Prolog

201 6 11
                                    

W życiu zawsze kierowałam się określonymi zasadami, które od najmłodszych lat wpajała mi mama. Chciała żebym wyrosła na mądra kobietę.

Taką również się stałam. Nie dawałam sobą pomiatać i mogłabym rzec, że byłam nieugięta pod każdym względem.

Ale każdy ma swój słaby punkt, prawda?

Po śmierci mojego ostatniego rodzica musiałam w młodym wieku przejąć ogromną firmę, na którą każdy wydał wyrok. Wszystko miało według nich potoczyć się całkowicie inaczej. Firma miała splajtować, a ja zostać z niczym. Jednak wtedy większość tych ludzi nie wiedziało, że osoby z nazwiskiem Connor nie przegrywają.

Firma mojego ojca, czyli Connor Corporation była, do mojego przejęcia, nie wielka. Była zwyczajną korporacja, opierającą się tak naprawdę na wszystkim i niczym. Jednak dzięki mnie, dzięki mojej wyobraźni, kreatywności i determinacji rozrosła się tak ogromną skalę. Była znana w każdym kraju, a moje budynki znajdowały się na prawie całym świecie. Connor Corporation cieszyło oko każdego dnia kiedy na moje konto bankowe wpadały kolejne sumy z coraz większą ilością zer.

Wszystko to mogło się wydawać idealne. Niewyobrażalne pieniądze na kontach, wielka firma, ogromna rezydencja i kilkadziesiąt współprac, które działają tylko na moja korzyść. Cóż, było idealne do pewnego momentu. Tylko za każdym ideałem kryje się równie idealne kłamstwo, prawda?

Przyjazd 4 braci było moim idealnym kłamstwem, które trzy lata temu udało mi się zamieść pod dywan i zapomnieć o ich istnieniu.

Niestety historia lubi się powtarzać.

• • •

- Do cholery, Nevaeh, to jest bez sensu!

To mój przyjaciel. Dokładniej Victor Thornton czyli 27-letni brunet z zielonymi oczami, moja prawa ręka, pracownik i przyjaciel. Miał delikatne rysy twarzy, idealnie prosty nos i grube brwi, które według mnie powinny być ciut mniejsze.

Najwidoczniej cierpliwość mu się skończyła, ale wcale mu się nie dziwię. Mężczyzna nerwowo rozejrzał się po wnętrzu mojego gabinetu, który był utrzymany w kolorze beżu i bieli.

Na środku standardowo stało białe biurko, a przy nim beżowy fotel, który akurat zajmowałam. W kącie stała beżowa kanapa, a przede mna na równie beżowym fotelu siedział Victor. Siedzieliśmy już tak od kilku godzin, więc co się dziwić.

Uniosłam chłodne spojrzenie brązowych tęczówek żeby odrazu trafić na jego niezwykle zielone oczy, od których aktualnie emanowała bezradność. Westchnąłem i odchyliłam się nieco na fotelu.

- A to moja wina, że ktoś nie potrafi rozróżnić białego od jasnego beżu? - burknęłam nieprzyjemnie, bo naprawdę to były dwa różne kolory. - I żeby to było mi zrobione do jutra, bo te kolory będą twoim najmniejszym zmartwieniem. Możesz nawet postawić każdego na nogi, ale ja się nie pokaże z takim błędem na spotkaniu.

Mężczyzna westchnął ociężale i wstał z fotela, po krótkiej chwili, na nowo, łapiąc ze mna kontakt wzrokowy. Naprawdę miał mnie dość, ale cóż. Wszystko musiało być idealnie.

- Dobra, ogarnę to i po proszę Nate'a. W końcu się na coś przyda. - Odparł niechętnie Victor.

- Jesteś niesamowity.

- Wiem, nie musisz mi tak schlebiać.

- Masz wybujałe ego, kolego. - Napomknęłam na co on zareagował perlistym śmiechem. Rzadko opuszczało go poczucie humoru.

- W wybujałym ego to przy tobie nikt ma sobie równych. - Parsknął śmiechem, a ja pokręciłam głowa próbując ukryć swoje rozbawienie. - Do zobaczenia, młoda.

Na jego słowa jedynie skinęłam głową, a on po chwili wyszedł. Westchnęłam cicho, a po chwili otworzyłam laptopa w celu sprawdzenia maili. Wzdrygnęłam się na wiadomość od jednego z moich ludzi, że oni znowu znajdują się na terenie Los Angeles. Popieprzona czwórka braci, którzy ponownie chcą zniszczyć to na co pracowałam.

Never Good For Us (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz