IV

1 0 0
                                    

Tan weszła do holu. Chciała się przebrać i odpocząć. Poleciała w górę, ale zatrzymała się na siódmym piętrze. Usiadła i westchnęła.
Ile to już miesięcy minęło? Pięćdziesiąt? Osiemdziesiąt? Kiedy ich ostatnio widziała?
Jednak powinni się zdecydować i ostatecznie ze sobą związać. Matreoron przecież dobrze wiedział, że zaraz może być na to za późno.
Schowała twarz w dłoniach i jeszcze raz westchnęła. Mimo wszystko trzeba iść dalej. A najpierw, trzeba się przebrać.
Wstała i znów poleciała w górę, jednak lot nie dawał jej takiej przyjemności jak zawsze. Stanęła przed drzwiami, ale zawahała się zanim je otworzyła. Zamknęła za sobą drzwi i otworzyła szafę. Chciała się wybrać do swojej prywatnej stajni. W końcu wybrała prosty, codzienny strój.
(*4)
Upadła na łóżko zdołowana, kiery na zewnątrz rozległ się huk, a po nim wrzaski i krzyki ludzi, po których w oknie pojawiły się błyski, i nawet jeden piorun wpadł do pokoju. Tan wyszła na balkon i zeskoczyła na ziemię. Wszędzie leżały odłamki szklanego posągu orła. Dziewczyna podniosła kawałek szkła i myślami przeniosła go na szafkę nocną w swoim pokoju. Natomiast na środku rynku wirowała wielka chmura burzowa miotająca pioruny we wszystkich kierunkach. Matreoron i kilku innych mistrzów starało się opanować chmurę, ale niezbyt im to wychodziło.
Naturalnie, Tan by pomogła, ale jak powszechnie wiadomo, mieszanie ognia z tlenem nie przynosi zbyt ciekawych rezultatów. A jednak coś jej mówiło, że teraz musi im pomóc. Podbiegła do magów i skoczyła w głąb szalejącego tornada.

___________________

Takie krótkie gówno jak na razie. W ogóle nie zauważyłam, że nie opublikowałam tego rozdziału XD i już mam zrobioną dużą część następnego.

Księga CieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz