Spróbujmy jeszcze raz

246 14 0
                                    

Następnego dnia obudziło mnie ciągnięcie szwów na ręce. Byłam pewna, że w ogóle nie będę w stanie zasnąć, ale mocne środki przeciwbólowe które przepisał mi Eddie miały jeden środek uboczny, senność która towarzyszyła mi przez resztę wczorajszego dnia. A jednak pomimo tej niedogodności odwiedziłam wczoraj panią Collins pod pretekstem sprawdzenia jak idzie przerabianie mojej sukienki, w rzeczywistości chciałam wyciągnąć od niej kilka istotnych informacji.

Dowiedziałam się, że Eddie a w zasadzie Edward, naprawdę kończył studia medyczne, był sam i wieczorami kiedy nie miał żadnych innych zajęć prowadził pokazy na wieczorach panieńskich. Byłam pewna, że jego mama o niczym nie wiedziała, tymczasem było dokładnie odwrotnie, wiedziała i była z niego cholernie dumna. Kazałam jej przekazać mu krótką wiadomość, miała go ode mnie przeprosić i powiedzieć, że nie jestem tak zła jak mu się wydawało. To wszystko co mogłam zrobić żeby to naprawić, a jednak czułam jakbym zawiodła.

- Emilia – mama krzyknęła z dołu. – Ktoś do ciebie.

Przetarłam oczy grzbietem dłoni. Jeszcze tego było mi trzeba. Gości.

- Już idę – odkrzyknęłam. Ubrałam kapcie i tym razem naciągnęłam na siebie też szlafrok. Po wczorajszej wpadce i wizycie w szpitalu w piżamie postanowiłam zachować jakieś minimum pozorów. W zasadzie i tak miałam zaraz wstać, żeby pojechać po sukienkę, więc mój tajemniczy gość zrobił mi przysługę wyciągając z ciepłego łóżeczka.

Kiedy zeszłam na dół drzwi były już zamknięte, a mama trzymała w dłoni torbę z logo sklepu z sukienkami w którym byłam dwa dni temu.

- Jakiś chłopak zostawił do dla ciebie mówił, że będziesz wiedziała o co chodzi.

- Chłopak? – zapytałam czując nagły przypływ adrenaliny.

- No tak, chłopak – odpowiedziała jakby nie rozumiała o co chodzi. – Wysoki, ciemne włosy, i taki rozbrajający uśmiech przez który robiły mu się takie urocze dołeczki w policzkach, zupełnie jak u dziecka.

Nie słuchałam dalej, otworzyłam drzwi z takim impetem, że prawie wybiłam klamką dziurę w ścianie przedpokoju, po czym wybiegłam na oblodzony chodzik. Rozglądałam się na wszystkie strony, ale na zaśnieżonej drodze nie zobaczyłam nic, oprócz tylnych świateł samochodu skręcającego za róg.

Miałam cholerną ochotę usiąść na lodowatym chodniku. Byłam zła, bo tym razem spieprzenie sprawy było tylko i wyłącznie moją winą. Mój brak zaufania do mężczyzn znowu wziął nade mną górę i zniszczył relację przez którą moje serce znowu zabiło mocniej. Zapewne jego mama przekazała mu wiadomość ode mnie, i pomimo tego nie chciał poświęcić mi kilku minut na szczerą rozmowę. Musiałam przełknąć rozczarowanie i przygotować się na wesele.

Już za dwa dni Eddie miał się stać jedynie mglistym wspomnieniem, które z czasem zatrze się w mojej pamięci na tyle, że przestanie boleć.

Ślub w walentynki wydawał mi się kiczowaty do granic możliwości, i nawet fakt, że tym razem to moja siostra stała przy ołtarzu nie zmienił mojego zdania. Po drodze do kościoła praktycznie odmroziłam sobie tyłek, a na schodach prawie skręciłam kostkę. Na szczęście sukienka leżała jak ulał, a karteczkę od Eddiego którą znalazłam zawiniętą w materiał trzymałam teraz w torebce. Życzył mi w niej miłej zabawy, ale nie miałam na nią ochoty. W głębi duszy odliczałam już godziny do mojego lotu powrotnego. Chciałam spokoju który dawała mi moja ułożona codzienność w której nie musiałam spełniać niczyich oczekiwań.

Sala aż tonęła w balonach w kształcie serc. Przewracałam wzrokiem przez cały wieczór tyle razy, że rozbolały mnie mięśnie odpowiedzialne za ruchy gałek ocznych. Na szczęście wszystko odbyło się bez większych zgrzytów. Siostra była zbyt zajęta żeby się mną przejmować, a kiedy zobaczyła sukienkę i zaakceptowała poprawki zignorowała moją obecność. Zresztą jak wszyscy inni. Chociaż nie. W niektórych przypadkach to ja unikałam towarzystwa. Zobaczyłam Jacka z blondynką której imienia nadal nie mogłam zapamiętać, chociaż wydawało mi się, że w ciągu ostatnich kilku dni padło setki razy. Co dziwne, nie poczułam zupełnie nic. Byłam pewna, że to zaboli, chłopak w którym kochałam się przez lata, któremu oddałam dziewictwo, i któremu urodziłam dziecko układał sobie życie nie zaszczycając mnie nawet jednym spojrzeniem, miałam wrażenie, że będę czuć złość, bałam się, że pod wpływem emocji zrobię przedstawienie uderzę go w twarz, albo coś gorszego, ale nic się nie stało. Byłam spokojna, bo on już nic dla mnie nie znaczył.

One More Time (krótkie opowiadanie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz