Jeff, proszę (#2)

54 1 0
                                    

Już od 9 rano, w rezydencji było małe zamieszanie spowodowane powrotem starszego brata Jeffa. Liu był prawdopodobnie jedyną taką osobą w posiadłości, ale nie potrafił pogodzić się z orientacją młodszego brata. Był dość nadopiekuńczy i za wszelką cenę chciał znaleźć mu dziewczynę, a gdy tylko dowiedział się o jakimś dziwnym zachowaniu, na przykład siedem minut w niebie z chłopakiem, robił bratu awanturę, której wszyscy musieli słuchać.

-Jeff! Naprawdę?! Nie możesz być z Niną albo Jane!? Tylko odwalasz takie rzeczy! Dalej żyjesz tymi wymysłami! Ciągle się o ciebie martwię, a ty co?!-Tak właśnie wyglądał poranek całej rezydencji.

Najbardziej zdziwiony i zaniepokojony tym, był Jack, nie miał pojęcia o co chodzi.

-Liu, to była tylko gra.. To nie moja wina! Zmusili mnie!-Jeff był znany ze swojej pewności siebie, jednak w tym momencie był bliski płaczu, nienawidził tego, kiedy jego brat krzyczał i kłócił się z nim ponieważ jest gejem.

To było dla niego męczące. Miał dość Liu i jego głupich przekonań.

...

19-latek z białą jak ściana skórą, wybiegł do lasu, żeby nikt nie oglądał go jak płacze. Co prawda, miał szeroki uśmiech, ale to była tylko zmyłka. Łzy płynęły po jego policzkach. Przez wycięcie na twarzy, łzy mieszały się z krwią i spływały po brodzie na bluzę Jeffa.

Starał się tłumić płacz, żeby nie zostać przez nikogo znalezionym, a w przez szczególności Liu.

Niestety Jack znalazł chłopaka i usiadł obok niego. Przez dłuższy czas tylko siedział i słuchał szlochania i pociągania nosem.

-Zostaw mnie!-Woods odepchnął chłopaka w masce.

-Jeff, to przeze mnie masz problemy. Dlatego chcę ci pomóc.

-Nie! Idź i nie patrz na mnie!-Podciągnął kolana do klatki piersiowej i położył na nich głowę.

Nagle czarnowłosy poczuł jak starszy chłopak obejmuje go ramieniem. Podniósł głowę i spojrzał na niego. Brunet ściągnął niebieską maskę z twarzy, by nawiązać kontakt wzrokowy. Wyższy wtulił się w niego płacząc dalej i mocząc przy tym jego bluzę.

...

Gdy tylko Jeff uspokoił potok łez chciał wrócić do rezydencji.

-Puść mnie już, idę stąd.-Chciał wyrwać się z uścisku chłopaka.

-Zostań.-Jego słowa bardzo go zdziwiły.

-Jack, dziękuję, że mi pomogłeś, ale nie mogę znów narażać się bratu.

-On zabrania Ci być sobą.

-Jest palantem, ale raczej wolę, żeby się na mnie nie wkurzał.

-Przecież nikogo tu nie ma, możesz zostać.-Jeff już trochę zirytowany, zignorował bruneta i odepchnął od siebie.

-Poczekaj! Masz zaschniętą krew na twarzy.-Podszedł do niego z chusteczką.

Czarnowłosy poczekał, aż drugi zetrze krew z jego twarzy, ale to był błąd, ponieważ niższy na końcu przyciągnął go do siebie i szybko pocałował.

-Co ty robisz!-Wydarł się cały zarumieniony.

-To pa, Jeff.

...

Od momentu pocałunku w lesie, morderca z wyciętym uśmiechem uważał na szaro-skórego, a gdy tylko go gdzieś widział był spięty i starał się od niego oddalić.

-Pijemy dzisiaj!-To właśnie Jeff usłyszał po wejściu do kuchni.

-Robimy imprezę?

-Slenderman zgodził się na imprezę, żeby przywitać nowego członka rezy.

19-latek nie chciał nic o nim słyszeć, ale dziwne by było, gdyby on nie zjawił się na jakiejkolwiek imprezie w rezydencji. Postanowił więc, że się zjawi, ale wciąż będzie unikał Jacka.

...

Wszyscy świetnie się bawili, nie oszczędzając przy tym alkoholu. Jedyną osobą, która jeszcze nie wzięła ani łyka, był Jeff.

Nagle ktoś położył rękę na jego ramieniu, co sprawiło, że wszystkie jego mięśnie się spięły.

-Jeff! Nie pijesz nic?-Na całe szczęście był to tylko jeden z proxy - Toby.

-N-nie sory, idę do łazienki.-Chłopak czuł, że przez ten stres kompletnie nie jest sobą.

Tak naprawdę udał się do swojego pokoju i tam się zamknął. Nawet nie wiedział kiedy zaczął w jakiś sposób obawiać się szaro-skórego Jacka. Właściwie bardziej bał się Liu, z jednej strony Jack całkiem mu się podobał, ale nie chciał tego przyznać, a napewno nie w obecności brata.

Gdy nasz szalony morderca myślał o Jacku, to właśnie on szukał Jeffa. Spytał parę osób czy ktoś go widział i w ten sposób dowiedział się gdzie poszedł. Problemem były jednak zamknięte drzwi do jego pokoju. Nie myśląc nad tym głębiej chłopak w niebieskiej masce postanowił wejść oknem. Był to dziwny pomysł, ale sensowny, bo Jeff na pewno, by go nie wpuścił.

-Tu jesteś.-Oczy młodszego chłopaka skierowały się w stronę głosu.

Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.

-Wyjdź stąd.-Tylko tyle mógł powiedzieć.

-Od kiedy zasmakowałem twoich ust, chce więcej.-Zbliżał się do niego powoli oraz ściągnął maskę.

-Ugh, nie mów tak.-Był zirytowany tym, że podobały mu się jego słowa.

-Sądząc, bo twoich rumieńcach chyba powinienem mówić dalej.

-Nie chce tego słuchać. Liu-

-Przestań o nim mówić! Nie powinno go to obchodzić! Denerwuje mnie, jego zachowanie wobec ciebie.-Jack po prostu przeszedł do inicjatywy i pocałował Jeffa, poprzednio wchodząc na łóżko, gdzie siedział.

Tym razem jednak nie został odepchnięty. Całowali się przez dość długi czas, ale żaden z nich nie robił nic więcej. Gdy brunet odsunął się od czarnowłosego, mógł usłyszeć jego nierówny oddech. Mógł również zobaczyć zawstydzenie na jego twarzy.

-Jeff, proszę. Nie odrzucaj mnie tylko dla tego, że boisz się brata.

-Ja się go nie boje, okej? Po prostu nie chce, żeby się denerwował. Ostatnio stało się to przez tą pierdoloną grę w butelkę.

-Chciałem cię pocałować w tej szafie.-Blady chłopak jeszcze bardziej poczerwieniał.

-Słuchaj Jack, lubię cię, ale nie mogę cię lubić, więc nie rób sobie nadziei.

- - -
Dobra wstawiam kolejny rozdział licząc na jakieś zainteresowanie, bo szczerze pierwszy rozdział jest słaby.

E.J. x JeffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz