Julian jednak nie musiał dzwonić. Aleksander okazał się trudnym przeciwnikiem, ponieważ po dwóch dniach nie zrozumiał, że cisza nie oznaczała „nie". Zadzwonił dwa razy – najpierw w trakcie zajęć z wiedzy z języka, a później w momencie, w którym Julian biegł, żeby zdążyć na autobus. Po raz trzeci zadzwonił, gdy był już w mieszkaniu. Robił kawę, przez co nie zdążył rozłączyć. Właśnie wtedy Eliza złapała jego telefon.
– Jezu, Julian – powiedziała z litością. Posłała mu pełne dezaprobaty spojrzenie. – Co to w ogóle za nazwa?
Poczuł się tak głupio, że przez przypadek nie wsypał kawy do kubka, a wszędzie wokół. Doskonale wiedział, o co jej chodziło. Często się zapominał i, dmuchając na zimne, zapisał Aleksa jako „pod żadnym pozorem nie odbieraj". Oczywiście to nie był jedyny kontakt, który wyglądał w ten sposób. Chłopaka Elizy zapisał jako „jak chxesz", jako że powiedziała mu, że może go zapisać jak chce, a siostrę Natana podpisał „Julia sweter w gruszki", bo znał za dużo Julii i musiał je jakoś rozróżnić. Nazwa Aleksa nie była wcale aż taka dziwna w środku jego telefonu, ale, niestety, Eliza nie dała się zbić z tropu, że to jedynie bank.
– Nie masz konta w banku, debilu – prychnęła. – Od miesiąca zakładasz kartę i nadal nie możesz się do niego wybrać.
Czym uraziła go w kruchą jak beza dumę.
– Wypraszam sobie! – zawołał.
– Przecież to prawda!
– Ale nie musisz jej tak ujmować! Jakbym był co najmniej upośledzony.
Po wzroku dziewczyny zrozumiał, że wątpiła w to, że taki nie był. Szybko posprzątał na blacie i zagotował wodę na kawę. Ręce mu się trochę trzęsły, ale tylko trochę, przez co dwie pierwsze próby nie poszły po jego myśli. Ostatecznie gaz dumnie palił się na niebiesko, a czajnik stał i czekał na moment, w którym będzie mógł zagwizdać na cały głos.
Eliza pomachała Julianowi telefonem przez nosem.
– Więc o co chodzi? To ten chłopak? Dzwoni do ciebie?
Skrzyżował ramiona na piersi.
– A nawet jeśli, to co z tego?
– Myślisz, że chce ci dać kasę za odszkodowanie?
– Co? – zapytał tępo. – Nie, wcale tak nie myślę! Co ty w ogóle...?
– Mogłeś go pozwać przecież – wyjaśniła. – I wciąż możesz. Pewnie chce się upewnić, że tego nie zrobisz.
– Nie jestem taki, Jezus Maria.
– Ale on o tym nie wie – zauważyła.
Julian czasem jej nienawidził.
– On za to mnie nęka! Ja uważam, że jeden nieodebrany telefon to jasne „spierdalaj", ale nie! Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
Szatynka zmierzyła go wzrokiem.
– Mówisz tak tylko dlatego, że nie masz psychy spojrzeć mu prosto w twarz.
Julian zacisnął szczękę.
– Prawie mnie zabił.
– To nie wyklucza tego, co powiedziałam.
– Słuchaj – burknął. – Niech sobie robi, co tylko zechce, ale z daleka ode mnie. Wolę nie być blisko kogoś, kto skacze z balkonów.
Eliza uniosła brwi.
– Więc czemu po prostu go nie zablokujesz?
Czajnik zagwizdał i Julian agresywnie nalał wodę do kubka. Głównie ze złości, że wbiła szpilę w kruchą część jego logiki. Faktycznie nie miał psychy się z nim spotkać, a przynajmniej nie, jeśli nie zostanie do tego zmuszony.
CZYTASZ
Święty
RomanceJulianowi nie spodziewał się, że różowowłosi chłopcy spadają z nieba. Nie spodziewał się również, że wraz z nimi przychodzą tajemnicze telefony, pistolet ukryty pod poduszką i naszyjnik z nadajnikiem, które Julian znajduje w mieszkaniu. Co miał wię...