Rozdział 3

15 6 0
                                    

Następnego dnia Katherine obudziła się na dźwięk budzika, który zadzwonił o ustalonej porze. Westchnęła cicho, podnosząc się do siadu i wyłączając urządzenie.  Wstała z łóżka, po czym sprawnie zaścieliła je i ruszyła do kuchni, by wstawić wodę na kawę. Wiedziała, że czeka ją dzisiaj ciężki dzień i chciała się przygotować do tego jak najlepiej potrafiła. Na śniadanie przyrządziła sobie tosty z serem. Zalała kubek z kawą gorącą wodą i wraz z nim oraz kanapkami usiadła do stołu.

Po sprawnie zjedzonym posiłku Kate pozmywała naczynia i wróciła do pokoju w celu przebrania się. Postawiła na wygodny strój, aby nie przeszkadzał jej w trakcie podróży. Założyła na siebie biały sweterek i granatowe spodnie dżinsowe, do tego buty sportowe.

Rozejrzała się po pomieszczeniu, po czym wzięła swoją walizkę z ubraniami i udała się do wyjścia, pamiętając o tym, aby wrzucić klucze od mieszkania do skrzynki na listy. Po wykonaniu tych czynności, ruszyła na przystanek autobusowy, gdzie miała pojechać autobusem pod wskazany wczoraj adres. Pojazd pokonał daną trasę w ciągu trzydziestu minut, dzięki czemu Kate do ustalonej godziny miała jeszcze kwadrans. Przyjrzała się hotelowi, który był naprawdę okazały i wyglądał na bardzo luksusowy. Nad wejściem do niego widniała data 1856. Zapewne określała powstanie hotelu. Budynek miał więc bogatą historię. Kiedy tak stała podziwiając hotel, ktoś podszedł do niej .

— Jednak się zdecydowałaś — usłyszała za sobą.

— Tak... Myślę, że to dobra decyzja, jeśli będę mogła dowiedzieć się tam czegoś więcej o tej mojej przypadłości  — odparła, odwracając się w kierunku mężczyzny. - Na pewno to nie problem, jak polecę z panem?

— Absolutnie, nie ma żadnego problemu — uśmiechnął się.

Blondynka przyjrzała się uważnie Harrisowi. Miał na sobie bardzo ładny, jasnoszary garnitur. Włosy, choć siwe, były starannie ułożone, a na twarzy widniał jego przyjemny uśmiech. Za chwilę podjechał czarny suv Range Rover i zatrzymał się tuż przy mężczyźnie.

— Jest i nasza podwózka na lotnisko - powiedział, wskazując na auto, po czym dodał — Pozwolisz? — spytał, wskazując na walizkę, którą chciał zabrać. 

Kate od razu podała bagaż z delikatnym uśmiechem na twarzy, była dość zaskoczona pojazdem, którym mieli dotrzeć na port lotniczy. Gdy starszy schował już ich walizki, otworzył tylnie lewe drzwi dla dziewczyny, na co ta delikatnie skinęła głową i wsiadła do samochodu. Harris zaraz również wsiadł do auta i zajął miejsce obok Kate. Kierowca od razu ruszył.

— Denerwujesz się?— spytał mężczyzna.

— Jeśli nie czujesz się zbyt pewnie podróżując ze mną możemy jeszcze się rozstać na lotnisku, choć zapewniam, że nie jestem niebezpieczny. — powiedział.

— Tu nie chodzi o to, nigdzie indziej nie byłam, prócz Londynu i trochę się stresuję przed taką podróżą — odparła cicho, patrząc się na krajobraz za szybą. — Od małego mieszkałam w sierocińcu, później przeprowadziłam się do mieszkania, które dzieliłam razem z Morgan, nigdy nawet nie myślałam o tym, by wyjechać gdzieś dalej, a już na pewno nie do Ameryki — dodała.

— Rozumiem cię, ja też wiele lat mieszkałem i wychowałem się w Londynie, i również stresowałem się podróżą na inny kontynent, lecz okazało się to najlepszą decyzją w moim życiu. Dlatego mam nadzieję, że spodoba ci się szkoła i uda ci się zacząć nowe, fascynujące życie, tak jak mi się udało. — oznajmił.

Kate pokiwała tylko głową i resztę trasy spędzali już w ciszy, lecz nie była ona niezręczna. 

Dojeżdżając do lotniska, dziewczyna zorientowała się, że kierowca minął miejsce i pojechał dalej. Blondynka trochę zdenerwowała się, jednak chwilę później auto skręciło i zatrzymało się przed zamkniętym szlabanem, który po chwili otworzył się i suv ruszył dalej. Jechali wąską drogą jeszcze parę minut i dotarli w końcu na pas startowy, na którym stał nieduży samolot pasażerski. Mężczyzna zauważył lekkie zdezorientowanie u blondynki.

Akademia HarswordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz