Jasmine
*10 lat później*
— Aaron! Pomóż siostrze nałożyć buty, a nie ją przewracasz. — podniosłam głos na swojego najstarszego syna. Miał jedenaście lat, a zachowywał się gorzej niż jak był dwulatkiem.
— Ale mamo! — spojrzałam na niego karcąco.
Alex miała już pięć lat, była naszym ostatnim i zarazem najmłodszym dzieckiem. Niestety dopadł nas zaszczyt posiadania też bliźniaków Dastin i Damon, mieli po dziewięć lat. Kochaliśmy każde z dzieci ale czasem miałam ochotę od nich odpocząć. Tak właśnie robiliśmy teraz z Ryanem. Dzieci mają pojechać na weekend do dziadków, rodziców Ryana. Moi rodzice przenieśli się tutaj już kilka lat temu, ale na starość postanowili pozwiedzać i aktualnie nie ma ich w domu.
— Dastin nie popychaj brata! — podniósł lekko głos Ryan.
Aaron przypominał młodszą wersję Ryana, na szczęście w wyglądzie to właśnie stuprocentowy tata. Nie miał żadnych pytań, ale również dalej nie powiedzieliśmy mu o jego biologicznej matce. Woleliśmy poczekać z tym aż będzie taka konieczność. Dastin miał włosy po matce Ryana, wpadały w ciemny blond. Nie wiemy jakim cudem ale włosy Damona były takie jak Ryana. Różnili się tylko kolorem włosów, a resztą bardziej przypominali mnie. Charakter mieli po ojcu, czego można się było spodziewać. Alex za to była małą kopią mnie, malutka i słodka brunetka, która kiedy zabierało się jej zabawki zaczynała krzyczeć i walczyć o swoje. Przedszkole nie bardzo wie jak sobie z tym poradzić, a ja nie lubię unieszczęśliwiać swojej córki. Aaron i Damon byli uosobieniem spokoju, a Dastin i Alex wulkanem energii.
— Papa mamusiu! — machała z samochodu dziadków córka.
Kiedy zatrzasnęliśmy drzwi domu, długo nie wytrzymaliśmy. Od razu rzuciliśmy się na siebie z utęsknieniem. Ostatnio prawie w ogóle nie mieliśmy dla siebie czasu, ale dobrze wiemy że to tylko okres przejściowy, a dzieci w końcu nam wyrosną.
— W końcu jesteś cała dla mnie. — mruknął mi do ucha, kierując nas do sypialni.
— Nie gadaj tyle. Wykorzystajmy każdą sekundę.
***
Leżeliśmy wieczorem w łóżku przytuleni do siebie.
— Wiesz mimo wszystko bardzo się cieszę z tych naszych małych diabełków. — zaśmiał się.
— Szczerze, to niczego bym w swoim życiu nie zmienił. Może jedynie biologiczną mamę Aarona. — uśmiechnęłam się na jego słowa.
— Ja zmieniłabym tylko czas w którym przyjechałam do Miami. Tak na jakieś pięć lat wcześniej niż przyjechałam. Może nigdy by się to wszystko nie wydarzyło.
Przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie, a po chwili spałam jak zabita. Dzieci dawały nam w kość każdego dnia, ale kochaliśmy ich wszystkich i za wszystko.
*10 lat później*
— Mamooo — usłyszałam głos córki, która otworzyła drzwi mojego gabinetu. Uniosłam wzrok znad umów, którymi aktualnie się zajmowałam. — Mam sprawę.
— Zazwyczaj te twoje sprawy nie kończą się zbyt dobrze.
— Tym razem to nic wielkiego. — usiadła naprzeciwko mnie. — Chce pójść na imprezę do Mack. — spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
— Niech się zastanowię. Nie. — wróciłam z powrotem do pracy. Jednak kiedy Alex nie wyszła, spojrzałam na nią znowu. — Jeśli tata się zgodzi to pod opieką chłopców możesz pójść.
To jedyna skuteczna metoda. Alex nie lubiła swoich braci. Prawdą było to że to oni ciągle jej dokuczali ale był w tym ukryty cel. Ryan twierdził, że ich ciągłe dokuczanie może być w późniejszych latach nam bardzo przydatne. Tak też było właśnie w kwestii imprez. Chłopaki mieli po dziewiętnaście lat i dobrze wychodziło im pilnowanie siostry.
— Ale mamo! To niesprawiedliwe! — krzyknęła, ale posłałam jej znaczące spojrzenie. — dobra! pójdę do taty.
W trakcie kolacji, kiedy byliśmy wszyscy Ryan zwrócił się do Dastina i Damona.
— Chłopcy, wasza siostra chce się wybrać w tą sobotę na imprezę. — spojrzeli po sobie i od razu przystąpili do swoich gierek. Ja natomiast zawsze siedziałam cicho. Nigdy nie lubiłam kiedy skakali sobie do gardeł. Ryan to zawsze kontrolował, a ostatnimi jego słowami są ,,Nie róbcie przykrości mamie''. To jedno zdanie działa cuda.
— W życiu. Niech zgadnę jeszcze do tej pustej zdziry Mack! — Dastin wskazał palcem na siostrę.
— Przecież ona ciągle chodzi zjarana! — wypomniał Aaron.
— To nieprawda! Mamo! — spojrzała na mnie. Ja jednak zawsze byłam twarda i czekałam na koniec, by ją pocieszyć i załagodzić sytuację.
— Alex, nie mieszaj w to wszystko mamy. To twoja decyzja, więc musisz uszanować wszystkie nasze decyzje co do tego jak ciebie chronić. I tą ochroną są twoi bracia. Oni pójdą razem z tobą i dopilnują by nic się nie działo. Czy to jest jasne? — zwrócił się do wszystkich.
— Pewnie, że jasne. — powiedział Damon.
— Jak słońce. — dodał swoje trzy grosze Dastin.
— Kochanie, musisz zrozumieć, że to dla twojego dobra. — powiedziałam do Alex.
— Pewnie. No bo jak masz syna to martwisz się o jednego kutasa, a jak córkę to o wszystkie. — Dastin od zawsze miał niewyparzony język dokładnie tak samo i Alex.
— Dastin! — ryknął Ryan. — wyrażaj się, przynajmniej w domu.
***
Wieczorem kiedy leżeliśmy z Ryanem w wannie.
— Wiesz co, nie wiem kiedy byli bardziej nieznośni. Teraz czy wtedy kiedy byli mali. — westchnęłam.
— Chłopcy bardzo się zmienili. Natomiast Alex ciągle się buntowała. Pamiętasz jak nie chciała założyć butów kiedy musieliśmy jechać do miasta.
— Tak! wzięłam jej buty by później jej nałożyć ale ona się uparła, a później płakała jak chodziła po gorącym chodniku. — zaśmialiśmy się oboje wspominając tamte czasy.
— Kocham cię — wyszeptałam w jego usta.
— Ja ciebie też, Pani Harris. — złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, by później nasze zabawy przenieść do łóżka.
Każdemu życzę, takiego życia jakie sobie tylko wymarzą. I zawsze trzeba walczyć o swoje szczęście. Zawsze.
Koniec
To już koniec kolejnej mojej książki.
Dziękuję wszystkim, którzy wytrwali do końca i tym którzy dopiero zaczynają!
Teraz rozdziały z Vincenta będą wpadały co dwa tygodnie, jak do tej pory.
Do kolejnej książki <3
CZYTASZ
Fight for happiness
Любовные романыJasmine Brown wyjechała by rozpocząć nowe życie, do miasta oddalonego od jej rodzinnego domu prawie o czterdzieści tysięcy kilometrów, gdzie dostaje się na wymarzone stanowisko w firmie architektonicznej w Miami. Nie wiedziała, że ta decyzja przewr...