Kierowniczka schroniska poinformowała mnie o procedurze adopcyjnej. Wbrew pozorom, to wcale nie było takie proste. Wymagany był okres adaptacyjny, podczas którego miałam przychodzić do schroniska i spotykać się z psem, zanim będę mogła go wziąć do domu. Potem miałam dać dobrowolną dotację na schronisko, a w końcu jego pracownik miał sprawdzić po tygodniu, miesiącu, i sześciu miesiącach, jak ma się u mnie pies.
– Wchodzę w to – zdecydowałam. – Chcę tego psa. Będziemy świetną drużyną.
– A ja będę pomagał, przynajmniej kiedy będę na miejscu – obiecał Karol. Obie spojrzałyśmy na niego z wdzięcznością. Agata, bo bezbłędnie wyczuła we mnie kompletną laiczkę w psiej kwestii. Ja, bo właśnie tak było.
– W takim razie przychodź codziennie przez najbliższe dwa tygodnie. Kup Asowi karmę, którą będzie jadł u ciebie. Przynoś mu też coś dobrego. Musisz też kupić mu wcześniej smycz, z którą będzie się oswajał. Po tym czasie zobaczymy, jak reaguje i czy jest gotowy na przeprowadzkę.
– Jasne. Będę przyjeżdżała codziennie o tej porze, bo jest jeszcze jasno.
– Świetnie. A jaką masz pracę? Często nie ma cię w domu?
– Wręcz przeciwnie – zaśmiałam się. – Właściwie nie wychodzę z domu. Jestem tłumaczką.
– To dobrze. W takim razie widzimy się jutro w południe – ucieszyła się Agata.
– Tak. Dziękuję.
– Ja też dziękuję ci za pomoc, Aga – wtrącił się znowu Karol.
– A ja tobie – odparłam, skinąwszy na pomocnego sąsiada.
Wyszliśmy ze schroniska i wsiedliśmy znowu do jego samochodu.
– Wracamy? Mam jeszcze dziś trochę pracy.
– Jasne, ale chyba byłaś mi winna kawę – przypomniał mi.
– Rzeczywiście. Ale może jednak po pracy? Naprawdę muszę nadgonić pozostałe zlecenia, zanim siądę do książki...
– Do jakiej książki?
– Mam tłumaczyć najnowszą książkę Juisse'a.
– Czytałem, ale dla mnie zbyt brutalna.
– Czytałeś?
– Tak. Przecież była wydana na wiosnę.
– Ciągle zapominam, jakie my mamy w Polsce opóźnienia z premierami zagranicznych hitów. Ale nie zdradzisz mi zakończenia?
– Nie, chyba że wyraźnie o to poprosisz. – Puścił do mnie oko.
– Okej, będę pamiętała, że trzeba cię prosić o znęcanie się. – Odpowiedziałam tym samym. Miałam świetny humor. – Proooooszę, nie zdradzaj. – Spojrzałam na niego oczami kota ze Shreka.
Karol spojrzał na mnie spod byka, a potem znowu wrócił do patrzenia przed siebie.
– Nie rozpraszaj mnie, kiedy prowadzę auto, sąsiadeczko. Chyba chcesz dojechać na miejsce w jednym kawałku?
– Innej opcji nie biorę pod uwagę – odparłam, czując, że udziela mi się głupawka. – W dwóch kawałkach byłabym bezużyteczna.
Karol parsknął śmiechem.
– Jesteś lekko stuknięta. Podoba mi się. – Znowu puścił do mnie oko. – Ale naprawdę mnie już nie rozpraszaj.
To ja ciebie rozpraszam? A kto wygląda ta niedorzecznie dobrze?
Nie powiedziałam jednak tego. Facet w tym wieku, dobrze zarabiający i wyglądający jak on po prostu nie mógł być sam. A piątym kołem u wozu być nie zamierzałam. Ani weekendową narzeczoną. No i jeszcze Dorian nauczył mnie, że każdy może mieć dwie twarze i ta druga wcale nie musi być tak samo zachwycająca, jak zewnętrzna maska czy tam oficjalna tożsamość. Karol był dobrym sąsiadem i miał nim pozostać.
CZYTASZ
NIE ZAMKNĘŁAŚ DRZWI
Misteri / Thriller[W trakcie publikacji - w kolejce] Thriller obyczajowy z wątkiem dark romance i psychologicznym dla dorosłych. Karolina ma 31 lat, jest introwertyczką i pracuje jako tłumaczka. Od pół roku mieszka w domku na wsi, odziedziczonym po dziadkach. Od dwóc...