🌺Prolog

112 9 0
                                    

Z samego ranka obudziłem się jako pierwszy z całego rodzieństwa, co nie było wielkim zaskoczeniem zwarzywszy na to,że byłem najstarszy.
Rodzice wczoraj wieczorem poinformowali mnie że idą na randkę i wrócą rano, jako że było bardzo wcześnie pomyślałem że pewnie jeszcze śpią, zadanie które wczoraj mi powierzyli nie należało do najłatwiejszych, lecz nie było również najtrudniejsze.. miałem po prostu zajmować się moim rodzeństwem co było dla mnie czystą przyjemnością. Jako straszy brat często byłem za nich odpowiedzialny i mimo tego, że czasami naprawdę umieli zajść za skórę, kochałem ich całym sercem..
Myślę że nie ma nic lepszego niż bycie najstarszym bratem do którego zawsze można zwrócić się o pomoc.. Jako najstarszy mogłem podziwiać postępy młodszych od samego początku co uważam za naprawdę wielki skarb i codziennie dziękuję Eywie za to wszystko co mam.

Po ubraniu się bez zbędnych namysłów postanowiłem zrobić nam nasze ulubione danie, obrałem wszystkie potrzebne owoce w dobrze dobranej ilości, oraz pokroiłem je w drobne kosteczki uważając by nikogo przy tym nie zbudzić.
Wszystko włożyłem do Wielkiej bambusowej miski u pomieszałem ze sobą, gdy skończyłem Poczułem jak ktoś mnie łapie delikatnie za ogon na co lekko się wystraszyłem, ponieważ myślałem że wszyscy śpią.
Odwróciłem się do małej postaci która patrzyła na mnie sennym wzrokiem i od razu na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, byłem rozczulony tym jak mała Tuk słodko wyciągnęła ręce w moją stronę, mając nadzieje że wezmę ją na ręce.
Nie mogąc się oprzeć mojej małej siostrzyczce od razu wziąłem ją od swoje "skrzydła'' by po sekundzie poczuć jak mała wtula się w moje ramie, pogłaskałem ją po plecach cały czas się uśmiechając i spytałem czy chciałaby może już śniadanie, na co odpowiedziało mi jej skinięcie głową.
Posadziłem Tuk na podłodze przed niskim drewnianym stolikiem, który nasz ojciec zrobił nam jakiś czas temu i nałożyłem jej porcje do mniejszej miseczki, podałem jej miseczkę przed twarz i życząc jej smacznego, odszedłem z zamiarem nałożenia trochę większych porcji  dla Loak'a oraz Kiri, która z resztą już się obudziła.

Przywitałem się z dziewczyną która usiadła obok Tuk i podałem jej porcje jedzenia życząc smacznego, przed odejściem od stołu zatrzymał mnie głos małej Tuk, która najwyraźniej skończyła już jeść, młoda poprosiła mnie o to bym jej zrobił nową fryzurę na co oczywiście nie mogłem odmówić, zawsze z matką pletliśmy warkoczyki mojemu rodzeństwu, miałem największą wprawę w tym z całego rodzeństwa.
Odkąd urodził się Loak, oraz przygarneliśmy Kiri pomagałem rodzicom we wszystkim, kontakt z ojcem mi się popsuł oraz nie miałem tyle czasu wolnego co wcześniej, ale wcale mi to n  przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Cieszyłem się że mogłem pomagać rodzicom w niektórych sprawach i trochę odciążyć ich od tej całej odpowiedzialności, w końcu ojciec jest Olo'eyktaenem a babcia jest Tsakík.

Gdy skończyłem pleść warkoczyki Tuk, usłyszałem jak z głośnym jękiem mój młodszy brat wstaje, gdyby nie Kiri która go budziła od dobrej godziny, pewnie spał by w najlepsze..
Idealnie po tym gdy zjadł śniadanie do domu weszli rodzice, przywitałem się z nimi należycie, co również uczyniła po mnie Tuk, przez co na mamy twarz wkradł się ten jeden z najcudowniejszych uśmiechów które nam pokazywała gdy była bardzo szczęśliwa, Tuk od razu po zobaczeniu go Rzuciła się jej w ramiona, na co nawet tato się uśmiechnął.

Spojrzał na Kiri z którą się przywitał przytulając ją, co I dziewczyna odwzajemniła, po czym spojrzał na Loaka który się gdzieś zbierał.
Gdy Ojciec spytał gdzie ten się wybiera dostał odpowiedź że idzie z Spiderem na polowanie, chłopak był dla nas jak ludzki brat, jednak rodzice woleli zostać przy stwierdzeniu że jest jak zdziczały kot, został wychowany przez tutejszych naukowców, ponieważ był za młody by mogli go wysłać dotąd, skąd pochodził.
Kiri od razu rzuciła że idzie z nim, na co Loak nie chciał przystać jednak Kiri dalej szła w zaparte więc ten drugi musiał się poddać i pozwolić jej iść, gdy mała Tuk która była w ramionach mamy to usłyszała to od razu wyrywając się zaczęła krzyczeć że idzie razem z nimi..
Nie byłem pewny czy był to dobry pomysł ponieważ dziewczynka nie była szkolona na wojowniczkę, z resztą tak samo jak Kiri..
Spojrzałem niepewnym wzrokiem na obojga rodziców którzy również nie byli pewni tego pomysłu, jednak postanowili że puszczą młodą Tuk razem z nimi...
Za to mnie czekały kolejne obowiązki, miałem teraz lecieć z ojcem po broń i amunicję do pociągu który jechał do bazy Ludzi z Nieba..

The Trip of Your Life - AouneteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz