Jeff właśnie siedział, czekając aż tylko Jack się obudzi. Stracił dość dużo krwi. Przez ostatnie dwa dni leżał nieprzytomny, a Jeff codziennie siedział przy nim. Dzisiaj siedział przy nim dłużej, dlatego, że doktor powiedział mu o poprawie stanu bruneta. Powiedział też, że niedługo powinien się obudzić.
Czarnowłosy powoli zasypiał na krześle, obok pseudo szpitalnego łóżka. W zaśnięciu przeszkodził mu jednak ruch ze strony leżącego na łóżku chłopaka.
-Jack? Obudziłeś się?
-J-jeff?
-Jack! Nawet nie wiesz jak się martwiłem! Przepraszam.
-Co? A, no tak jestem ranny. Ta krew.. i potem nóż.
-To moja wina! Dlaczego się na to zgodziłem..?
-Ale pamiętasz, że to był mój pomysł, prawda?-Mówił słabym głosem.
-Niby tak..
-Nie obwiniaj się.
-Dobra, to w takim razie to była wina twojej krwi. Nie myślałem, że będzie taka pyszna..
Jaką masz grupę krwi?-Nie jestem do końca człowiekiem, więc nie można tego stwierdzić.
-Aha.
-Właściwie to długo spałem?
-2 dni.
-Ile!? Ale dużo krwi ze mnie wypiłeś. Ty wampirze.
Nagle do środka wszedł Smiley.
-Obudził się?-Spytał od razu po wejściu do środka.
...
Teraz Jack siedział na badaniach. Jeff za to siedział i się nudził. Siedział w salonie na kanapie oglądając jakiś tandetny według niego horror.
-A ty co? Nadal masz żałobę, bo prawie zabiłeś swojego męża?-Zwrócił się do niego Tim.
-Stul pysk, i skąd w ogóle wziął się mąż jakoś wczoraj był jeszcze moim "chłopakiem".
-Dobrze wiedzieć, że to tylko twój chłopak, bo już myślałem, że nie zostałem zaproszony na ślub.
-Po pierwsze nienawidzę tego typa, po drugie jeśli kiedykolwiek będę mieć ślub to i tak cię nie zaproszę, a po trzecie to wypierdalaj tego swojego gofra obracać.
-Słyszę panowie, że rozmowa na poziomie.-W salonie pojawił się Helen.
-Wysoki poziom, jak zawsze. Zresztą Toby'ego nawet nie ma idioto, więc sorry, ale nie posłucham twojej rady.-Powiedział Tim wychodząc.
-Chuj mnie to obchodzi! Jebany idiota.
-Przestań kląć przy Sally. Jak się tego nauczy od ciebie to Slender się dowie.-Odezwała się Clockwork siedząca obok z małą dziewczynką.
-A ty byś tylko Slenderem straszyła. Ktoś cię w ogóle pytał o zdanie?
-Skąd te nerwy?-Spytał Helen.
-Denerwują mnie to masz efekty. Zresztą ty też mnie wkurwiasz. Spierdalaj stąd.
-Słownictwo!
Jeff opuścił salon i udał się do swojego pokoju, a na rozluźnienie zwinął z kuchni dwa piwa. Kiedy w spokoju pił piwko, do pomieszczenia wszedł Jack.
-Już wszystko dobrze z twoją ręką?
-Jest dobrze, nawet tak dobrze, że możemy to powtórzyć.
-Nie żartuj sobie, jestem na siebie za to zły.
-To przestań, ja tego chciałem i nawet po tym co się stało chętnie bym to powtórzył~
-Aż tak cię to podnieciło?
-Tak bardzo, że mam ochotę cię pieprzyć.
-Mocne słowa.-Odpowiedział chłopak z rumieńcami na twarzy.
-A nie chciał byś?
-A masz gumki?
-Jasne, że mam. Nie mogę się już doczekać, aż zobaczę cię mokrego i błagającego o więcej.-Rozmarzył się i zrobił czerwony.
-A lubrykant?
-Nie mam.
-To nie zaruchasz, mam wymagania i nie znoszę bólu.
-Czyli jesteś towarem z wyższej półki widzę, nieźle mi się trafiło. Ale obściskiwanie chyba wchodzi w grę, co nie?
-Nie mam nic przeciwko.
Jack od razu podszedł do Jeffa i w mgnieniu oka przygniótł go do ściany, całując namiętnie. Wędrował ręką po całym torsie bladego nastolatka. Drażnił palcami jego sutek, zaś drugą ręką macał go po tyłku. Umysł Jeffa gdzieś odpłynął, a jego ciało cieszyło się przyjemnym dotykiem. Gdy zabrakło powietrza ich usta się rozłączyły, jednak starszy nie zaprzestał dotykania młodszego. Woods wzdychał i sapał z przymkniętymi oczami, a Eyeless przyglądał się i przysłuchiwał z satysfakcją.
-Dobrze ci?~-Wyszeptał Jack niskim głosem wprost do ucha wyższego.
-Mhm.
-To przedsmak tego, co będzie jak tylko załatwię lubrykant. Będzie ci jeszcze lepiej. Obiecuję.
-Zobaczymy.
CZYTASZ
E.J. x Jeff
FanficEyeless Jack jest nowy w rezydencji i dopiero wszystkich poznaje. Jeszcze nie wie, że niebawem straci głowę dla pewnego mordercy w białej bluzie