0. Autorka

524 12 0
                                    

Cześć Misie!

Przepraszam, że przeszkadzam, ale ja tu tylko na chwilkę ;)

Tak sobie pomyślałam, że zaproszę Was jeszcze raz na swoje nowe opowiadanie (tak jakbym nie robiła tego milion razy wcześniej) pod tytułem "Osamotnieni Kenzie i Asher". Jeśli podobał Wam się Cynamon i Wanilia, Osamotnieni spodobają Wam się bardziej ;) Jak już gdzieś pisałam wkładam w to opowiadanie bardzo dużo pracy, więc jest tam też (taką mam nadzieję) o wiele mniej błędów fabularnych i ogólnie całość wypada lepiej.

Jestem ciekawa co Wy o tym sądzicie <3


Trochę o fabule:

Kenzie ucieka z Chicago od toksycznego faceta i przez niefortunny splot okoliczności trafia do Nowego Jorku, gdzie znajduje pracę w studiu tatuażu i próbuje ułożyć sobie życie. Już pierwszego dnia poznaje Ashera (swojego współpracownika oraz sąsiada), który z niewiadomych powodów zdaje się jej nie trawić.

Asher od czterech lat opiekuje się trójką rodzeństwa. Jest wielkim, wytatuowanym gorylem o złotym sercu. Uwielbia swoją pracę w Phoenix, chociaż po pojawieniu się Kenzie ta staje się dla niego prawdziwym utrapieniem. Doskonale wie, że powinien trzymać się z daleka od kobiet, szczególnie takich z długimi nogami i poharatanymi życiorysami, a jednak nie może zapomnieć o Kenzie.

 

Fragment pierwszego rozdziału:

"— Narkomanom dziękujemy — powiedziałem automatycznie. Siedziałem za kontuarem naprzeciwko wejścia. Nie odrywałem oczu od paskudnego projektu równie paskudnego tatuażu — alkoholikom i hazardzistom również.

— Nie jestem narkomanką ani hazardzistką. Alkohol piję okazjonalnie. — Do moich uszu dotarł głos, którego się nie spodziewałem. Był łagodny, kobiecy oraz pełen gracji.

Zmarszczyłem brwi. Zamglonym wzrokiem przesunąłem po wysokiej brunetce. Mimo licznych siniaków na twarzy i rozkopanych włosów była śliczna. Jak mała porcelanowa laleczka, którą ktoś potłukł, a następnie niezdarnie poskładał.

Ogromne zielone oczy obserwowały mnie z dozą strachu, ale też ciekawości.

— Pokrzywdzonych przez życie również nie chcemy.

Z niewiadomych powodów próbowałem ją spławić. Może przez cierpienie wydobywające się z każdego skrawka jej ciała? Było nie tylko przykre, lecz również przytłaczające. Miałem za dużo własnych problemów. Nie mogłem brać na siebie jeszcze jej bólu.

— Szukaj swojego szczęścia w innym zamku Roszpunko — dopowiedziałem.

Jeszcze raz omiotłem wzrokiem jej krótką fryzurę. Byłem niemal pewien, że parę dni wcześniej na jej miejscu znajdowały się długie blond loki. Ciekawe, dlaczego je ścięła i przefarbowała? - zastanowiłem się.

— Mam na imię Kenzie. — W jej tęczówkach zamigotało przerażenie.

Zachichotałem cicho. Urocza, mała istotka. Niestety musiałem trzymać się od takich z daleka.

Wracając do swojego rysunku, zauważyłem w jej rękach torbę z zakupami. Przez przezroczystą folię prześwitywało parę produktów. Chleb tostowy, paczka kawy, Nutella i niewielka suma pieniędzy.

— Jeśli nie chcesz zostać okradziona, schowaj pieniądze do kieszeni. — I to tyle jeśli chodzi o niekontynuowanie naszej rozmowy.

— Nie mam kieszeni.

Niemal niezauważalnie pokręciłem głową. Gołym okiem widać było, że od niedawna mieszkała na Bronksie. Nie znała tutejszych realiów. Jej niewinny umysł nie pasował do brudu tego miejsca, przez co błądziła jak dziecko we mgle.

— Masz stanik? — zapytałem. Kiedy pokiwała głową, uśmiechnąłem się nieznacznie. — Więc wiesz, co robić. — Machnąłem długopisem w kierunku jej kobiecych kształtów."


Ps. To niesamowite, że Cynamon ma już tyle wyświetleń! Uwielbiam Wam  za to tak bardzo...

Cynamon i wanilia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz