Moje głupie serce

196 10 0
                                    

- Kiedy widzę jak jesz zaczynam rozumieć dlaczego kiedyś byłaś gruba – rzucił niby to mimochodem Eddie kiedy siedzieliśmy już w małej restauracyjce, którą pamiętałam jeszcze z czasów w których to miasto było moim domem. Jego komentarz skutecznie odebrał mi apetyt, nawet jeśli specjalnie nie przejmowałam się opinią innych, to zabolało.

- Naprawdę masz zamiar czepiać się teraz tego jak jem? – zapytałam unosząc lekko wzrok znad talerza. On praktycznie nie zdążył jeszcze ruszyć swojego steka, podczas kiedy ja byłam w połowie swojego makaronu z krewetkami.

- Nie o to mi chodziło, po prostu, pierwszy raz dziewczyna na randce nie zamawia sałatki i nie zjada połowy porcji, to naprawdę fajny widok.

- A myślałam, że odpychający – odparowałam.

Przez chwilę wydawał się zmieszany, uśmiech zniknął z jego twarzy.

- Nie chciałem żeby to tak zabrzmiało – usiłował sprostować, ale ja i tak z trudem przełknęłam porcję którą miałam u ustach.

- I tak dla sprostowania – odezwałam się znowu, tym razem bardziej pewnym głosem. – To nie jest randka.

- Naprawdę skreślisz mnie przez ten durny komentarz? – zapytał brzmiąc na przejętego.

- Nie mogę skreślić cię ze względu na ten komentarz, bo to od początku nie była randka – wyjaśniłam głośno i dosadnie. Prawdopodobnie przykuwając tym uwagę kilku osób przy sąsiednich stolikach. Pora była jeszcze dość wczesna, więc ruch był praktycznie znikomy, niemniej odzywając się ponownie ściszyłam głos. – A jeśli już tak bardzo martwisz się o moją wagę mogę cię zapewnić, że pozwalam sobie na taką bombę kaloryczną tylko raz na dwa tygodnie, więc spokojnie, nie będziesz potrzebował dźwigu, żeby mnie stąd wyciągnąć.

Kończąc swoją tyradę opadłam na oparcie krzesła popijając wino z kieliszka.

- A ja myślałem, że to randka – odpowiedział jakby nie słyszał połowy z tego co powiedziałam.

Westchnęłam ciężko zdecydowanie zbyt zmęczona, żeby znowu się z nim kłócić.

- Przepraszam jeśli cię uraziłem – odezwał się najwyraźniej rozumiejąc, że dla mnie ta rozmowa dobiegła końca. – Po prostu... sam nie wiem. Podoba mi się to, że jesteś taka zupełnie naturalna, nie próbujesz się wybielać, nie grasz, żeby zrobić na kimś wrażenie, po prostu egzystujesz sobie według własnych zasad i nie obchodzi cię to co ktokolwiek o tym pomyśli. Lubię to w tobie.

Lubię to w tobie. Prawie już zapomniałam jakie to uczucie kiedy ktoś mówi coś takiego pod moim adresem. W szczególności, że był to ktoś, kto jakimś dziwnym zrządzeniem losu, i przez moje dziwne nie intencjonalne gadulstwo, wie o mnie więcej niż spora część moich znajomych.

- Uwierz mi nie możesz być dalej od prawdy – przyznałam.

Wzruszył luźno ramionami, co było chyba jego typowym zagraniem.

- Być może. Może ukrywasz się przed wszystkimi dużo lepiej niż mi się wydaje, i to co mi pokazujesz to też maska, ale... - przerwał na chwilę przesuwając opuszkiem palca po brzegu kieliszka. – Masz pasję do życia, chcesz przeżyć je na własnych zasadach i kiedyś będziesz mieć wystarczająco odwagi, żeby odwiązać ostatnie liny bezpieczeństwa.

Dotknął delikatnej struny w samym wnętrzu mojej osoby. Wpatrywałam się w niego zastanawiając się jakim cudem ktoś taki jak on może być prawdziwy, jakim cudem istnieje ktoś kto czyta ze mnie jak z otwartej księgi, kto rozumie co szyfruję między wierszami.

- Ty je przeciąłeś kiedy zacząłeś zakładać spodnie, które ściąga się jednym szarpnięciem? – zapytałam odbijając piłeczkę. Podczas naszych spotkań uwaga zawsze skupiała się tylko na mnie, do tej pory szczególnie mi to nie przeszkadzało, ale teraz czułam, że jest w tym jakaś niesprawiedliwość. Ta relacja wydawała się zbyt jednostronna.

One More Time (krótkie opowiadanie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz