(Pov: Sodo)
Nie wiedziałem już o co w tym wszystkim chodzi.. Kochałem Raina ale bałem się mu o tym powiedzieć, czym znowu spieprzyłem sprawę. Patrzyłem w lustrze na spływające mi po policzkach łzy i modliłem się żeby nie obudzić Aether'a. Po dość długim czasie wyszedłem z łazienki nadal wycierając łzy i położyłem się na łóżku, i nareszcie zasnąłem.
Rano obudził mnie budzik z telefonu bo śniadania były wydawane do 9, wiec nie było dużo czasu. Obudziłem świetnego współlokatora bo nic go w życiu nie obudzi jak się go nie zrzuci z łóżka. Oczywiście pierwsze słowa które mnie powitały było „kurwa no rzesz jasna cholera pojebie mnie zaraz".
- nie ma za co debilu. - powiedziałem ironicznie i poszedłem się szykować. Byliśmy umówieni na 8:00 więc musieliśmy się spieszyć.
Czekaliśmy jeszcze tylko na Rain'a.
- Sodo? - spytał Swiss
- ta?
- idź go pośpiesz co? Bo mi się chce... - już miałem robić kłótnie że ma sam iść go poganiać ale z jego oczu wyczytałem że prawdopodobnie się pokłócili.
- no dobra... To idźcie już a my do was przyjdziemy. - powiedziałem i skierowałem się w stronę windy.
Kiedy wreszcie byłem pod jego drzwiami nie pukając po prostu wszedłem do środka. Zauważyłem jak Rain wyrzuca coś na drugi koniec pokoju i chowa głowę w kolanach.
- hej... Co się stało? - podszedłem do niego i usiadłem obejmując go ramieniem. Nagle najgorsze scenariusze przebiegły mi przez myśl. Zacząłem podwijać rękawy bluzy chłopaka, który stawiał dość duży opór. Wiedziałem już co zrobił, ale musiałem się upewnić. Krew kapała z jego nadgarstków na podłogę a ja odrazu zalałem się łzami. Szybko poleciałem po apteczkę przeklinając pod nosem. Nie chciałem żeby się to tak skończyło... Zacząłem opatrywać szczelnie jego rany. Gdy tylko skończyłem, przytuliłem Rain'a najmocniej jak tylko potrafiłem.
- p-przepraszam... - wyjąkał.
- nie przepraszaj.. To nie twoja wina...
Minęła chwila zanim się uspokoił, ale zaczął mi opowiadać co się stało na co znowu zalał się łzami. Kochałem Rain'a i w głębi duszy chciałem żeby zerwali, ale nie tak... Nie w taki sposób...
Po jakimś czasie poszliśmy zjeść jakiekolwiek śniadanie. Moutain i Cirrus siedzieli jeszcze przy stole i jak zwykle się klucili. Reszta już poszła do pokoi.
- o no nareszcie! - wykrzyknęła dziewczyna na nasz widok. - co tak długo?
- dziewczynki się bardzo długo szykują. To ty nie wiesz? - nie chciałem żeby się dowiedziała co się tak naprawdę stało wiec zacząłem żartować. Poszedłem po coś do jedzenia dla nas. Tak późno zbyt dużo rzeczy nie było więc wziąłem ostatnie 4 kromki chleba i kilka saszetek masła. Nic więcej nie było bo za 20 minut była 9:00.
- to tyle co zostało. - powiedziałem dając wykwintne danie na stół.
Kiedy zjedliśmy to umówiliśmy się wszyscy na miasto. Bardzo się martwiłem o Rain'a bo nadal mieszkał w jednym pokoju ze Swiss'em. Wreszcie nastała godzina na którą byliśmy umówieni. Od razu pobiegłem pod windę byłem jako drugi. Copia czekał już na nas od 5 minut. Chwile pogadaliśmy ale wszyscy zaczęli się już zbierać.
Siedzieliśmy na dworze do 19 i robiliśmy różne dziwne rzeczy. Cały czas miałem na oku Rain'a i w końcu do niego podszedłem.
- Mógłbym może z tobą mieć pokój? - zapytał gdy usiadłem koło niego.
CZYTASZ
🎧🥀🩹breathing heatr🩹🥀🎧
FanficKażdy rozdział ma innego narratora, i inną historie miłosną lub wątek dodatkowy dla urozmaicenia. UWAGA: jest tu dość dużo sussy momentów. Historia oparta na mojej wyobraźni. Postacie: Swiss, Aether, Sodo, Rain, Terzo, Sunshine, Cumulus, Cirrus, Mo...