Uśmiechał się na wizję cierpiących ludzi, cierpiących koni.
Uwielbiał patrzeć na cierpienie innych. Kochał krzywdzić ludzi, nie obchodziło go ich szczęście, czy to, że mają rodziny i przyjaciół.
Tak na prawdę, to nikt go nie zna. Nikt nie wie skąd się pojawił. Jednak wszyscy wiedzą, że jest zły.
— To twój koniec, Darko — rozbrzmiał głos za nim.
Mężczyzna odwrócił się do postaci za nim, i uśmiechnął się kpiąco.
— Oh, Ydrisie, przecież się przyjaźnimy!
— Chyba w twoich snach — prychnął Pandorianin.
— Ale...ale... — zająkał się — Ale druidzi...
Darko i Ydris stali patrząc na siebie.
— Zapamiętaj moje ostatnie słowa — syknął Ydris podchodząc bliżej — To, co robisz jest niebezpieczne dla obu światów.
— Od kiedy ty taki mądry?
— Od zawsze — odparł Ydris.
Pandorianin uśmiechnął się.
— Co się szczerzysz? — warknał gardłowo Darko.
— Popełniłeś wielki błąd podchodząc do mostu prowadzącego do Hrabstw.
Ydris szybko podniósł Darko, a potem go zrzucił do wody.
— NIE! — krzyczał — POŻAŁUJESZ! WSZYSCH POŻAŁUJECIE! JESZCZE TU WRÓCĘ!
Wodę wypełniła czarna maź. Chmury też zrobiły się czarne.
Darko był winny.
