• rozdział 1 •

41 9 4
                                    

Venti jęknął cierpiętniczo i zderzył swoje czoło z ladą. Były wakacje, więc przed ostatnim rokiem studiów postanowił dorabiać sobie w kawiarnii. I szczerze tego nie żałował, chociaż nie znosił gorąca w niewielkim budynku, mimo nakierowanego prosto na niego wiatraka.

— Rusz dupę, idą klienci — blondwłosy pracownik z długim warkoczem szturchnął Venti'ego w bok. Uśmiechnął się głupkowato, gdy niebieskooki spojrzał na niego wycieńczony.

— Ugh, wszystko bym oddał, żeby zamiast ciebie pracował tu ktoś inny... — burknął brunet, na co Aether zatrzepotał niewinnie rzęsami i podszedł do stolika, od którego przed chwilą odeszły dwie osoby, z zamiarem sprzątnięcia filiżanek i talerzyków.

— Zawsze możesz tu nie pracować — powiedział przelotnie Aether po powrocie za ladę, zatrzymując na moment Venti'ego. — No ale kto by wtedy kusił przechodniów ładną mordką — westchnął teatralnie i wzruszył ramionami. Venti przewrócił oczami i podszedł do stolika zajętego przez nowo przybyłych. Wyszedł przed budynek, gdzie siedzieli klienci i uśmiechnął się.

— Dzień dobry — wyciągnął notatnik z ołówkiem. — Co dla państwa? — zapytał. Nim dwojga zdążyło się zastanowić nad odpowiedzią, on przyjrzał się ich wyglądom. Rudy i ścięty na meduzę krasnal, w dodatku groźnie wyglądający. Serio groźnie, nie pomijając faktu, że małe-agresywne to najgorsze co może człowieka spotkać.

— A jest wódka? — zapytał rudy, czym wprowadził Venti'ego w chwilowy szok. Brunet zamrugał kilka razy i odchrząknął. Cisnęło mu się na język "nie, ale chciałbym, żeby była", jednak powstrzymał się.

— To kawiarnia.

— Japierdole, wstyd mi robisz — syknął fioletowowłosy i obrócił się do Venti'ego. — Ja chcę latte. Mu nic nie trzeba — zwrócił się do pracownika. Venti wzruszył ramionami i zapisał zamówienia, nie trudząc się pytaniami w stronę rudowłosego. Gdyby chciał coś to mógłby powiedzieć.

— Okay. Za niedługo będzie gotowe — oznajmił i odwrócił się na pięcie, jak najszybciej uciekając od klientów. Wszedł za ladę, gdzie krzątał się zielonooki chłopak o bordowych włosach z ciemniejszym pasemkiem, związanych w luźnego kucyka.

— Oh, Heizou, w końcu jesteś... Kiedy ty tu przyszedłeś?-- — zapytał Venti. — Weź zrób latte jedno, bo mi się nie chcę — dodał.

— Spóźniło mi się trochę, sorunia — powiedział Heizou i wzruszył ramionami. Zabrał się za robienie zamówienia i odchylił głowę na bok, by spojrzeć na bruneta. — Znowu z tym szalikiem? Nawet w taki gorąc? No weź trochę odpuść... — uniósł jedną brew.

— Przynajmniej nie latam za school girlsami — prychnął Venti. — Ja mam mojego wybranka i super — uśmiechnął się dumnie i ponownie ułożył głowę na ladzie. Była dosyć chłodna, więc jego policzek został ukojony.

— No ok... — odparł nieprzekonany zielonooki i wrócił do robienia latte. Po powrocie Aether'a, który od razu zajął się czyszczeniem naczyń, ich rozmowa stała się dla Venti'ego szmerem w tle. Dopiero, gdy poczuł kolejne szturchnięcie wrócił do żywych. Podniósł gwałtownie głowę, opierając dłonie o lade i obrócił się w stronę bursztynowookieto.

— Co? — zapytał.

— Klienci.. Co ty dzisiaj taki roztrzepany? Cały czas w chmurach latasz — Aether zmarszczył lekko brwi.

— Jak zawsze — ujął to Heizou, na co granatowowłosy przewrócił oczami. Wyprostował się i rozejrzał, by znaleźć swój cel.

Chłopak wytrzeszczył oczy i uchylił lekko usta zszokowany. Mrugnął dwa razy i wgapiał się przez moment w nowo przybyłą osobę. A raczej osoby.
Aether odwrócił się w stronę Venti'ego, gdy ten nadal się nie ruszył. Moment po tym miał podobny wyraz twarzy do przyjaciela, jednak nawet bardziej zaskoczony, co było w tej sytuacji dosyć głupie.

[zawieszone] "Golden Flowers." (Genshin Impact, Xiaoven ━ modern au.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz