Breath of Life

26 2 0
                                    

Ostatni tego dnia dzwonek zabrzmiał niczym anielski śpiew, radośnie zwiastując koniec ciężkiego dnia w szkole. Anastasia spakowała książki do plecaka, po czym z uśmiechem na ustach opuściła pracownie matematyczną. Jej pierwszy dzień w szkole okazał się ogromnym w jej mniemaniu sukcesem. Nikt z osób chodzących z nią na zajęcia nie wytykał jej palcami, nikt nie miał wyrzutów, że nie chodziła do szkoły. Nauczyciele byli zadowoleni z tego, jak łatwo uzupełniła braki w wiedzy, więc ten problem mogła skreślić z listy.

- Szkoda, że innych się nie da - szepnęła pod nosem i ruszyła do wyjścia.

Bliźniaków nie widziała od poranka. Przerwę obiadową spędzili na sali gimnastycznej, gdyż ich trener zwołał obowiązkowy godzinny trening. Rudowłosa zawsze zazdrościła im tego. Byli sprawni, mogli robić co chcieli i nic nie stało im na drodze. Jej przebiegnięcie kilkudziesięciu metrów skutkowało brakiem tlenu i spazmatycznym oddechem. Raz, podczas zajęć wychowania fizycznego w szóstej klasie nawet zemdlała.

Od tego czasu porzuciła sport.

Co jej więc pozostało? Książki. Gry. Wszystko to, co dało się umieścić w jej pokoju lub szpitalnej sali, lecz niestety, wiele tego nie było. Zazwyczaj po prostu trzymała wszystko na swoim laptopie, od czasu do czasu przerzucając się na telefon lub tablet. Podczas tych samotnych dni, to był jej jedyny kontakt ze światem oraz Bliźniakami.

- Czy ona zamierza nas teraz ignorować?

- Nie mam pojęcia stary, ale uważam, że to szczyt bezczelności!

Nie wiadomo jakim cudem, ale stała właśnie przed Gabrielem i Michaelem. Ziemia do Anastasii, potrzebujemy cię tutaj!

- C-co? - wyjąkała zmieszana, obdarowując ich pytającym spojrzeniem - Przepraszam, jestem ostatnio jakaś zakręcona...

Michael pokręcił głową z widoczną dezaprobatą i wydał z siebie ciężkie westchnienie.

- Od kilku minut próbujemy się dowiedzieć, czy pójdziesz z nami na ognisko w ten piątek - wyjaśnił chłopak, oparłszy się na ramieniu swojego brata, nie zważając na jego widoczne niezadowolenie.

Ognisko? Wyjście do ludzi? Rudowłosa szybko przekalkulowała wady i zalety tego pomysłu.

- Nie wiem, dopiero co wróciłam ze szpitala... - podrapała się niepewnie po czerwonej głowie.

Gabriel objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.

- Niechaj nasza królewna się o nic nie martwi - przyjął ten typowy dla Michaela ton, pełen wigoru i ciętego dowcipu - Przyjedziemy po ciebie o ósmej i zawieziemy do domu, kiedy tylko będziesz chciała.

Sia uśmiechnęła się kącikiem ust. Stęskniła się za nimi i to bardzo. Co prawda, odwiedzali ją, gdy tylko znaleźli chwilę. Przynosili jej książki, słodycze, kwiaty, raz nawet Michael wytrzasnął skądś ogromny balon z helem, który był w kształcie symbolu Batmana.

Jej prywatni superbohaterowie.

- Niech wam będzie - skinęła głową, siląc się na jak najbardziej smutny głos - Ale obiecuję, że będę się bardzo męczyć i dużo marudzić!

Bliźniaki wybuchli śmiechem.

- Nic innego od ciebie nie wymagamy - obiecali.

Potarmosili jej włosy, po czym pożegnali się szybko i pobiegli, jak zwykle spóźnieni, w kierunku boiska.

Sii nie pozostało nic lepszego do roboty, jak pójść do samochodu. Wzięła wcześniej wszystkie potrzebne książki do nauki z jej szafki, a następnie skierowała swoje nogi na parking. Odnalazłszy swoje czarne audi, zaczęła szukać kluczyków. Nagle usłyszała jakieś krzyki i wyzwiska. Odwróciła głowę i kilka aut dalej zobaczyła niezbyt przyjemną scenę. Kilkoro starszych chłopaków biło jakiegoś chudego blondyna. Anastasia nie zastanawiała się ani chwilę. Podbiegła do nich, już po kilku krokach czuła w sercu ból. Jednak nie to było teraz ważne.

- Przestańcie! - krzyknęła, próbując odepchnąć jednego z napastników - Co on wam do cholery zrobił?

Wysoki czwartoklasista spojrzał na nią ze zdziwieniem.

- Nie twój pieprzony interes, rudzielcu - warknął - Chcesz mieć z nami problemy?

Anastasia uniosła butnie podbródek.

- Proszę bardzo - uśmiechnęła się wrednie - Ale ostrzegam, że potrafię głośno wrzeszczeć, a okno dyrektora jest otwarte.

Wskazała chudą ręką w kierunku budynku. Brunet spojrzał na swoich kumpli i skinął głową na mięśniaka, który trzymał chłopca za koszulkę.

- Puść go, nie ma sensu - rzucił, a po chwili zniknęli z parkingu.

Blondyn zaczął zbierać porozrzucane wokół rzeczy. Gdy podniósł głowę, zobaczyła, że był bardzo czerwony, a z jego nosa lała się krew.

- Chyba jest złamany - podała mu chusteczkę - Najlepiej zgłoś się szybko do lekarza.

- Dzięki - mruknął pod nosem, trzymając jedną ręką kilka książek, drugą zaś próbował tamować krew - Za to i... i resztę.

Czerwonowłosa zauważyła, że książki to tak naprawdę komiksy. Uśmiechnęła się mimowolnie.

- Nie myślałam, że ktoś jeszcze lubi DC! - zawołała z ekscytacją - Wszyscy wokół mnie adorują tylko Marvela!

Chłopak spojrzał na nią ze zdziwieniem. Był wysoki, a przez swoją chudość wydawał się jeszcze wyższy.

- Lubię wiele komiksów - mówił niewyraźnie, najpewniej przez swój uszkodzony nos - Nawet Adventure Time.

Dziewczyna zachichotała.

- Cholera, gdzie moje maniery - wykrzyknął ze strachem - Jestem Tony, Tony Spencer.

- Anastasia Bielikow - z niechęcią się przedstawiła.

- Jesteś Rosjanką? - Tony uniósł ze zdziwieniem brwi.

- Nie - pokręciła głową i przytknęła do jego nosa drugą chusteczkę - Ale dziadek od strony taty pochodził z Rosji. Nie widziałam cię tutaj wcześniej, jesteś nowy?

- Właśnie dzisiaj był mój pierwszy dzień.

- Szczególnie udany.

- Chodzę z tobą na matematykę.

- Naprawdę? - zaskoczył ją.

- Tak, jestem pod wrażeniem twojego mózgu.

Zachichotała.

- Lubię liczyć - wzruszyła ramionami.

Rozległo się ciche pikanie. To tata, zaczynał się martwić. Odpisała mu szybko, że już jedzie i schowała telefon z powrotem do kieszeni.

- Czas na mnie - poprawiła torbę - Mam nadzieję, że twój nos jakoś to przeżyje.

- Och, na pewno - machnął lekceważąco ręką - Najwyżej będę miał gips.

- Na nosie?

- Medycyna potrafi zadziwić.

Zaśmiała się i pomachała mu na pożegnanie. Gdy już jechała autem, zaczęła rozmyślać o swoim nowym znajomym. Był sympatyczny. I lubił DC. Powinna przestawić go Bliźniakom. I poprosić, by udzielili mu kilku rad na temat samoobrony.

W domu zjadła szybko obiad, który został przygotowany zgodnie z zaleceniami lekarzy. Pełen magnezu, błonnika i innych zdrowych rzeczy, których nie miała ochoty spamiętać. Po posiłku odrobiła lekcje, przygotowała się na sprawdzian z angielskiego i zaczęła grać z Bliźniakami w Skyrim. Opowiedziała im również o Tonym.

- No nie, dobrze mi się żyło w naszym trójkącie - jęknięcie Michaela rozległo się w jej słuchawkach.

- Przestań, nie podpisywałam nigdzie, że mogę rozmawiać tylko z wami!- zaśmiała się i zabiła stwora w grze.

- Jak to nie? - zdziwił się Gabriel - A ten cyrograf?

- Jaki cyrograf? - zawołała zszokowana.

- Wiesz, dobra impreza była.

Sia uderzyła się otwartą ręką w czoło. Uwielbiała ich, ale czasem miała ochotę ich przytulić tak mocno, że mogłoby to skutkować brutalnym uduszeniem.


13 odcieni brązuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz