Faworyt króla Jakuba. Akt I (Malarz Doskonały)

25 3 0
                                    

Dla mojej Julii. - Bard Nieznany.

Żył pewnego razu malarz doskonały. Tworzył dzieła piękniejsze, niż realizm świata średniowiecza. Kochał ludzi, za to, że nimi byli. Najbardziej umiłował swych przyjaciół, którym nieba mógłby schylić - więc okropną było tragedią, kiedy wszystkich chcieli zmylić. Miał jednego, jedynego, co rozumiał go bez słów - a ten zniknął, nie wiem czemu no i został tylko brud.

Jedni mówią, że zwariował, malarz doskonały, drudzy krzyczą, że on zawsze był taki, a przyjaciel go trzymał od psychozy. Wszyscy jednak jednogłośnie - wariata z niego zrobili.

Malarz doskonały żył w depresji i histerii całe swoje życie. Spalił wszystkie płótna, chociaż mógłby sprzedać, żyć bogacie. Główkowali się szlachcice, czy pieniędzy ma tak dużo? Egipska księżniczka szczerze przyjęłaby je w prezencie. Malarz jednak nic nie oddał, nikogo również nie znał.

Raz pewnego dnia, przysiadł malarz doskonały na taboret i pomyślał.

Jam taki samotny, przyjaciela mam w księżycu. Cóż poradzić ja mogę, oprócz pędzla w dłoni? – rzekł do siebie, co słyszały wszystkie ściany oraz okiennice. Każdy szeptał, że zwariował. Jaki mówca mówi do siebie?

Chwycił więc malarz doskonały w dłonie paletę, umoczył pędzel w mętnej wodzie i utworzył Kobietę Wspaniałą.

Tworzył, malował całe dnie i noce. Przyświecał mu słońca zachód, ochoczo podglądając postęp. Prawie przy tym przypominał przyjaciela jedynego, lecz pomyślał malarz, że już wymyśla z tej żałoby.

Kobieta Wspaniała na obrazie miała oczy, jakich żadna nie posiadała. Włosy złociste, jak zboża w środek lata. Niewiasta z wyglądu nie byle jaka. Azali byście wiedzieli piękno, co przypomina łabędzia skrzydło? Imaginatyk malarz nadał nosowi kształt zadziwiający, lecz zapomniał wszystek o ubraniu. Nagość swą prezentowała dumnie więc, nie skarżąc się na zimno światu.

Wszedł pewnego dnia do karczmy waćpan, co się zowił Janek. Zląkł się malarza doskonałego, więc padł na kolana i zaczął wymawiać słowa do Krzciciela, aby przekazał Bożycowi.

Wstańżesz waćpanie. Ja żem dobry człowiek. – skarcił malarz doskonały, bijąc go po głowie. Podniósł się waćpań zszokowany.

Biją na alarmy! Biją na alarmy! Że mospan trzymasz tutaj brzemiennej damy zwłoki, co ci córę urodziła, tak przepiękną jak morska burza.

Bzdura, bzdura to waćpanie! Jam jest malarz, co potrafię? Ano, malować, waćpan widzi. Żaden ze mnie jest kochanek, ja samotny w swej rozpaczy. Sam urodziłem dziewczynę, co się na mię ciągle patrzy – odpowiedział na rozkazy.

Mospan, tak malujesz, a coś na dworze nie widuję. - odrzekł rycerz zadumiony, obserwując piękny obraz.

- Ja się już nie chwalę, dziełem. Mię umowy nie potrzebne, przystać chciałem se w swej norze. Sam jak palec, czekać jeden aż przybędzie śmierć chwalebna i uczyni ze swej kosy tiarę mej kosogłowy.

Spojrzał malarz doskonały na uparte dzieło i przysiągłby, że do niego mrugnęło. Zawstydzona ta niewiasta, obecnością inszego, coby widział nago ciało różowawe, narodzone ledwo.

Co tyś waćpan robisz z tym obrazem wielce? Sam jak palec! Toś ci dopiero niesłychane! - wykrzyczał, a dama na obrazie się rumieniła.

Wyjdź już stąd, mój przyjacielu. Ona nie lubi inszych. Zwariowałem jest to prawda, lecz ja nie zabiłem. – uniósł pędzel ku górze, naśladując miecz złocisty. Jego długie, męskie włosy srebrzyły się od farby.

|Legendy i baśnie króla Jakuba Surowego|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz