4

83 20 5
                                    


- Telefon?
Dostałam telefon...i to najnowszy model samsunga.
- Chyba nie będziesz beczeć.
- Nie będę. – Zapewniłam z zaszklonymi oczami od nagromadzonych emocji. - Dużo się dzieje wokół mnie.
- Niczym się nie martw. Zaopiekujemy się tobą.
Wierzyłam w to, potrzebowałam takich zapewnień.
Derek krzyknął z dołu.
- Mama mówi, że nie mogę zacząć jeść, zanim nie zejdziecie! Złaźcie na dół! I to już!
- Idziemy? - Mary upewniła się, czy jestem gotowa.
- Chodźmy. – Powiedziałam, gdy odłożyłam telefon na nocną szafkę.
Do jadalni weszłam ostatnia. Wszyscy zwrócili spojrzenia w moim kierunku, a rozmowa przy stole ucichła, tym razem Conor pojawił się na kolacji.
- Twoja karta. - Mary wręczyła mu kartę płatniczą. - Zrobiłam z niej dobry użytek. - Wyszczerzyła się do niego.
- Nie wątpię. - Skomentował.
Od razu poczułam się winna, że kupiłyśmy więcej niż przykazane minimum.
- Na łóżku zostawiłem ci mały prezent - Conor odezwał się do mnie, a w jadalni zaległa taka cisza, że niemal słyszałam własny oddech - Zapisałem ci też mój numer. Noś telefon wszędzie ze sobą. Dobrze? – Zapytał ponaglająco, wpatrując się we mnie.
- Dobrze. Dziękuję. – Zrobiło mi się głupio, do tego zawstydziłam się, przyjmując taki drogi prezent.
Derek nie czekając dłużej, zaczął nakładać sobie jedzenie na talerz, a w jadalni znów zapanował chaos i śmiech. Nie zjadłam zbyt wiele, żołądek zacisnął mi się w supeł, nałożyłam sobie małą porcję, by nie obrazić gospodarzy. Cały dzień wykończył mnie emocjonalnie i fizycznie, po kolacji szybko pożegnałam się z wszystkimi i z ulgą udałam do zajmowanego pokoju.
W szafie znalazłam kilka pustych wieszaków. Zaczęłam wyjmować ubrania na łóżko, sięgnęłam jeszcze po fioletowy komplet bielizny i ułożyłam go na górze. Zastanawiałam się, co powiesić w szafie, a co ułożyć w szufladach, wtedy usłyszałam pukanie. Spodziewałam się ujrzeć Mary, zamiast niej do pokoju wszedł Conor.
Przy kolacji był milczący, czasem uprzejmie odpowiedział na pytanie, ale zupełnie jak ja wyglądał na zwyczajnie zmęczonego.
Wszedł do wcześniej zajmowanego pokoju i rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Lubiłem ten pokój - zaczął dla rozładowania atmosfery. - Widzę, że Mary już zostawiła swój ślad. - Wskazał na różową lampkę. - Po czym jego spojrzenie spoczęło na stercie ubrań na łóżku, w tym na bieliznę.
Lekko zakłopotany przeniósł na mnie spojrzenie, ale znów wrócił spojrzeniem na ubrania.
W akcie desperacji sięgnęłam po komplet bielizny, wrzuciłam do szafy, zatrzasnęłam drzwi, po czym rumieniąc się, oparłam o nią.
Conor przyglądał się moim poczynaniom.
- W sumie przyszedłem ci powiedzieć, że zacząłem czynności mające na celu ustalenie twoich danych, chcę też sprawdzić przyczynę śmierci twojego ojca. To trochę potrwa - zawahał się. - Jutro możesz zacząć nową szkołę, wiem, że wszystko szybko się dzieje, ale nie powinnaś siedzieć sama w domu. Najlepiej przebywać z rówieśnikami. Możesz jeździć do szkoły z Mary i Derekiem.
- Dobrze. - Przytaknęłam.
Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, po czym usłyszeliśmy dźwięki melodii wygrywanej na trąbce w drugim pokoju.
- Idę, jakby co dzwoń.
- Oczywiście. - Zgodziłam się.
Rozpakowałam resztę rzeczy do szafy, przyszykowałam ubrania i plecak na następny dzień do szkoły, nie chcąc nawet myśleć o tych wszystkich nowych twarzach.
W zamyśleniu przejechałam palcem po tatuażu na nadgarstku. Wszystko się zmieniało, jedynie ten tatuaż był taki sam.
Włączyłam telefon, umiałam go obsługiwać, ale nie posiadałam tych wszystkich kont w mediach społecznościowych, o których podczas zakupów opowiadała Mary. W mojej społeczności było to surowo zabronione, a szkoda, bo mogłabym teraz jakoś skontaktować się z siostrą i dać jej znać, że u mnie wszystko w porządku, żyję i mam się dobrze. Nawet nie chcę myśleć, co jej powiedzieli, tak naprawdę mogli jej wcisnąć każde kłamstwo. Odetchnęłam głęboko, próbując uspokoić emocje, nie chciałam już więcej płakać. Musiałam być silna za nas obie.
Telefon miał już przyklejoną ochronną szybkę i przezroczyste etui, a na liście kontaktów tylko jedno imię: Conor.
Nacisnęłam na kontakt i bez głębszego zastanowienia wystukałam wiadomość:


Dziękuję jeszcze raz za telefon i wszystkie ubrania. Cherry.


Wysłałam wiadomość. Niemal od razu mała ikonka dostarczono, zmieniła się na odczytane, zaraz potem przyszła odpowiedź. Telefon wydał nowy dla mnie dźwięk, zakazując mnie tym, aż prawie upuściłam go z rąk.

Nie ma problemu. Postaram się, żebyś została z nami, póki Twoja sytuacja prawna się nie wyjaśnić. Jesteś nieletnia, więc sama rozumiesz, że jest to trochę skomplikowane.

Na końcu brak podpisu. Zasępiłam się trochę, bo nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Chociaż szanowałam go, że nie starał się mnie niepotrzebnie zwodzić wizją, która się nie ziści. Fakt byłam nieletnia, z punktu widzenia prawa powinnam trafić razem z siostrą do rodziny zastępczej, ale już nie raz przekonałam się, że tam, gdzie mieszkałam, nie docierała żadna pomoc, ani zewnętrzne prawo. Społeczność wszystko załatwiała wewnątrz wspólnoty, tutaj najwyraźniej było inaczej.
Po chwili nadeszła kolejna wiadomość.

Gotowa na pierwszy dzień szkoły?

Uśmiechnęłam się do siebie, spoglądając na spakowany plecak, leżący tuż przy drzwiach i ubrania równo złożone na krześle.

Gotowa i podekscytowana.

Wysłałam wiadomość, a mój pokój rozświetliły światła samochodu, parkującego na podjeździe domu naprzeciwko. Poderwałam się, spoglądając przez okno w momencie, w którym szczupła kobieta z aktówką wchodziła do domu Conora, właśnie zamykał za nią drzwi.
Siedziałam jeszcze chwilę, obserwując okolicę, ale nic więcej się nie działo. Wróciłam do łóżka. Postanowiłam wysłać mu ostatnią wiadomość.

Dobranoc.

Wiadomość została odczytana. Nie spodziewałam się odpowiedzi, w końcu miał towarzystwo, ale otrzymałam ją niemal od razu.


Dobranoc Cherry.

Poczułam dziwną satysfakcję. Spoglądałam na ekran jeszcze dłuższą chwilę, po czym odłożyłam go na nocną szafkę, próbując zasnąć. W środku nocy obudził mnie odgłos odpalania silnika samochodu, ale rano nie byłam pewna, czy faktycznie się przebudziłam, czy wszystko mi się śniło.

Tak samo, jak dnia poprzedniego, mały Jake grał z rana na trąbce, stawiając wszystkich na równe nogi, Derek z Mary kłócili się o łazienkę, bo druga była już zajęta przez ich rodziców i zanim się spostrzegłam, stałam przez wielkim gmachem szkolnym. Derek pożegnał się, szybko oddalając w stronę grupki chłopaków w jego wieku. Mary złapała mnie pod ramię, wprowadzając do rozległego budynku. Nie czułam się komfortowo pośród takiej ilości rówieśników, za to Mary uśmiechała się szeroko, przemierzając rozległy korytarz z dużą pewnością siebie.
Tak ona czuła się wyśmienicie, aż tryskała radością.
- Lubisz się uczyć? – Zagadałam, by nie skupiać uwagi na ciekawskich spojrzeniach, kierowanych w naszą stronę.
- Chyba żartujesz, mam fajną paczkę znajomych, nauka jest do bani.
- Ja lubię się uczyć.
- Definitywnie wolę imprezy od szkoły.
Zatrzymała się. - Jesteśmy, to sekretariat. Poczekam tu na ciebie.
Weszłam do środka, gdzie musiałam chwilę poczekać, bo kobieta za biurkiem dyskutowała z dziewczyną starszą ode mnie. Coś o niewłaściwym zachowaniu i braku odpowiedzialności. Gdy nadeszła moja kolej, zająkałam się, ale kobieta uśmiechała się przyjaźnie.
- Witaj! – tutaj masz plan zajęć, po lunchu przyjdź do mnie. Napiszesz mały test. Conor mówił, że miałaś nauczanie indywidualne, chcemy sprawdzić ogólny poziom twojej wiedzy, by ewentualnie zapisać cię na poziom rozszerzony.
Słuchałam jej, kiwając głową i coraz bardziej czułam się zagubiona. W końcu pożegnałam się, dzierżąc w dłoni pokaźną teczkę z regulaminem, planem zajęć i książkami.
- Co ja mam z tym wszystkim zrobić? – Spytałam Mary.
- Wpakuj do mojej szafki, potem załatwimy też jedną dla ciebie. – Spojrzała na mój plan zajęć – O masz matematykę razem ze mną, chodźmy, babka z maty nie lubi, jak się spóźniamy.
Usiadłam koło niej na lekcji, osuwając się głęboko w dół na krześle. Próbowałam nie zwracać na siebie uwagi, chociaż i tak każdy gapił się, przechodząc obok nas.
Wreszcie zadzwonił dzwonek, weszła nauczycielka, a potem zaległa cisza i gdy już myślałam, że obejdzie się bez prezentacji mojej osoby, powiedziała. – Mamy nową koleżankę w klasie – Powitajmy Cherry - spojrzała na samoprzylepną żółtą karteczkę i odczytała moje imię, dodając nazwisko – Cherry Thomson.
Zrobiłam ogromne oczy, to było nazwisko Conora.


#Niezmienna

Instagram: sandrarobins_author

Twitter: SR_SandraRobins

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 15, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

NiezmiennaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz