Wczorajszego dnia położyłam się spać dosyć późno ponieważ ciągle myślałam, że przydała by mi się jakaś zmiana ale nie tylko w wyglądzie, lecz też w otoczeniu. Pare miesięcy dostałam od Cerii fioletową czarną i niebieską farbę do włosów, ale moi rodzice nie zgadzali się na ich przefarbowanie, lecz teraz nie mają o czym decydować. Z racji, że miałam jeszcze mokre włosy wzięłam nożyczki, obie farby do włosów i suszarkę zakluczając drzwi do pokoju.Jeszcze mokre włosy odrobinę przycięłam i wyrównałam grzywkę. Po tym nałożyłam farby i odczekałam ok. 30 minut, a efekt był niesamowity, z nieznanego mi powodu wokół mnie pojawiły się złote iskierki. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam coś co mnie przeraziło. Lewe oko było białe, a drugie czarne emitowało dziwną poświatę.
Szukałam opaski na oko, lecz jej nie znalazłam. Chciałam przysłonić oko jakimś materiałem ale poświata się przez niego przebijała. Udałam się do pokoju przyjaciółki by poprosić ją o opaskę na oko, a po paru chwilach wróciłam do pokoju. Jeszcze przez chwilę zastanawiałam się czy to dobry pomysł - uznałam, że tak.
Przetransformowałam się w swoją zwierzęca postać, która także się zmieniła.
Praktycznie cały lis był pokryty w ciemnych barwach, jedynie oczy się wyróżniały ponieważ były białe . Nie przejęłam się zbytnio tym, że przez wygląd trochę przypomniałam blackdoga, wręcz przeciwnie uznałam to za zabawne. Zmieniłam się w postać człowieka, spakowałam potrzebne rzeczy na "ucieczkę" - wciąż nie mogłam uwierzyć w to co robię, a uprzedziłam o tym tylko Czarnowłosą przyjaciółkę.|~Time Skip~|
WieczórWyszłam z pokoju by ostatni raz przejść się po świątyni, lecz natrafiłam na wysłańca moich rodziców. Wymieniłam z nim tylko "cześć" i zwyczajnie obok niego przeszłam by nie wzbudzać jakich kolwiek podejrzeń jednak on mnie zatrzymał.
- Panienko, powinna się Panienka stawić u Panny Sheeran. - Spojrzał na moje włosy i westchnął.- Prosiłbym byś zdjęła tę perukę, panienki rodzicom może się to nie spodobać, - Odpowiedział, a ja powstrzymywałam się od wywrócenia oczu. Przytaknęłam głową na jego słowa choć mało co mnie interesowały.
Wróciłam do pokoju i zauważyłam, że nie ma tu Yuki, nawoływałam, zostawiłam jej ulubiony pokarm ale nic. Po godzinie nawoływania zaczęłam się martwić co było do mnie nie podobne, Yuki nigdy tak nie uciekała.
Może coś jej się stało ? - pomyślałam Nie na pewno nie, Yuki jest silna . W tej samej chwili poczułam straszny ból w ramieniu, przez co prawie krzyknęłam. Dotknęłam lekko ramienia, spoglądając w lustro nic na nim nie było oprócz sporej rany w kształcie trzech zadrapań jakby od chowańca. Co dziwne wcześniej jej nie miałam, w tym samym czasie przypomniały mi się słowo swojej dawnej opiekunki, która pomagała mi w pielęgnacji Yuki.- Pamiętaj, jeśli wasza więź jest silna będziesz mogła odczuwać podobne uczucia co ona w tej chwili.
- Na przykład ból ?
- Na przykład jeśli jesteście ze sobą bardzo związane, będziesz to odczuwać. Muszę Cie jednak poinformować, jeśli chowańcowi się coś stanie lub co gorsza zginie. Będziesz to również odczuwać, lecz nie zginiesz.
W chwili kiedy sobie o tym przypomniałam, kolejny raz poczułam mocniejszy ból w ramieniu, który po chwili znikł . Przeraziłam się na śmierć kiedy pomyślałam o tym, że Yuki mogła właśnie umierać. Założyłam coś w stylu plecaka na plecy i przetransformowałam się w swoją zwierzęca postać by po chwili wybiec ze swojego pokoju.
~Time Skip~
Nastał zmrok. Ciemność ograniczała mi widoczność przez co parę razy podczas biegu się potknęłam. Zatrzymałam się przy drzewie z wysokim pniem na, który opadłam z wykończenia i przetransformowałam się w postać ludzką. Po chwili się jednak ocknęłam bo usłyszałam dochodzące z oddali głosy.- Przestań zachowywać się jak małe dziecko ! - Odezwał się męski głos
- Dobrze wiesz, że mi na niej zależy i nie próbuj mnie nawet uciszać ! - Usłyszałam donośny kobiecy głos. Niestety moja ciekawość wygrała i postanowiłam się trochę zbliżyć. Oczywiście moja niezdarność odezwała się w najgorszym momencie. Otóż potknęłam się o własne nogi co wywołało niemały trzask .
- Dosyć ! Oboje się uciszcie. Ktoś lub coś tu jest. - Odezwał się następny głos, który był napewno bardziej zirytowany niż osoby towarzyszące. Jestem już martwa - pomyślałam. - Ezarel, Valkyon sprawdźcie to. A my musimy sobie porozmawiać. - Postanowiłam tu dłużej nie zostawać ale przez ponowny ból w ramieniu wydałam z siebie okrzyk bólu czego od razu pożałowałam. Zakryłam usta ręką i starałam się przemienić w postać Lisią co udało się dopiero po paru próbach.
- Słyszałeś to ? - Odezwał się jeden męski głos
- Co ? Przesłyszało Ci się pewnie, wracajmy.
- Jak chcesz to wracaj, ja zostaję. Chce wiedzieć co lub kto tu jest.
- Dobra, tylko nie rób niczego głupiego. - W tym samym czasie zobaczyłam dwie sylwetki. Jedna, która się oddalała miała białe włosy - Po co wysyłać starców na jakieś misje? - pomyślałam. Druga osoba, która została na moje nieszczęście zaczęła się zbliżać w moim kierunku miała długie niebieskie włosy i jeśli mi się dobrze wydawało uszy Elfa. - Skończmy to już i się Pokaż !
Chciałam się poruszyć by zacząć biec w przeciwnym kierunku, lecz moja tylnia łapa się zaklinowała pod korzeniem . Przez wyostrzony słuch usłyszałam jak mężczyzna się zbliża i coś napręża ?
Po szarpaninach by wydostać łapę nareszcie mi się udało, lecz było za późno.
- Argh ! Ała ! Ała ! - Poczułam kolejny ból tym razem przy drugim ramieniu i coś ostrego. Dopiero po chwili zrozumiałam co się stało. Ta ostra rzecz to była strzała, zostałam postrzelona. Nie tak wyobrażałam sobie koniec życia, i szczególnie nie w tak młodym wieku...
- Ezarel wszystko o- - Ostatnimi siłami zdołałam usłyszeć głos chyba tamtego samego mężczyzny, który wcześniej od niego odszedł. - NA WYROCZNIE ! EZAREL ! - krzyknął chłopak, a ja nie wytrzymałam i zamknęłam swoje dwukolorowe oczy i po tym była tylko ciemność.....
CZYTASZ
Kitsune Sister's//Eldarya
Fanfiction- Jeszcze raz Ci mówię, że nie ! Trzeba Ci to przeliterować?! Wbij sobie to do głowy ! - Zaczęłam odchodzić, lecz ten złapał mnie za ramię. - Daj mi chociaż szansę.. - Zwariowałeś ?! Nie ! - Próbowałam wyrwać się z uścisku chłopaka ale na nic. Lekk...