1. Początek końca

22 1 0
                                    

Sierpniowe słońce powoli opadało ku zachodniemu horyzontowi Wiltshire, swoimi promieniami do reszty wypalało ostatki pigmentu wiekowych cegieł na całej zabudowie hrabstwa w południowej Anglii. Liście drzew powoli zaczynały zmieniać swój kolor, przez wpływ fali upałów, podobnie z resztą wyglądała trawa, która również pokazywała znaki niewystarczającej ilości wody, a za dużego wpływu promieni słonecznych. W końcu od dobrych dwóch tygodni nie spadła nawet kropla deszczu z nieba.
Blondyn westchnął cicho i podparł dłońmi swoją głowę, tak, że cały ciężar podtrzymywały teraz nadgarstki. Przeniósł swój wzrok na dalsze części rozciągającego się przed nim krajobrazu. 
Zazwyczaj w trakcie popołudniowych godzin w dolinie wsi Throwbridge  mieszkańcy wracali z męczącej pracy prosto do domu, gdzie również często czekała na nich kolejna praca, jak opieka nad domostwem, czy wychowywaniem dzieci i codziennie praktycznie zawsze to samo - przynajmniej tak wyglądała rzeczywistość innych czarodziei w oczach młodego  panicza, zasiadającego w rezydencji na wzgórzu.  
Z rozmyśleń wyrwało go coraz głośniejsze pukanie do drzwi pokoju, chłopak zamrugał kilkukrotnie i odchrząknął, by jego głos się nie zawahał.

- Proszę.

Do pokoju weszła z dumnie uniesioną głową przepiękna, równie jasnowłosa kobieta, po której nie było praktycznie widać, że niedługo osiągnie czterdzieści lat. Ubrana w elegancką, szmaragdową suknię powoli sunęła przez pomieszczenie. Spojrzała z nieudawaną niechęcią na nieład panujący w całej komnacie swojego nastoletniego syna, zmarszczyła oscentacyjnie nos ukazując swoje niezadowolenie z faktu nie wysprzątania go, przez któregoś ze skrzatów, jednak po chwili opanowanym tonem zaczęła swoją wypowiedź. 

- Draconie, niebawem wybierzemy się na Pokątną, w porannej poczcie był list do ciebie z Hogwartu - Narcyza oparła się o czarną kanapę po środku pokoju i obserwowała jak młody blondyn zaczyna się przeciągać i kończy swoje poprzednie zajęcie. - Uszykuj się proszę.

- Nie było w listach nic od Zabiniego, prawda? - mruknął chłopak i jednym zręcznym ruchem narzucił na siebie czarną marynarkę. Jedną z jego ulubnionych z resztą, w te wakacje docenił bardzo ten kolor, uważał, że jest na tyle estetyczny, że niemal do wszystkiego pasuje, więc zamienił większość swojej garderoby sprzed lat na ten kolor, pomijając białe koszule oraz szaty ze szkoły, w szmaragdowych barwach jego tymczasowego domu, na czas pobytu w szkole.

- Niestety, ale może później przyleci jego sowa - kobieta uśmiechnęła się pokrzepiająco do syna, po czym wystawiła rękę do niego, by móc się wspólnie udać na szkolne zakupy. Dłoń Narcyzy była delikatnie obdrapana przez Puchacza, który rano doręczył list z Hogwartu, Dracon zmarszczył brwi na ten szczegół, rzadko widywał jakiekolwiek skazy na skórze swojej rodzicielki, była ostatnią osobą, której działa się krzywda. Domyślił się więc, że Puchacz, który przyleciał do ich rezydencji musiałbyć wyjątkowo niesforny albo wręcz zmęczony podróżą.

- Możliwe matko - chłopak posłał swojej rodzicielce jeden z jej ulubionych uśmiechów, który przypominał kobiecie czasy, jak jej piętnastoletni Dracon był jeszcze małym dzieckiem.

Z roku na rok, coraz rzadziej widzi w nim to samo dziecko, zauważa, że jej ukochany Dracon podąża śladami ojca, a Narcyzie zdecydowanie nie przypadła do gustu przybrana przez chłopaka droga. Uwielbiała jak się uśmiechał, żartował, a od momentu, jak wrócił w te wakacje, zauważyła, że powoli traci swojego niewinnego chłopca. 
We dwójke w ciszy opuścili komnatę Dracona, skierowali się korytażem w stronę schodów, przy których czekał na nich ich skrzat - Alvin.

- Do naszego powrotu, pokój mojego syna ma błyszczeć - w tonie głosu Narcyzy ewidentnie można było wyczuć wrogość i poczucie wyższości, szczególnie wybrzmiewała ona w momentach wydawania rozkazów skrzatom domowym, a od momentu, jak ich poprzedni skrzat Zgredek ich zdradził i opuścił, pozostała trójka skrzatów nie miała lekko przez pierwszy rok, drugi pod względem efektywności był już o wiele lepszym, chociaż dalej do ideału było im daleko. 
Ciemno-szare stworzenie, stało na trzęsących się nogach i pokłoniło się dotykając nosem wyłożonej płytkami podłogi. Draco mógłby przyrzec, że usłyszał ciche, piskliwe, przepełnione przerażeniem zdanie "tak jest Pani" jednak nie był pewien, rzadko przykładał uwagę do tego, co, jak i kiedy mówią skrzaty. 
Blondyn poszedł spokojnie z matką prosto po schodach do kominka stojącego przy przedsionku prowadzącym do wyjścia. Spojrzał na niego z dużym sentymentem, pamiętał jak pierwszy raz mógł skorzystać z siecii Fiuu, już wtedy marmurowe wykończenie paleniska wydawało mu się stare, teraz dostrzegał w tej starości coś niesamowicie pięknego, posiadającego kawał historii za sobą. Jego pierwszej wycieczki na Pokątną, jego pierwszego wyruszenia na pociąg do Hogwartu. Zastanawiał się czasami, czy jego rodzice również tak go spostrzegają, jednak wiedział, że nie powinien im zawracać głowy taką nieistotną w ich oczach rzeczą. 

Sectumsempra [𝗙𝗔𝗡𝗙𝗜𝗖𝗧𝗜𝗢𝗡]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz