Gdy Venti leniwie konsumował płatki, usłyszał nagle charakterystyczny dźwięk kapci uderzających o schody. Zdziwił się nieco, że jego współlokator wstał później niż on - w dodatku w sobotni poranek, gdzie budził się szczególnie wcześnie, by "nie marnować dnia". Nie odwrócił się i oparł policzek o dłoń, czekając aż Zhongli skończy robić sobie kawę, co wywnioskował z dźwięków w kuchni.
— Co? — Zhongli usiadł obok współlokatora i spojrzał na niego pytająco, gdy ten zmrużył oczy,
— Nic... — powiedział, w połowie do siebie w połowie do chłopaka. Odwrócił od niego głowę i oparł policzek na dłoni.— Dobra, wal — westchnął nagle Zhongli, przerywając ciszę, która pomiędzy nimi zapadła. Venti uśmiechnął się szeroko. Szatyn znał go zbyt dobrze, żeby nie zauważyć, że miał coś do powiedzenia.
— No to słuchaj kurwa tego — zaczął, a jego oczy błysnęły podekscytowane. Zhongli ziewnął przeciągle i spojrzał wyczekująco na niższego. — Pracuję sobie normalnie, nie? — chłopak kiwnęła głową. — I zgadnij kto wszedł do kawiarni.
— Uhh... — zmrużył oczy. — Aether?
— Postaraj się chociaż — mruknął Venti i przewrócił oczami. Szatyn prychnął rozbawiony i wzruszył ramionami.
— No nie wiem. Skąd mam wiedzieć? — mruknął pod nosem i upił kolejny łyk kawy.
— Xiao.
Zhongli wytrzeszczył oczy i wypluł napój do kubka, na całe szczęście nie brudząc stołu. Zakrztusił się i rzucił przelotne zniesmaczone spojrzenie kawie. Odłożył kubek na bok i złapał się za głowę, po czym spojrzał na współlokatora niedowierzająco.
— Pierdolisz... — wydusił z siebie.
— No właśnie nie — zaprzeczył Venti i przyjął tą samą pozycję co Zhongli. Przestał zajmować się płatkami i ożywił się nagle. — Znaczy był z jakąś dziewczyną, ale powiedział, że nie są razem. Będziemy odnawiać relacje! — uśmiechnął się szeroko, a na jego policzkach sformowały się dołki. Zhongli jęknął cierpiętniczo i zderzył otwartą dłoń z czołem.
— Ty tak poważnie? — spojrzał na niebieskookiego niedowierzająco. — Dalnie, on z tobą się nie kontaktował przez-- 5 lat..? 4 lata...? No coś takiego, ale kontynuując-- — zaciął się, po czym złapał się za głowę i westchnął ciężko.
— Skończyłeś na tym, że nie kontaktowa..
— Ach, no tak — przerwał Venti'emu. — No to nie kontaktował się z tobą przez ileś lat, wrócił z jakąś babką i ty chcesz z nim kontakt odnowić? To pewnie przez ten szalik.. Gdybyś go nie nosił to byś myślał logicznie. Nawet w nim śpisz — mruknęła niezadowolona. — Mógłbyś go czasami wyprać.
— Piorę go — obruszył się granatowowłosy i prychnął urażony. — Powinieneś się cieszyć, a nie od razu mnie krytykujesz — stwierdził.
— Ta, ta — przewrócił Zhongli oczami. — To z miłości — dodał ironicznie. Venti rzucił jej nieprzekonane spojrzenie.
— No ciekawe kto chciał zaatakować Xiao jak mi miłość wyznał... — wymamrotał, chociaż na samo wspomnienie kąciki jego ust drgnęły. Zhongli wstał od stołu i wziął ze sobą kubek, by wylać kawę.
— Chciałem go odgonić i od ciebie uratować. — Wzruszył ramionami.
Venti prychnął cicho pod nosem i spojrzał na leżący obok telefon, którego ekran rozjaśnił się nagle. Podniósł szybko telefon, ciekawy powiadomienia, które dostał. Odblokował urządzenie i uśmiechnął się głupio pod nosem po zobaczeniu wiadomości od Xiao.
CZYTASZ
[zawieszone] "Golden Flowers." (Genshin Impact, Xiaoven ━ modern au.)
Fanfiction❝ - Venti - zaczął, jednak wyższy nie podniósł na niego wzroku. Stłumił westchnięcie i zsunął cienki szalik ze swojej szyi. Jak na październik było dosyć zimno, więc mama Xiao zmusiła go do założenia uszytego przez nią szalika. - Proszę. ❞ ━━━━━━━━━...