Rozdział 5 - Sytuacja bez wyjscia.

41 2 3
                                    


W pewnym momencie wiedziałam, że razem z Victorem dotarłam do swojej rezydencji. Wyciągnął ode mnie kluczyki do auta i nawet nie protestowałam żeby prowadził mój samochód co mało komu się udawało. Ba! Nikomu się to nie udało, a on był wyjątkiem.

Kiedy tu dotarliśmy w ciszy zajęliśmy miejsca w salonie. Ja usiadłam na środku kanapy odchylając się na oparciu, a brunet okupował fotel. Jak zawsze.

Nie odzywał się. Nie zadawał pytań. Milczał. Po prostu czekał aż zbiorę się w sobie i wszystko mu wyjaśnię. On był wsparciem. Szanowałam go jak nikt inny, bo kiedy nikogo nie było - on był zawsze. Z a w s z e.

Popijał herbatę, którą zapewne przygotowała mu Bethany. Złota kobieta.

Minęło naprawdę wiele długich minut zanim podjęłam się wyjaśnienia mu wszystkiego co Ethan mi powiedział, ale koniec końcu mi się to udało.

Wyjaśniłam mu wszystko dokładnie. Kropka po kropce. Nawet o tym jak Callen pobladł na moje słowa, że się nie zgodziłam. Victor nie przerywał, tylko momentami mi przytakiwał żebym mówiła dalej.

- To chyba wszystko. - mruknęłam z ciężkim westchnięciem, a on przekrzywił głowę wbijając we mnie wzrok jasno zielonych tęczówek.

- Chwila, o jakim on błędzie mówił? Coś ty nagadała Charlesowi? - zapytał w niezrozumieniu mój przyjaciel - Nie naciskam, ale może coś na to poradzimy..

Na pytanie mojego przyjaciela odrazu wykrzywiłam twarz w niemały grymas dlatego odrazu się wycofał, ale ja wiedziałam. Wiedziałam, że muszę mu o tym powiedzieć, bo i tak już lata temu mu o tym powiedziałam.

Przełknęłam nerwowo ślinę i przygryzłam wargę do samej krwi. Często robiłam to nieświadomie i zdawałam sobie z tego sprawę dopiero wtedy gdy poczułam metaliczny smak krwi w ustach. Tak było też tym razem.

- Nie rób tak, bo robisz sobie krzywdę.

Puściłam tą uwagę mimo uszu.

- Chodziło o to jak celowo przerwałam leczenie mojego ojca gdy miał raka. Powiedziałam to Charlesowi. - skrzywiłam się, a mój przyjaciel westchnął ociężale. Znał całą tą historię od A do Z i nawet mnie o to nie obwiniał. Sama siebie też nie obwiniałam. - Wypaplałam to niepotrzebnie temu gówniarzowi. - warknęłam i mogłam być w tym momencie tylko zła na samą siebie.

Charles z pewnością o tym zapomniał, ale za pamięci powiedział to Ethanowi, który na moje nieszczęście ma niesamowitą pamięć do wszystkiego. Dobrze pamiętam nawet to jak mówiłam to najmłodszemu z Callenów. Fuj.

- Chaaarles. - przeciągnęłam, a po chwili moja pijacka czkawka się odezwała, na co zachichotałam.

Opierałam się o balustradę na balkonie w rezydencji Callenów, a brunet oplótł dłonią moją talię. Ułożyłam głowę na jego ramieniu, bo wydawał się taki wygodny.

- Nevaaaaeh. - przeciągnął, a on również średnio ogarniał. Oboje byliśmy zalani i to strasznie. Nam to jednak w żadnym stopniu nie przeszkadzało.

W łóżku po pijaku jest jeszcze lepszy niż zazwyczaj.

- Wiesz, że przerwałam leczenie mojego ojca? Jak miał raka? - zaśmiałam się, a on również. Mój ojciec to był istny debil. Haha.

Teraz wydawało się to takie zabawne. Chwila, tam jest Ethan, który się na nas patrzył! Pomachałam do niego z pijackim uśmiechem. On za to pokręcił głową i posłał mi pogardliwe spojrzenie. Zachichotałam, a Charles swojemu najstarszemu bratu pokazał środkowy palec i nieco się zachwiał..

Never Good For Us (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz