ROZDZIAŁ 6.

217 15 0
                                    

26 Września 1975

—Możesz się nie pchać.

—Sam się pchasz.

—Jakim cudem jeszcze rok mieściliśmy się tu w czwórkę. — Zapytał James, trzymając nad sobą pelerynę.

—Coś ci się chyba przytyło w te wakacje. —Syriusz sarknął.

—Chyba tobie. — Potter kopnął przyjaciela w kostkę.

—Jak ty w ogóle chcesz się dostać do pokoju Slytherinu? — James zmarszczył brwi.

—Podsłuchałem paru ślizgonów, na prawdę oni nie są zbyt inteligentni.

Kiedy znaleźli się już w lochach, James nałożył na nich zaklęcie wyciszające i spojrzał na Syriusza wyczekująco.
Black stanął przed wrotami po czym wypowiedział hasło:

- Sanguis Proditor.

Drzwi otworzyły się z lekkim zgrzytem, chłopcy rozejrzeli się po pomieszczeniu i odetchnęli z ulgą po tym jak nie zastali nikogo w środku.

—Ale tu ponuro. — Okularnik wzdrygnął się.

—W sumie to czuje się jak w domu. — Syriusz wzruszył ramionami.

—Co ty przecież mój dom tak nie wygląda.

Obydwoje spojrzeli się na siebie, James uśmiechnął się a Syriusz odpowiedział mu tym samym.

—Oj już nie zgrywaj się Potter.

—No co przecież mówię prawdę. —Lekko się zaśmiał.

—Dobra już chodź, zanim obudzisz wszystkich swoim odorem.

Obydwoje zaśmiali się po czym ruszyli w stronę sypialń. Otworzyli dwie pary drzwi, ale w żadnych nie znaleźli swojego celu.
Kiedy w końcu weszli do kolejnego pokoju, zobaczyli na łóżku chrapiącego głośno Severusa Snape'a. Podeszli do jego posłania i przyjrzeli mu się.

—Wygląda tak samo paskudnie podczas snu jak i w dzień. — Black skrzywił się.

—Dobra nie gadaj tylko to wyciągaj.

Starszy z nich, zaczął grzebać w torbie, z której wyciągnął poniszczony i w kilku miejscach przybrudzony słoik. Odkręcił wieczko i wyciągnął w stronę Snape'a.

—Nadal nie wiem skąd to wytrzasnąłeś.

—Mówiłem ci, dom Black'ów skrywa bardzo dużo tajemnic. — Syriusz spojrzał się na przyjaciela po czym znów na przedmiot, który trzymał w rękach. — Jesteśmy tego pewni?

—Nie gadaj, że teraz masz obawy, to w końcu Snape! Zasługuje na to.

—Raz kozie śmierć. — Czarnowłosy westchnął po czym przechylił słoik, z którego zaczęły wypadać małe kuleczki.

Zadaniem ich było wszczepienie się w skórę, a substancja, która się w nich znajdowała wywoływała czerwony krosty i wysypkę na całym ciele. Nie były one groźne, ale piekielnie swędziały. — Powinny zadziałać rano.

—Już nie mogę się doczekać żeby zobaczyć jego minę. — Zaczęli kierować się w stronę wyjścia.

—Remus nas zabiję. — Syriusz otworzył szerzej oczy.

THE BRIGHTEST STAR|| WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz