Nastała godzina 9:15 nie szłam dzisiaj do szkoły ze względu na dzisiejszy odbiór wyników. Od samego rana słyszałam głośne dyskusje rodziców nie trudno było się domyślić że chodzi o mój stan zdrowia przekręciłam oczami na to i przebrałam się w świeży strój oraz umyłam zęby i zrobiłam lekki makijaż. Gdy była już godzina 9:40 zeszłam na dół i poszłam do kuchni gdzie zaczęłam szykować sobie jedzenie nawet nie spojrzałam na rodziców a tym bardziej nie odezwałam się do nich. Zrobiłam sobie tosty i herbatę po czym z posiłkiem poszłam do pokoju gdzie zaczęłam jeść i oglądać serial gdy zjadłam nastała godzina 10:03. Weszłam do kuchni z zamiarem umycia naczyń zakręciło mi się w głowie oparłam się o ścianę a z rąk wyleciały mi naczynia robiąc dość głośny hałas roztrzaskując się na milion małych szklanych kawałków od razu podbiegli do mnie rodzice i posadzili mnie na krześle mama zaczęła z paniką patrzeć na mnie czy nic mi nie jest a tata zaczął sprzątać roztrzaskane szkło.
-nic mi nie jest- powiedziałam oburzona i wstałam lekko się chwiejąc. -ja to posprzątam-już chciałam zbierać szkło lecz mama mnie zatrzymała.
-idź do pokoju tak będzie lepiej-powiedziała jak zwykle swoim spokojnym ale zmartwionym głosem popatrzyłam na nich wrogo i poszłam do pokoju gdzie trzasnęłam mocno drzwiami. Mijały godziny a ja siedziałam i przeglądałam internet lub czytałam książki lecz i to mi się zaczęło nudzić próbowałam sobie zająć czas co nie najlepiej mi szło bo czas wyjątkowo długo mi leciał. Wybiła godzina 15:42 do mamy zadzwonił telefon dobrze wiedzieliśmy że to pewnie lekarz mama odebrała telefon niczym błyskawica rozmawiali tak kilka minut a mama dostała tylko informacje „proszę przyjechać do szpitala w jak najszybszym czasie. Najlepiej ze spakowaną córką" rodzice od razu się przerazili zaczęli mi wręcz pomagać się pakować.
-jejku dajcie spokój poradzę sobie sama..-sama się lekko przeraziłam tym wszystkim. Po 15 minutach byłam gotowa wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta, którym pojechaliśmy do szpitala. Gdy tylko dojechaliśmy weszliśmy do wielkiego budynku podchodząc do naszego lekarza który już na nas czekał uścisnął dłoń taty i mamy na powitanie po czym zaprowadził nas na moją salę.
-nie mam dobrych wieści-rzekł po chwili z poważną miną. Po moich rodzicach można było się zorientować że bardzo się denerwują.-Pańska córka ma raka. Raka płuc.. dość mocno rozwiniętego..-stwierdził smutnym głosem. Patrzyłam na lekarza oszołomiona.
-to nie możliwe! To nie może być prawda!-wykrzyczałam a mama próbowała mnie uspokoić.
-jeśli zaczniemy od zaraz leczenie może uda nam się jeszcze go w całości usunąć-powiedział nad zwyczaj spokojnie jak na takie sytuacje.
-oczywiście zgadzamy się proszę ratować naszą córkę!-wykrzyczał a mama położyła dłoń na jego ramieniu żeby go uspokoić chociaż sama widać było że była kłębkiem nerwów.
-zaczniemy chemię od jutra dzisiaj Ania będzie miała kilka badań dodatkowych i podane leki po lekach może być osłabiona tak samo jak i po chemii-ostrzegł lekarz
-dobrze..-powiedziała mama a lekarz wezwał pielęgniarki żeby zabrały mnie na badania. Usiadłam na wózku który przywiozły pielęgniarki moje oczy były zaszklone oczy bałam się ale starałam się tego nie pokazywać. Pielęgniarki zauważając strach w moich oczach zaczęły mnie pocieszać że wszystko będzie dobrze ale w duchu wiedziałam że nic nie wiadomo wzięły mnie na badania które trwały godzinę. Po skończonych badaniach zostałam przewieziona na sale i położona do łóżka. Leżałam wgapiona w sufit poczułam dłonie na ramionach to byli rodzice.
-zostawcie mnie samą... chce pobyć sama...-powiedziałam cicho z rozpaczliwym głosem nigdy w życiu nie okazywałam słabości to był pierwszy raz kiedy ukazałam swoje słabości. Po chwili rodzice wyszli na moją prośbę a telefon znowu zaczął dzwonić w końcu wzięłam go do ręki i odebrałam bo wiedziałam, że Wiktor nie da spokoju będzie dzwonić do skutku.
-no w końcu! martwiłem się! I jak wiesz już co to? jak się czujesz? potrzebujesz lekcji z wczoraj i dzisiaj? -zasypał mnie pytaniami a ja przewróciłam oczami.
-Ta mam już wyniki... to nie jest rozmowa na telefon przyjdź do szpitala w leśnej górze.. fajnie by było jakbyś przyniósł mi lekcje będę mega wdzięczna. Czuje się nie najgorzej.- mimo wszystko byłam wdzięczna mu za to, że tak się o mnie martwi.
-dobrze zaraz tam będę-po tych słowach rozłączył się a ja zaczęłam przeglądać socjal media. Po 10 minutach wbiegł do sali chłopak więc odłożyłam telefon na bok. On od razu przywitał mnie przytulasem.-powiedz mi co się dzieje proszę-powiedział zmartwiony.
-mam raka... raka płuc.. dziękuje, że byłeś taki uparty i mimo wszystko mnie zmusiłeś żeby powiedzieć o wszystkim rodzicom...-patrzyłam na niego z łzami w oczach.
-c..co? to nie może być prawda!... Musisz wyzdrowieć rozumiesz?-spłynęły łzy po jego polikach.
-Dlaczego się tak o mnie martwisz?-spytałam nie pewnie ocierając mu łzę.
-Bo jesteś dla mnie najlepszą przyjaciółką i nie chcę cię stracić..-wyznał a ja leciutko się uśmiechnęłam się i się przesunęłam żeby położył się obok mnie gdy się położył wzięłam laptopa i włączyłam jakiś film. Oglądaliśmy tak dobrą godzinę a gdy skończyliśmy zaczęliśmy się wygłupiać aż nastała godzina 20:00 i Wiktor musiał się zbierać a ja zostałam z rodzicami lecz i ich nie długo potem wygonili ze szpitala. Gdy nastała godzina 23:00 zasnęłam mimo wszystko z uśmiechem na twarzy.
—————————————————
Hej hej!
Jak wam się podoba?
Miłego dnia🫶🏻❤️
![](https://img.wattpad.com/cover/323873891-288-k297234.jpg)
CZYTASZ
Sekretna miłość
FanfictionDo Warszawskiego liceum chodziła 16 letnia Anna Reiter. Średniego wzrostu dziewczyna, o blond włosach i zielonych oczach. Do tego samego liceum doszedł pewnego dnia wysoki brunet z brązowymi oczami. Był cichy i nie śmiały. Na pierwszy rzut oka zacho...