Zakazana legenda o kobiecie morza. Akt II (Spis niedokończony)

5 1 0
                                    

|PRZESTROGA DLA CZYTACZA|

Niech wszystek chołoty, co to czyta teraz, odłoży na stos piekielny dzieło, coś napisał bardzie - wszystek bardzo złego. Dzieciom wpajać to do głowy? Głupiś, glupiś i zadowolony! Kocham moją żonę wciąż uparcie. Jako mospan wielki, dobrotliwy władca zakazuję czytać tego na wszystek tego świata! Ah, ten język, ta makabra! Niechaj zniknie z mego twarza! Jakoż króla rozkaz wykazuję, kto przeczyta to choć jeszcze, bądź mię wspomni o legendzie, niechaj będzie potępiony teraz i na wieszcze.

(Oryginalny podpis Króla Jakuba Surowego z VI w.)

|TEKST TŁUMACZON, NIEORYGINALNY. WSZYSTEK KOPIE DZIEŁA BARDA ZOSTAŁY SPALON. NIECHAJ TEN FRAGMENT REPREZENTUJE NIETOLERANCJĘ DO BARDÓW JUŻ NA WIEKI WIEKÓW|

Jabłoni kwiecie, coś rozkwitasz nad ranem, dajże mospanowi skosztować zapachem. Coby smakiem pogardził, podwiń swą sukienkę i po cichutku, bez pośpiechu wielce, opowiez ukochanemu tą samą bajeczkę.

Żył raz żon, przepiękny wielce, aż się każdy mąż ubiegał o jej ręce. Ona jednak, nieco głupia, zakochała się w tawernie. Chociaż jest to kwestia znana, nieco pomijana, to do tawern często wita, postać Kapitana.

Pan Kapitan, mężny chłop, azal zabił tysiąckroć? Nosi przy swym pasie szpadę, zerka okiem choć niedbale. Rozbój wielki, szkoda taka, widać w mieście mym pirata. Wszystek boi się faceta, głupio się uśmiecha, bo panienka jedna taka - wiernie zakochana.

Pan Kapitan nieco starszy, ubrudzone buty straszy. Wąsem łaskocz mnie łaskawie, to ci imię me wyjawię. Gąska biega wśród wilczyska, niemal zajrza mu do pyska, lecz chodź wilczur taki srogi, bawi z ptakiem się dowoli.

Dzieci w domach pochowano, księżniczki zamknięte dawno. Tawern pusty chodnik stawia, pan Kapitan koniec świata. Ona siedzi na kolanach, on rozrywa gorset. Koralików drobnych wyścig biegnie tak pochmurnie. Ona jęka, a on krzyczy. Kto to widział takie rzeczy? Pilnuj chłopie córy swojej, co się puszcza bardzo wielce.

Pan Kapitan zadowolon, coby każdy port odwiedził, już zakłada buty nowo, nie wie co się święci. Patrzy nań, okiem gołym, przepiękna kobieta, on nazywa ją kochanką, ona mu niemiła.

Bo pamiętać trzeba zawsze, gdzie jest wszystek interesowanie, tam musi być zło czajone wewnątrz nie w obrazie.

On już sięga po swe miecze, na nic jego walka taka, skoro dziewczę pazurami sprawia postać kata. Pirat krzykać siły nie ma, palcami już szkła dotyka. Widzi ogień piekieł, czyśćca. Błaga o zbawienie.

Niewiasta nie przestaje, włosami rzuca pięknymi jak burza. Jej dłonie niczym kurze dla alergena, ona jest piekielna kobieta. Na morzu spokój, jakby z oddala słychać jednak krzyki Pana Kapitana.

Trzymaj córę swą w oborze, boś ty nigdy nie wiesz panie, co jej będzie w głowie.

Mogła zostać białogłową, a morderczym plami czynem swą skórę różowawą. Pirat umartwion, płucem nie oddycha. Krew z ocza wylewa na swe lica. Wyszła żon przepiękna stamtąd wchodząc gdzieś na daszek, rozmawiając ze z Kapitana był naprawdę niezły ptaszek.

Gdyż nad ranem sprawa taka niesłychana, kto to zabił Kapitana? I choć ona stoi w bramach, krew calutka umazana. Suknia jej jak wino leje to nikt karać jej nie bierze.

Boś chodź córę spłodził panie, taką złą, szkaradną - to kobiecie, jak wiadomo, urodą wybaczą.

Mordowała więc jak Sukkub piękna kosogłowa, aż się wreszcie doczekała zero męża w domach. Wyspa opustoszon, nikt tam nie przypływa. Każdy kto się zjawi w okolicach, znika tak jak ryba.

Mówi pirat do drugiego, żem syrenę widział piękną. Tyś nie widział nic dobrego, szczerozębny kolego. Tyś zobaczył tę dziewuchę, co się lęka jej świat cały, cud żeś żyw tak z tego wyszedł, bo inaczej chwała niebios. Pirat piratowi nie dowierza, coby gadał ten głupoty. Azali chciałby żona piękno zachować dla siebie?

Rzuca ciało w morskie fala, nieco nierozważnie.

Pamiętajcie, drodzy ludzie, że w najgorszym piekle nawet, nigdy kobietom nie ufajcie. Bo są one Boga dzieło, co przeraża pięknem i działa amnezją, ale one są zabójcze i zabiją prędko.

Pilnuj synu więc swej córy, co życia skrawek, żyła w swej oborze, bo ty nie wiesz nawet kiedem, noża ci pozwolę.

Odkąd nóż zaczęto nosić, ciągle w swych nogawkach, dziewcząt takich pięknych pozostała garstka. Czy wystraszon? Czy niegłupie? Nie wiem tego, ich nie lubię. Słyszę jednak czasem krzyka ktoś na Morzu Burym, czy to mąż, a może niewiasta wiwaty roznosi?

̶S̶t̶r̶z̶e̶ż̶c̶i̶e̶ ̶s̶i̶ę̶,̶ ̶j̶a̶m̶ ̶m̶ó̶w̶i̶ę̶,̶ ̶a̶ ̶j̶a̶m̶ ̶j̶e̶s̶t̶ ̶B̶a̶r̶d̶ ̶P̶r̶a̶w̶d̶o̶m̶ó̶w̶.̶ ̶K̶a̶ż̶d̶a̶ ̶z̶ ̶k̶o̶b̶i̶e̶t̶ ̶t̶o̶ ̶m̶o̶r̶d̶e̶r̶c̶a̶,̶ ̶c̶o̶ ̶c̶z̶y̶h̶a̶ ̶n̶a̶ ̶d̶u̶s̶z̶y̶ ̶k̶w̶i̶a̶t̶e̶k̶ ̶i̶ ̶T̶w̶ó̶j̶ ̶p̶a̶n̶i̶e̶,̶ ̶z̶ł̶o̶c̶i̶s̶t̶y̶ ̶d̶o̶s̶t̶a̶t̶e̶k̶.̶ ̶

[Spis niedokończony, atrament wylano na pergamin]

|Legendy i baśnie króla Jakuba Surowego|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz