Epilog

75 8 5
                                    

Styles zjada przygotowane przeze mnie śniadanie, a ja zrobię mu jego ulubioną kawkę. Pianka na niej jest prawie tak samo puszysta jak jego włosy, których już niedługo będę mógł znowu dotknąć.

Muszę pozbyć się go z mieszkania. Ułatwia mi zadania - sam wychodzi, by sprawdzić monitoring. Jednak jeszcze ostatnie szare komórki działają. Dzwonię do Zayna, który stał już pod blokiem. Wyjmuję z szafki kuchennej przygotowany wcześniej list samobójczy, w którym opisuje ze szczegółami prawdę, której tak poszukuje. Słodki jest będąc tak pochłonięty tą sprawą.

Liścik przyczepiam przy toalecie - kwestią czasu jest fakt, że już niedługo z niej skorzysta. Zayn pomaga mi przy charakteryzacji. Trochę białego pudru na twarz, plamy sztucznej krwi na koszuli i obfita jej ilość na nadgarstki. W rękę wsadzam sobie scyzoryk, który kiedyś od niego dostałem. Jest tak tępy, że nie przetnie nawet kartki. Ale on o tym nie wie...

Strzykawka ze środkiem odurzającym jest już gotowa. Dla pewności, że jej nie znajdzie wsadzam ją sobie do kieszeni. Zayn wychodzi, a ja opieram się głową o zamknięte drzwiczki szafy. Ciekawe ile mojemu lalusiowi zejdzie się nim mnie tu znajdzie? Obym nie umarł tu z głodu...

Słyszę, że jest już w mieszkaniu. Dźwięk spuszczanej wody utwierdza mnie w przekonaniu, że wszystko idzie zgodnie z planem. Po upływie kilkunastu minut słyszę jak otwiera drzwi do pokoju obok. Zaczął szukać.

W końcu domyślił się, że jestem u siebie. Krząta się chwilę po pokoju, po czym nastaje cisza. Muszę przygotować się do mojego teatralnego upadku. Mam nadzieję, że dywan go chociaż trochę zamortyzuje...

Styles na widok krwi mdleje. Wiedziałem, że tak się stanie. Szkoda, że on za to nie pamięta nawet mojego imienia...

Wstrzykuje mu substancje odurzającą. Wygląda tak słodko, gdy śpi. Zostawiam go na chwilę. Muszę umyć ręce, by go nie pobrudzić. Wracam do niego. On leży. Spokojnie oddycha.

Przenoszę go do jego sypialni. Zayn miał rację, że nie jest taki ciężki. Kładę go na łóżku. Muszę go przebrać w bieliznę to snu. Podziwiam każdy fragment jego ciała. Jest taki boski. Robię ostatnie pamiątkowe zdjęcia, po czym przykrywam go kołdrą i wychodzę. Mam nadzieję, że przyśni mu się coś ciekawego.

Resztę dnia spędzam na czytaniu książek. Wieczorem idę na spacer. Przed snem sprawdzam czy Styles dalej oddycha. Całuje go w usta. Smakują bosko. Wycieram w notatniku jego ostatnie zapiski, wyrzucam liścik i zakrwawione ubrania. Wszystko pozostawiam tak, by nie wzbudzało podejrzeń.

Na sam koniec zmieniam datę w jego telefonie o trzy dni wstecz. Gdy przeżyje walentynki jeszcze raz będzie tak oczarowany swoją zmianą, że nie zauważy różnicy w czasie. Jest taki głupiutki, a taki przystojny. Przed snem przeglądam zrobione przez siebie zdjęcia. Jest idealny, a teraz w końcu będzie traktował mnie tak, jak powinien od początku, a jeżeli nie... Jestem zdolny zrobić tę szopkę jeszcze raz.

***

Jeżeli tu dotarłeś dziękuję za przeczytanie <3
Daj znać co myślisz w komentarzu.

Valentines Night | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz