II.2.

247 24 11
                                    

Kierowniczka schroniska poinformowała mnie o procedurze adopcyjnej. Wbrew pozorom, to wcale nie było takie proste. Wymagany był okres adaptacyjny, podczas którego miałam przychodzić do schroniska i spotykać się z psem, zanim będę mogła go wziąć do domu. Potem miałam dać dobrowolną dotację na schronisko, a w końcu jego pracownik miał sprawdzić po tygodniu, miesiącu, i sześciu miesiącach, jak ma się u mnie pies.

– Wchodzę w to – zdecydowałam. – Chcę tego psa. Będziemy świetną drużyną.

– A ja będę pomagał, przynajmniej kiedy będę na miejscu – obiecał Karol. Obie spojrzałyśmy na niego z wdzięcznością. Agata, bo bezbłędnie wyczuła we mnie kompletną laiczkę w psiej kwestii. Ja, bo właśnie tak było.

– W takim razie przychodź codziennie przez najbliższe dwa tygodnie. Kup Asowi karmę, którą będzie jadł u ciebie. Przynoś mu też coś dobrego. Musisz też kupić mu wcześniej smycz, z którą będzie się oswajał. Po tym czasie zobaczymy, jak reaguje i czy jest gotowy na przeprowadzkę.

– Jasne. Będę przyjeżdżała codziennie o tej porze, bo jest jeszcze jasno.

– Świetnie. A jaką masz pracę? Często nie ma cię w domu?

– Wręcz przeciwnie – zaśmiałam się. – Właściwie nie wychodzę z domu. Jestem tłumaczką.

– To dobrze. W takim razie widzimy się jutro w południe – ucieszyła się Agata.

– Tak. Dziękuję.

– Ja też dziękuję ci za pomoc, Aga – wtrącił się znowu Karol.

– A ja tobie – odparłam, skinąwszy na pomocnego sąsiada.

Wyszliśmy ze schroniska i wsiedliśmy znowu do jego samochodu.

– Wracamy? Mam jeszcze dziś trochę pracy.

– Jasne, ale chyba byłaś mi winna kawę – przypomniał mi.

– Rzeczywiście. Ale może jednak po pracy? Naprawdę muszę nadgonić pozostałe zlecenia, zanim siądę do książki...

– Do jakiej książki?

– Mam tłumaczyć najnowszą książkę Juisse'a.

– Czytałem, ale dla mnie zbyt brutalna.

– Czytałeś?

– Tak. Przecież była wydana na wiosnę.

– Ciągle zapominam, jakie my mamy w Polsce opóźnienia z premierami zagranicznych hitów. Ale nie zdradzisz mi zakończenia?

– Nie, chyba że wyraźnie o to poprosisz. – Puścił do mnie oko.

– Okej, będę pamiętała, że trzeba cię prosić o znęcanie się. – Odpowiedziałam tym samym. Miałam świetny humor. – Proooooszę, nie zdradzaj. – Spojrzałam na niego oczami kota ze Shreka.

Karol spojrzał na mnie spod byka, a potem znowu wrócił do patrzenia przed siebie.

– Nie rozpraszaj mnie, kiedy prowadzę auto, sąsiadeczko. Chyba chcesz dojechać na miejsce w jednym kawałku?

– Innej opcji nie biorę pod uwagę – odparłam, czując, że udziela mi się głupawka. – W dwóch kawałkach byłabym bezużyteczna.

Karol parsknął śmiechem.

– Jesteś lekko stuknięta. Podoba mi się. – Znowu puścił do mnie oko. – Ale naprawdę mnie już nie rozpraszaj.

To ja ciebie rozpraszam? A kto wygląda ta niedorzecznie dobrze?

Nie powiedziałam jednak tego. Facet w tym wieku, dobrze zarabiający i wyglądający jak on po prostu nie mógł być sam. A piątym kołem u wozu być nie zamierzałam. Ani weekendową narzeczoną. No i jeszcze Dorian nauczył mnie, że każdy może mieć dwie twarze i ta druga wcale nie musi być tak samo zachwycająca, jak zewnętrzna maska czy tam oficjalna tożsamość. Karol był dobrym sąsiadem i miał nim pozostać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 21, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

NIE ZAMKNĘŁAŚ DRZWIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz