Hot Pants otworzyła oczy. Czuła że leży na nierównym terenie, była na zewnątrz. Miała przed oczami nocne niebo. Po chwili leżenia postanowiła usiąść. Zauważyła że była na odludziu, oprócz drzew obok niej znajdowały się również tory. Dokładnie pamiętała co się stało, wiedziała, że nie powinna żyć, zabił ją prezydent, Funny Valentine. Po chwili rozmyślań podniosła się i zaczęła iść wzdłuż torów, w końcu idąc ich szlakiem powinna dotrzeć do jakiegoś miasta albo natrafić na jakiegoś konia.
Szła już jakiś czas, ciągle myślała o tym jak to możliwe że znów żyje. Póki co jej jedynym wyjaśnieniem była wola boża, która dała jej drugą szansę. Idąc tak zauważyła na torach ślady krwi, z której gdzieś dalej odbiły się odciski stóp. Niezbyt pamiętała kto mógłby tam wcześniej leżeć, jednak była prawie pewna że ta osoba również dostała tą "drugą szansę". Czym prędzej poszła tymi śladami, wchodząc w głąb lasu. Ślady stawały się coraz mniej widoczne, z czasem ledwo można było je zauważyć. Nagle trop się urwał, ślady całkiem zniknęły, Hot Pants musiała zgadywać gdzie dalej poszła ta osoba, jednak nie musiała myśleć długo.
Poczuła jak ktoś zakrywa jej usta i przystawia nóż do gardła. Trochę się wystraszyła, jednak potem znów wróciła jej zimna twarz. Zaczęła myśleć, jedyne co widziała to rękawiczki, które skądś kojarzyła. Zanim napastnik zdołał przemówić, uderzyła go w brzuch łokciem, po czym korzystając z okazji odsunęła się od niego.
- Tak myślałam że to ty. - stwierdziła widząc przed sobą nikogo innego, jak Diego Brando.
Po rękawiczkach poznała że mógłby to być on, wtedy też przypomniało jej się że został wrzucony pod jadący pociąg przez co został rozdzielony na pół. Specjalnie uderzając go w brzuch wycelowała w prawdopodobne miejsce, w którym doszło do rozdzielenia jego ciała. Widocznie był jakiś efekt uboczny.
- Czyli ty też powróciłeś do żywych. - dodała patrząc jak blondyn łapie się za brzuch.
- Czyli też zginęłaś, w sumie czego mogłem się spodziewać. - powiedział kpiąco. - Wiesz co się dzieje? - spytał rozkazująco.
- Nie. - odpowiedziała krótko. - Ale widzę że odnalazłeś swojego konia. - dodała przenosząc wzrok na zwierzę stojące nieopodal. - Jedźmy do miasta.
- Z jakiej racji miałbym zabrać cię ze sobą? Idź szukaj swojego konia, nie mam na ciebie czasu! - powiedział groźnie odwracając się w stronę swojego wierzchowca.
- Wciąż jestem jedyną osobą, która wie gdzie jest twój ojciec. - odparła, na co blondyn spojrzał na nią zza ramienia.
Wymienili się spojrzeniami, po czym Diego pokazał gestem żeby poszła z nim. Wsiadł na swojego konia, a zaraz za nim usiadła Hot Pants.
- Gdzie on jest? - spytał wprawiając konia w ruch.
- Chcesz go teraz szukać? - spytała obojętnie. - Kiedy cię uderzyłam napewno poczułeś że coś jest nie tak.
- Wielkie mi co. Zrobiłem co musiałem, teraz wywiązuj się z umowy. - powoli się wkurzał.
- W takim razie musisz jechać ze mną, tylko ja znam drogę.
- Głupia kobieto, nie możesz zaznaczyć tego na mapie?
- Nawet jeśli tam dotrzesz to będziesz mnie potrzebował. - oznajmiła zimno. - Samo zaznaczenie na mapie nie wystarczy, sam się przekonasz kiedy tam dojedziesz.
Diego nie odpowiedział, jedynie nagle gwałtownie skręcił i zaczął jechać w stronę zwierzęcia, które Hot Pants bardzo dobrze kojarzyła. To był jej wierzchowiec. Kiedy Diego zahamował, zeszła ona z jego konia i dosiadła własnego.
CZYTASZ
Diego x Hot Pants | Jojo's Bizzare Adventure
FanfictionPo śmierci prezydenta, Funny Valentine'a, dwójka bohaterów powraca do życia. Jedno z nich wcale się nad tym nie zastanawia, a drugie dziękuję wyższej sile, za danie drugiej szansy. Jeszcze przed ich śmiercią mieli umowę. Hot Pants wiedziała gdzie pr...