędzie łazić. Nie kłóć się ze mną, tylko zacznij się pakować. Ewentualnie napisz do swojego Pablo, jeśli mi nie wierzysz-wstał, idąc do drzwi.
-A Marika?-zapytałam, zatrzymując go.
-Rodzice nie pozwolili jej z nami lecieć, bo oblała jakiś ważny egzamin-odpowiedział-Chyba się tym jakoś bardzo nie przejmuje z tego co widziałem, więc nie martw się.
-Szkoda-spojrzałam w podłogę, przegryzając wargę.
-E tam-machnął dłonią, zostawiając mnie samą.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej walizkę. Zaczęłam powoli pakować ubrania i inne pierdoły. Włączyłam muzykę i powoli ruszałam biodrami w rytm. Tańcząc, podeszłam do biurka aby sprawdzić kto do mnie napisał.
pablogavi:
Ale masz szczęście
Lecisz z nami do USAlauracarrasco:
Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę (sarkazm)pablogavi:
Pamiętam jak mi gadałaś że to twoje marzenie, żeby tam poleciećlauracarrasco:
Bez ciebiepablogavi:
Nie musisz udawać
Wiem że pewnie teraz tańczysz z radościlauracarrasco:
Nieprawda
Zatrzymałam się i rozglądnęłam po pokoju. Czy tu są jakieś kamery i on mnie podgląda?
***
-Spóźnimy się!-krzyknął zdenerwowany Francesco, trąbiąc na inne auta.
Staliśmy w ogromnym korku, nie mając za dużo czasu. Mieliśmy być na lotnisku już piętnaście minut temu a jak na złość, nie jesteśmy jeszcze w połowie drogi. Po trzydziestu minutach wreszcie udało nam się dotrzeć na miejsce. Wyszliśmy szybko z auta i wzięliśmy swoje rzeczy, podbiegając do drzwi.
Stanęliśmy na środku i zaczęliśmy rozglądać się dookoła, szukając wzrokiem drużyny. Coś czuje, że żałują tego, że nas zabrali ze sobą.
-Tutaj!-usłyszeliśmy znajomy głos, więc momentalnie się odwróciliśmy.
-Cześć, przepraszamy was bardzo-powiedziałam na wstępie-Korki na mieście.
-Spokojnie, bo i tak musimy czekać na kilka osób-pomógł mi z bagażem-Na szczęście mamy swój prywatny samolot i nikt nie zostanie sam.
Gdy załatwiliśmy wszystko, wreszcie weszliśmy do środka. Zajęłam swoje miejsce i odetchnęłam z ulgą. Zamknęłam oczy i oparłam głowę o okno, chcąc się uspokoić.
-Mógłbyś przestać?-warknęłam, gdy ktoś za mną ciągle kopał mój fotel.
-Nie-rzuciła osoba za mną.
-Gavira no-zmarszczyłam brwi-Nawet w samolocie nie dasz mi spokoju?
-Nic ci nie robię przecież-burknął w odpowiedzi-Poprawiam sobie buty i przypadkowo uderzam w fotel. Nie ma tu za dużo miejsca.
Cała podróż była dla mnie strasznie męcząca. Pablo ciągle kopał mi fotel i nie dawał spokoju. Gdy chciałam iść do łazienki, wyprzedzał mnie i zajmował pomieszczenie na pół godziny.
Jak można być aż tak irytującym? Ile on ma lat?
CZYTASZ
Angry Issues || Pablo Gavi
Teen FictionLaura uwielbia piłkę nożną, można powiedzieć że dla niej to kawałek swojego życia. Mimo to, nie trenuje jej i spędza czas, grając tylko w wolnej chwili. Razem z rodzeństwem idzie na mecz Barcelony, gdzie przez przypadek spotyka osobę, z którą widz...